[ Pobierz całość w formacie PDF ]
czym królik, który wpadł na grządkę z marchewką. - Pomyślałam, że na pewno będziesz
chciała powiedzieć o tym Cristianowi osobiście, a nie byłam pewna, czy już to zrobiłaś.
- Dzięki, mamo.
- Nie wydajesz się tak uradowana przyjazdem Cristiana, jak się spodziewałam,
Beth - powiedziała z niepokojem matka, przyglądając się córce uważniej. - Wiem, że się
obawiałaś, czy Cristiano nie utknie przy budowie tego ośrodka na pół roku...
- Ale oto jestem!
Z progu dobiegł ich głos Cristiana. Podszedł do Bethany i objął ją ramieniem,
przyciągając do siebie. Bethany niechętnie również objęła go w pasie. Przez koszulę
czuła gorąco jego potężnego ciała i serce zaczęło jej bić mocniej.
- I, jak już wspominałem Johnowi w jadalni, mam bardzo dobre wieści, kochanie.
- Jakie? - zapytała słabo Bethany, czując na sobie wzrok matki i ojca, który stanął
tuż za Cristianem.
Niemal słyszała, jak matka wstrzymuje oddech.
- To był ostatni projekt, w którym uczestniczyłem.
Bethany miała mętlik w głowie. Matka klasnęła w dłonie, mówiąc, że właśnie o
tym rozmawiały i że martwiły ją te wyjazdy Cristiana.
- Hurra! - wykrzyknęła Bethany, starając się wlać w swój głos entuzjazm, choć
Cristiano właśnie zniszczył ostatnie możliwe usprawiedliwienie swojej przyszłej nie-
obecności w życiu jej i dziecka.
- Właśnie tak - ciągnął Cristiano, żeby Bethany nie miała wątpliwości, do czego
zmierza. - Moje priorytety są tutaj. Czyż nie, kochanie? Zostanę z tobą i... naszym dziec-
kiem.
R
L
T
Nagle świat nabrał różowych barw. A przynajmniej jeśli chodziło o rodziców.
Matka ledwo mogła powściągnąć wybuch entuzjazmu. Podeszła do Bethany, a potem do
Cristiana i przytuliła ich. Wszyscy gadali jeden przez drugiego i śmiali się radośnie.
Bethany doznała przykrego uczucia, że kompletnie przestała panować nad sytuacją. Czy
naprawdę wierzyła, że zdoła się pozbyć Cristiana? Wiedziała, że jej nie kocha. Ostatnie,
czego chciała, to żeby się czuł przez jej ciążę złapany w pułapkę. Związany z kobietą,
którą gardził, którą uważał za oszustkę. Której tak naprawdę nie znał. Czy to mogło być
spełnieniem jej marzeń? Która kobieta cieszyłaby się z takiej sytuacji? Zwłaszcza że ona
go kochała.
- Nie byłem pewien, czy Beth wam o tym wspominała.
- Byliśmy w szoku, gdy się dowiedzieliśmy...
- Ale teraz, kiedy nareszcie cię poznaliśmy, muszę przyznać, że nawet nie marzy-
liśmy o takim zięciu...
- Tato!
- Oczywiście, nie chcemy was popędzać - powiedziała szybko Eileen. - Musicie
nam wybaczyć, jesteśmy trochę staroświeccy w takich kwestiach.
- Tak się składa, że moja matka również.
Dopiero gdy rodzice Bethany wszystko potwierdzili oraz gdy, obejmujÄ…c jÄ… w pa-
sie, wyczuł, że jej figura mocno się zmieniła, Cristiano naprawdę uwierzył w realność
ciąży Bethany. I choć miał wrażenie, że w jego życiu powstał niesamowity bałagan,
myśl, że będzie miał dziecko, nie wywoływała u niego paniki. Wręcz przeciwnie. Próbo-
wał sobie wyobrazić, jak zareagują jego matka i dziadek i na moment potrafił nawet zro-
zumieć, dlaczego Bethany wymyśliła kłamstwo o jego pracy w Afryce. Jego matka by-
łaby zdruzgotana, gdyby zjawił się w domu z niemowlęciem bez kobiety u swego boku.
- Będziesz nam musiał opowiedzieć o swojej rodzinie. Bethany była bardzo tajem-
nicza.
Wasza córka jest tajemnicza w wielu kwestiach", miał ochotę odpowiedzieć
Cristiano, ale ugryzł się w język.
- Teraz jednak - powiedział John, mrugając do żony porozumiewawczo - zostawi-
my was samych.
R
L
T
- Może jesteśmy odrobinę staroświeccy - powiedziała z uśmiechem Eileen - ale nie
na tyle, by oczekiwać, że będziecie spali w oddzielnych sypialniach.
