[ Pobierz całość w formacie PDF ]

cający się w oczy, poprzez setki drobnych gestów, które były równie wymowne jak ob-
jęcie ramionami, choć nie tak jednoznaczne.
Wstał z łóżka, gdy pierwsze promienie poranka przeniknęły do pokoju między kra-
wędziami ciężkich zasłon i poszedł do łazienki wziąć prysznic. Wiedząc, że Alex jest tuż
obok, czując, jak ciepła woda spływa na niego strumieniami i widząc, jak żółte mydło
pieni się przyjemnie na jego chudym ciele, Colin coraz mniej przejmował się nieznajo-
mym w furgonetce chevroleta. Przy odrobinie szczęścia wszystko będzie dobrze. Cała
historia musi zakończyć się szczęśliwie, ponieważ obecność Alexa Doyle a gwarantowa-
ła, że nic złego nie stanie się ani jemu, ani Courtney.
Zanim George Leland dotarł do bagażówki zaparkowanej obok wejścia do hote-
lu, zdążył zapomnieć o Doyle u i chłopcu. Próbując otworzyć drzwi, upuścił kluczyki.
Grzebał ręką w niezbyt głębokiej kałuży, aż wreszcie je znalazł. Otworzył drzwi kabiny
i wdrapał się do środka, nie mogąc przypomnieć sobie gonitwy po hotelowych kory-
tarzach, czy szaleńczego tańca z siekierą w składzie z narzędziami, gdy dzielił go tylko
krok od popełnienia zbrodni. Był zbyt przygnębiony cierpieniem, by przejmować się tą
nagłą amnezją.
Był to najgorszy ból głowy, jakiego doświadczył. Skupiał się w lewym oku i wokół
niego, ale promieniował również na całe czoło i docierał aż do ciemienia. Napełniał
jego oczy łzami. Leland słyszał nawet zgrzyt swoich zębów trących o siebie jak żarna, ale
nie mógł powstrzymać tego silnego, bezwiednego odruchu przeżuwania; było tak, jak
gdyby był opętany, a ten, który miał nad nim władzę, wierzył, że ból można zmiażdżyć,
pociąć na maleńkie kawałeczki, połknąć i strawić.
Nie było żadnych sygnałów ostrzegawczych. Zazwyczaj, przynajmniej godzinę przed
pierwszą falą bólu, kręciło mu się w głowie i czuł mdłości, i widział spiralę różnokoloro-
92
wego światła wirującą na siatkówce oka. Ale nie tej nocy. W jednej chwili czuł się świet-
nie, był nawet radośnie podniecony, gdy nagle spadło na niego uderzenie bólu, jak cios
młotem. Początkowo był to nieprzyjemny, ale względnie lekki ból  czyż nie? Lekki
ból? Nie mógł sobie przypomnieć, gdzie dokładnie się znajdował, gdy poczuł pierwsze
jego uderzenie, ale był pewien, że z początku ból był łagodny. Z pewnością do zniesie-
nia. Jednak nasilał się tak szybko, że Leland rozpaczliwie zapragnął dotrzeć do swego
motelu, zanim całkowicie straciłby przytomność.
Wyjechał z parkingu, odbił się od czterocalowego krawężnika i wydostał na auto-
stradę, słysząc jęk resorów. Tej nocy nie czuł się już częścią swego pojazdu. Nie był jego
przedłużeniem. Stracił swą zwykłą więz z maszynami. Był intruzem w kabinie tego we-
hikułu, a kierownica w jego potężnych dłoniach przypominała nieznany artefakt, jakieś
nieludzkie urzÄ…dzenie.
Mrużył oczy patrząc na mokrą nawierzchnię drogi, próbując odegnać deszcz i wid-
mowe pnącza mgły.
Z naprzeciwka nadjechał niski, sportowy samochód, po czym przemknął gwałtow-
nie rozbryzgując wodę. Jego cztery reflektory były oślepiające; ich światło wbiło się
w oczy Lelanda jak cztery noże i wycięło na jego czole bolesną ranę.
Odruchowo szarpnął kierownicę w prawo by uciec od blasku, który tak go ugo-
dził. Furgonetka zjechała z chrzęstem na pobocze, zanurkowała i zapadła się w koleinie.
Meble w części bagażowej przesuwały się z hałasem. Nagle, tuż przed maską, wynurzył
się z ciemności niewysoki, brązowy mur z cegieł, niewzruszony i przerażający, i Leland
krzyknął, skręcając gwałtownie w lewo. Prawy błotnik zahaczył o cegły. Po chwili che-
vrolet wskoczył z powrotem na jezdnie, ślizgając się na mokrej nawierzchni przez długi,
niebezpieczny moment, zanim wreszcie, opornie, poddał się władzy Lelanda.
Dotarł do motelu tylko dlatego, że nie napotkał żadnych pojazdów. Gdyby mijał go
choć jeden samochód, rozbiłby chevroleta i zabił się.
Już przy drzwiach swego pokoju, czując na plecach chłoszczący deszcz, miał kłopoty
z wsadzeniem klucza do dziurki i klął tak głośno, że niemal obudził innych gości.
Gdy znalazł się w środku i zamknął za sobą drzwi, ból nasilił się raptownie, sprawia-
jąc, że przyklęknął na poplamionym dywanie. Był pewien, że umiera. Ale ten nowy ból
minął i pozostała tylko agonia, która sama w sobie była cierpieniem nie do zniesienia.
Podszedł do łóżka i już miał się położyć, gdy uświadomił sobie, że najpierw musi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl
  • Strona Główna
  • Foster, Alan Dean Spellsinger 7 Son of Spellsinger
  • Foster, Alan Dean Humanx 05 Sentenced To Prism
  • Foster, Alan Dean Founding 4 The Drowning World
  • Alan Dean Foster SS2 The Hour of the Gate
  • Foster, Alan Dean The Damned 2 the false Mirror
  • Alan Dean Foster Interlopers
  • Alan Dean Foster Into the Out Of
  • Koontz Dean R. Braciszek Odd
  • Anderson, Poul El Mundo de Satan
  • 682. Sharpe Alice Miedziaki na szcz晜›cie
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hannaeva.xlx.pl