[ Pobierz całość w formacie PDF ]
stało czy zmieniło. Jesteś moją żoną, a ja twoim mężem. - Ujął ją pod brodę. Nie
sprzeciwiła się. A potem powiedział tak cicho, że myślała, iż jej się to tylko
wydawało: - I pragniesz mnie całą sobą.
Przymknęła oczy, oddychała szybko. Zarzuciła mu ręce na szyję. Jej uścisk był
mocny, pełen pożądania.
- Niech cię diabli, McLachlan - wyszeptała. - Za to, że tu przyszedłeś, za
wszystko.
Z głębokim jękiem przyciągnęła jego twarz do swoich ust. Poddała się. Jej
pożądanie było równie gwałtowne, jak poprzednio obrona. Tygodniami, miesiącami,
latami utajona żądza teraz znalazła swe ujście. Tuliła się do niego mocno, a usta
odpowiadały na jego pieszczoty. Nie myślała o niczym, pogrążyła się w morzu uczuć,
o których istnieniu rzekomo dawno już zapomniała.
Usłyszała cichy błagalny jęk i zdała sobie sprawę z tego, że to jej głos. Kiedy
Mac roześmiał się szczęśliwy i nazwał ją swoim ukochaniem, ogarnęła ją fala wspo-
mnień. Poczuła łzy pod powiekami.
Kiedy odsunął się, zadrżała i otworzyła oczy. Nie chciała, by dostrzegł łzy,
więc odwróciła się, ale Mac ujął jej brodę i zwrócił twarz ku sobie.
- Dlaczego płaczesz? - zapytał.
- Nie wiem. - Potrząsnęła głową. - Naprawdę nie wiem.
- Oj, chyba wiesz. Czujesz to, co ja. Jest to tak piękne uczucie, że aż boli, tak
cudowne, że żal wszystkich chwil, które utraciliśmy. Coś, co powoduje, że pragniesz
mnie tak bardzo jak ja ciebie.
- Nie! - Ale głos jej się załamał i słychać było tylko szept.
- Jennifer, moja słodka, uparta Jennifer, czy możesz szczerze powiedzieć, że
mnie nie pragniesz?
- 50 -
S
R
- Nie chcę ciebie - powiedziała Jennifer, nie odwracając wzroku. Kłamała, ale
musiał jej uwierzyć.
- To po prostu reakcja wywołana zmęczeniem, samotnością i przerażeniem,
które przeżyłam w parku. Dziś, dzięki twoim pocałunkom, odkryłam swoje drugie ob-
licze.
- Kłamczucha - powtórzył, przesuwając dłonią po jej policzku. - Gdyby jutro
nie czekał cię równie ciężki dzień, pokazałbym ci, jak bardzo się mylisz. Ale już dość
nabroiłem jak na jeden wieczór. - Westchnął z żalem i odsunął się. - Muszę iść, choć
najbardziej na świecie pragnąłbym z tobą zostać. Nie chciałem tego, nie zamierzam cię
jednak przepraszać. Nie jest mi wcale przykro, że tak się stało.
- Może byś już poszedł, Mac? Czego jeszcze chcesz?
- Nie wiem. Nie wiem, dlaczego nie wychodzę i czego chcę. Ale będę wiedział,
zanim stÄ…d wyjdÄ™.
- Przeszłość jest już pogrzebana, zostaw ją w spokoju.
- To nie ma nic wspólnego z przeszłością. Zdarzyłoby się to nawet wtedy,
gdybyśmy spotkali się po raz pierwszy. To pożądanie rodzące się pomiędzy
mężczyzną i kobietą. Byłoby tak samo, gdybyśmy nie znali się przedtem. To
namiętność.
- Mylisz się, Mac - odezwała się z gniewem Jennifer.
- Potrzebowałam ukojenia, a nie namiętności, a już na pewno nie ciebie.
- Jeśli w taki sposób okazujesz, że mnie nie pragniesz, to rób tak zawsze. - Mac
uśmiechnął się, zasalutował, otworzył drzwi i wyszedł.
- To nonsens! Nie możesz nagle pojawiać się w moim życiu, jakbyś nigdy nie
odszedł. Jak gdybyś... - Jennifer przerwała, bo zorientowała się, że nikt już jej nie
słucha.
Zła i zawstydzona popatrzyła na miejsce, w którym Mac znajdował się przed
chwilÄ….
Co on z nią zrobił?
Nie rozumiała go, ale nie rozumiała również siebie.
Chciała, żeby odszedł i żeby został. Traktowała go jak wroga, a zaraz potem
żałowała tego.
- 51 -
S
R
Była spokojna i opanowana, a on obudził w niej namiętność. Musi mu o tylu
sprawach powiedzieć. Nie potrafi już dłużej znieść ciężaru bolesnych wspomnień.
Zanim się pojawił, osiągnęła jaki taki spokój. Teraz zrozumiała, że tylko tak się jej
wydawało.
- Ale to by mi wystarczyło, McLachlan - szepnęła do widma mężczyzny, który
był jej życiem i klęską. - Do cholery! To by mi wystarczyło.
Teraz ten, z takim trudem wypracowany, spokój zniknął.
ROZDZIAA PITY
Mac spacerował po mieszkaniu. Było niewielkie, ale wystarczało na jego
potrzeby. Właściwie był człowiekiem wielkich, otwartych przestrzeni, a domy i miasta
stanowiły jedynie miejsca jego pracy. Wszędzie czuł się dobrze. Nie miał problemów
z zasypianiem nawet w najgorszych warunkach, czego mu wszyscy zazdrościli.
Dzisiejszej nocy wiedział, że nie zaśnie. Z westchnieniem usiadł na krześle. Nie
ogolony, zaczerwienionymi od niewyspania oczami patrzył przez zakurzone okno na
ciemne niebo. Zastanawiał się, dlaczego jak się zadręcza? I dlaczego tak bardzo
pragnie pocałować Jennifer?
Był dumny z Jennifer, z jej odwagi podczas incydentu w parku, z jej jakże
trudnej i odpowiedzialnej pracy. Nietrudno było sobie wyobrazić, ile siły
potrzebowała, by pocieszać smutne, cierpiące dzieci. Każdego dnia poświęcała im tyle
czasu, ile tylko była w stanie im ofiarować, ukrywając przed nimi swoje własne
odczucia i ból.
Z nikim go nie dzieliła. Poza chwilami w parku nie szukała ukojenia. Właśnie
taka była kobieta, której pragnął.
Zawsze, kiedy czuł się samotny, sięgał do starego, zniszczonego portfela, w
którym trzymał pieniądze, prawo jazdy, kartę kredytową i rzecz dla niego najcen-
niejszą - pakiecik zdjęć. Zniszczone i pogniecione, były całym jego życiem i woził je
ze sobą wszędzie. Postanowił przejrzeć je po raz kolejny.
- 52 -
S
R
Sięgnął po zdjęcie Dare'a, starszego od niego o osiemnaście lat, bardziej ojca
niż brata. Mając dwadzieścia lat, przerwał naukę, aby zaopiekować się trójką nie
znanych mu chłopców, którzy okazali się jego przyrodnimi braćmi.
Mac uśmiechnął się do zdjęcia. Dare nie zmienił się. Przez te wszystkie lata był
[ Pobierz całość w formacie PDF ]