- Ależ mamo! - pisnęła Bethany, zaskoczona. - Nigdy nie pozwalałaś zostawać na
noc chłopakom Shanie czy Melanie!
- TrochÄ™ inna sytuacja, nie sÄ…dzisz, skarbie?
- No tak - wyjąkała Bethany - ale to nie jest powód... Nie chciałabym, żebyście z
naszego powodu zmieniali zasady panujÄ…ce w domu...
- Dzięki Bogu, że dawno już pozbyliśmy się pojedynczego łóżka z twojego pokoju!
O rany, pamiętasz, jaka byłaś zła, że wyrzuciliśmy też tę szufladę pod łóżkiem? - Eileen
zwróciła się do Cristiana. - Miała tam całą kolekcję naklejek, które zbierała, odkąd była
małym szkrabem aż do końca szkoły podstawowej. Możesz w to uwierzyć?
Bethany czuła, jak rumieni się aż po korzonki włosów. Czy matka naprawdę są-
dziła, że Cristiano też uważa to za słodkie? Jej kochana matka nie miała pojęcia, że za-
bójczy, uroczy i skłonny do poświęceń na rzecz biednych narzeczony córki nie ma naj-
mniejszej ochoty dzielić z nią łóżka. W tym momencie rad by ją raczej udusić własnymi
rękoma. Tymczasem raczono go opowieściami, jaka Bethany była słodka w dzieciństwie.
Rodzice Bethany oddalili się, chichocąc między sobą i wymieniając się znaczącymi
spojrzeniami.
Bethany i Cristiano zostali sami i zapadła długa krępująca cisza.
- A więc... - Cristiano natychmiast zwolnił uścisk i stanął naprzeciw niej. - Od
czego by tu zacząć?
- Możemy zacząć od tego, że na pewno nie będę z tobą spała w jednym pokoju. A
tym bardziej w jednym łóżku.
- Przychodzi mi na myśl lepszy początek. - Podszedł do kuchennych drzwi i za-
mknął je, po czym z powrotem stanął przed nią. - Na przykład, czy celowo zaszłaś w
ciążę?
Bethany zdębiała na tę zniewagę. Jej dłonie zacisnęły się w pięści.
- To najbardziej idiotyczne pytanie, jakie słyszałam!
- W takim razie wiele głupoty tego świata cię ominęło - uciął Cristiano. - Być może
chciałaś w jakiś sposób przeniknąć do mojego życia...
R
L
T
- Przeniknąć do twojego życia? To ty pojawiłeś się w progu mojego domu, nie pa-
miętasz?
- Ciężko mówić o twoim domu.
- W porządku. W ogóle domu. - Gwałtownym gestem odgarnęła włosy z czoła.
- Wślizgnąwszy się do mojego łóżka, uznałaś, że jestem wymarzoną partią, a jaki
jest lepszy sposób na zatrzymanie mężczyzny niż zajście w ciążę?
Bethany głośno się roześmiała.
- Sądzisz, że to zaplanowałam? Naprawdę uważasz, że chciałam rzucić studia,
zrezygnować z niezależności, żeby móc urodzić twoje dziecko?
Cała się trzęsła. Była na skraju płaczu i śmiechu równocześnie. Po całym tym ner-
wowym popołudniu była na krawędzi załamania nerwowego. Niemal nie było jeszcze
widać ciąży, ale przez kilka ostatnich miesięcy myślała o niej w każdej minucie. Do tej
pory żyła z dnia na dzień, nie miała dalekosiężnych planów. Zawaliło się jej marzenie o
opuszczeniu rodzinnej miejscowości i osiedleniu się na stałe w Londynie. Z lękiem my-
ślała o przyszłości - co będzie za sześć miesięcy, gdzie będzie mieszkała, jak sobie pora-
dzi sama z dzieckiem i pracą? Mogłaby zostać na stałe u rodziców, obciążać ich proble-
mami z dzieckiem, nadal spać w swoim dziecinnym pokoju, ale dokąd to prowadziło?
To, że Cristiano miał czelność stać przed nią i pytać, czy to wszystko zaplanowała,
to było po prostu za wiele.
- Naprawdę sobie wyobrażasz, że jesteś dla mnie wymarzoną partią? - Stanęła kil-
kanaście centymetrów od niego, by dobrze ją słyszał i by to do niego dotarło. - Jesteś
arogancki, okrutny i straszny snob! - Stukała mu palcem w pierś. - Naprawdę sądzisz, że
mogłabym zrezygnować z własnej przyszłości, żeby gonić jakiegoś faceta, który mnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]