[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zauważyła Liama stojącego w dalekim rogu, obserwującego każdy jej ruch.
Josepha i Chi nie było widać, coś co Margo uważała za bardzo interesujące,
choć zdawało się, że nikt inny nie tego zauważył. Każdy był w parze lub się
parował, poza nią. Lot do Szkocji nie zmienił niczego. Wzięła łyk wina,
próbując skupić się na rozmowach.
29 |
- Gospodyni? Nie widzieliśmy gospodyni. Oczywiście, Bryan był zbyt zajęty
bawieniem się urządzeniami żeby zauważyć jeśli, powiedzmy, jego żona
wędrowała po romantycznym pokoju w niczym poza jedwabną bielizną.
Prawda, skarbie?
Bryan opuścił głowę, z zawstydzonym wyrazem twarzy, gdy wszyscy pojęli
niezbyt subtelną aluzję jego żony.
- Kasey Lynn, proszę. Możemy porozmawiać o tym pózniej.  Spojrzał na
Julie.  Powiedziałaś że gospodyni była duchem? Widziałaś ją bez
podczerwieni?
Margo zakrztusiła się winem gdy, nim Julie mogła odpowiedzieć,
przystojny mężczyzna bez koszuli i w kilcie pojawił się na kolanach obok
krzesła Kasey Lynn. Był tak blady, że widziała przez niego ścianę.
- Ach, on cię nie docenia, dzieweczko. Ja mogę. Gdybyś nosiła taką bieliznę
dla mnie, nigdy nie zostawiłbym cie nieusatysfakcjonowanej.
Oczy Kasey Lynn były ogromne.
- Pełna manifestacja.  Manifestacja, która oblizywała usta, sugestywnie
gładząc jej ramię.  Komunikuje się. Słyszysz to, Bryan? Bryan, skarbie, łap
kamerę.
Margo to słyszała. Jak Bryan. Tyle że nie sięgał po kamerę.
Aotrowski duch mrugnął.
- Jesteś pewny, chłopcze? Mogę pozować ile tylko chcesz. Nie będzie to
trudne.
Kasey się zarumieniła, a Margo jej nie winiła. Sposób w jaki patrzył na nią
przystojny mężczyzna, cóż, czuła gorąco przez stół.
- Dość.
Duch zniknął na niską komendę. Bryan przysunął krzesło Kasey bliżej, gdy
nowa figura pojawiła się w wejściu jadalni. Kolejna iluzja? Margo nie była
pewna jak w ogóle wywołali te iluzje. Lustra? Projektor ukryty w
kandelabrze? To nie mogło być prawdziwe.
Figura się zbliżyła i westchnęła z ulgą, biorąc kolejny łyk wina. Ten był
solidny i poznała od z odcinków serii. Wyższy niż inni, z
ciemnokasztanowymi włosami do ramion, ładnie przyciętą czerwona brodą i
przeszywającymi niebieskimi oczyma. Wszystko to, zmieszane z ponurym
30 |
wyrazem twarzy, powiedziało jej kto to był. Mac. Przypuszczalnie właściciel
zamku& i wampir.
Stanął przy szczycie stołu, patrząc na grupę z rezygnacją. Margo niemal się
roześmiała. Nawet jego dezaprobata była seksowna. Nie wyglądał jak zwykły
wampirzy idol z filmów, jednak jakoś, był idealny. Po prostu coś w nim było.
Miał przyciągającą nieruchomość, magnetyczny wdzięk i był nieprzytomnie
seksualny.
Jego długi, ciemny płaszcz, idealny garnitur, choć były jednak wyraznie
nowoczesne, sprawiały że Margo miała wrażenie, że przybył z innego czasu.
Albo z filmu.
- Witam w moim domu. Ufam, że uznacie unowocześnienia za
akceptowalne.
Mamroty entuzjazmu sprawiły że skłonił głowę.
- Niezbyt autentycznie, z całym tym remodelowaniem. Ale sam mam
upodobanie w nowoczesnych wygodach, więc przypuszczam, że można ci
wybaczyć.
Margo uniosła brwi na ton Stana. Wyraz twarzy Maca się nie zmienił, ale
jego oczy pociemniały.
- Panie Ayer. Doceniam wyrozumiałość. Mam kilka pokoi poniżej. które
zostawiłem nietknięte. Jeśli pragnie pan bardziej& realistycznego przeżycia.
- Już grozisz wrzuceniem ludzi do lochów? A ja myślałem że przyjęcie nie
stanie się niegrzeczne.  Wszedł Saint, i cztery kobiety przy stole, włączając
Margo, westchnęły. Przypuszczalnie hybryda demona i człowieka z talentem
do maszynerii i wiecznie rozproszonym wrażeniem Zagubionego Chłopca.
Rozumiała jego urok. Kobiety chciały być jego Wendy. Rozdarte miedzy
potrzebą matkowania mu, a pragnieniem skradnięcia jego iluzyjnej
niewinności.
Jego ciemne włosy przykrywały jedno oko, gdy kciuki śmigały po małej
klawiaturze Blackberry. Nosił dres z kapturem i dżinsy, jakby nie zwracał
uwagi na formalności, ale nie ukrywało to szerokich ramion, mocnych mięśni
napinających się pod materiałem. Był fascynujący. I Margo wiedziała że nie
ona jedna tak myślała.
- Ominęło mnie coś?  Joseph Lopez wpadł do pokoju, wpadając na Sainta,
który spojrzał w górę z wyrazem twarzy, który sprawił, że Margo zadrżała.
31 |
Czy naprawdę przez chwilę jego oczy błysnęły czerwienią? To musiał być trik
światła. Joseph się cofnął.  Przepraszam za to, sir.
Saint wzruszył ramionami i wrócił do patrzenia na urządzenie, odciągając
pobliskie krzesło nogą i opadając na nie z rozluznieniem.
- Nigdy nie przepraszaj za bycie złym. Stworzyłbyś precedens, którego nikt
tutaj nie chciałby przeżyć.
Joseph usiadł miedzy Stanem a Bryanem, unikając pytającego spojrzenia
Margo. Wyglądał jakby walczył. Jego koszula byłą na wpół rozpięta, brązowe
włosy potargane, usta nabrzmiałe. I czy to malinka na jego szyi? Więc walka&
albo piekielna sesja dobierania.
Margo wiedziała że weszła Chi bez oglądania się, tylko patrząc na wyraz
twarzy Josepha. Stał się namiętny, cielesny. Spojrzała na swój kieliszek.
Potrzebowała dolewki. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl
  • Strona Główna
  • Wicked 1 R G Alexander Wicked Sexy
  • Hannah Alexander H
  • Caine Rachel Wampiry z Morganville 10 Bite Club [nieof]
  • Celmer, Michelle Zaertlich verfuehrt
  • A Taboo Love 2 Unmasking Charlotte M.D. Saperstein
  • Flannery O'Connor Mć…drośÂ›ć‡ krwi
  • Catherine George Smocza jama
  • Janet Morris Silistra 03 Wind From the Abyss (v2.0)
  • Anderson, Poul Flandry 09 A Circus of Hells
  • Łowienie na przynęty sztuczne
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jasekupa.opx.pl