[ Pobierz całość w formacie PDF ]
książki w gabinecie były zwykłymi czytadłami, wcale nie o medycznej tematyce; rodzaj
literatury, którą można wynosić naręczami z każdego sklepu "Oxfam . Upewniło to
Josephine, że nie znajduje się w żadnym gabinecie lekarskim. To był dopiero początek.
Doktora Hazla w ogóle nigdy tutaj nie było, prawdopodobnie nawet nie istniał. Była tylko
aktorka udająca pielęgniarkę, która wydała Josephine polecenie rozebrania się, po czym
opuściła budynek tak szybko i cicho, jak to możliwe. Prawdopodobnie powiedziano jej, że
jest to żart o zmysłowym podtekście.
Kim oni mogli być?
18
Josephine zaciekawiły drzwi prowadzące na schody. Odważyła się nacisnąć klamkę. Nie były
zamknięte. Odkrywszy to, poczuła się nadzwyczaj rozluzniona. Tak więc mogła zrejterować
w każdej chwili. O ile nerwy pozwoliłyby jej zejść na dół nago i poprosić o pomoc w
sÄ…siednim biurze.
Usiadła na biurku*
"Pokażę im nonszalancję" - pomyślała. Po czym zakołysała pieszczotliwie nagimi nogami,
rozmyślnie nie patrząc na telefon. Nie powinna zbytnio się spieszyć. Powinna podnieść
słuchawkę, na zimno i bezbłędnie wykręcić numer i połączyć się...
Z kim?
Z policjÄ…?
Z pewnością nie. To zrujnowałoby grę i jej szansę na zwycięstwo. Z biurem? To
zademonstrowałoby lojalność i poczucie obowiązku. Ale nie spryt czy wyobraznię. Z dr
Shepard? Aby zażądać wyjaśnień?... To byłoby również ogromnie konwencjonalne. Z
dobrym przyjacielem? Do kogo mogła zadzwonić, aby wybawił ją z tej sytuacji?
Nikt nie przychodził jej na myśl.
Nagle poczuła zaskakujący błysk pobudzenia seksualnego. Jesteś sama, naga w biurze. Nikt
nie wie o twojej obecności tutaj. Kogo powinnaś Wybrać, aby go skusić na dołączenie do
ciebie?
To będzie oczywiście zuchwała, ale możliwa do wyobrażenia odpowiedz: zadzwonić do-
kochanka i uprawiać z nim seks na lekarskiej kozetce doktora Hazla.
Ale nie miała kochanka ani nawet starego przyjaciela, po którym mogłaby się spodziewać, że
na to przystanie. Był tylko Larry, jej były mąż, i nic na ziemi nie mogło skłonić jej, by
zatelefonowała do niego ponownie. Nawet w ministerstwie nie było nikogo, kogo chciałaby
uwieść.
Dobrze, wobec tego był ktoś w biurach mieszczących się na dole. Nieważne kto, po prostu
mężczyzna lub, lepiej, chłopiec. Mogła zejść na dół i zaoferować siebie w zamian za ubranie i
opłatę za taksówkę. Ale w takim przypadku musiałaby zejść na dół, nago, aby go znalezć.
Zrozumiałe, że dobrym pomysłem było użycie telefonu, aby przywołać ich tutaj.
Kimkolwiek byli. Aby ktokolwiek, do diabła, wydostał ją stąd.
Nagle przyszedł jej na myśl chłopiec przynoszący kanapki. Chłopiec, który codziennie w
porze lunchu przynosił na zamówienie kanapki do biura. Nie był szczególnie atrakcyjny, ale
był nikim; mogła rozgrywać z nim każdą grę po jej myśli i wyjść z tego bez szwanku. Któżby
mu uwierzył, gdyby o tym opowiedział? Prędzej by go wyrzucono z pracy. Znała nawet
numer firmy dostarczającej żywność, a to było więcej niż mogła ujawnić przed dr Shepard.
Mogła zadzwonić do nich teraz i złożyć zamówienie, zaproponować im premię, aby jak
najprędzej uciąć rozmowę i poprosić o konkretnego chłopca. Nazywał się Rodney.
Rodney!
Josephine zachichotała.
"W porządku, doktorze Hazel - pomyślała - zobaczymy, czy zapiszesz to na swoją osobistą
korzyść".
Wyciągnęła rękę, by podnieść słuchawkę.
Wtedy telefon zadzwonił.
19
ROZDZIAA 3
Josephine na chwilę straciła panowanie nad sobą. Rzuciła się do telefonu, zawahała przez
chwilę, ale nie podniosła słuchawki.
To dowodziło, że obserwowali ja. Czekali do czasu, aż podjęła decyzję co robić i wtedy
zatelefonowali. A kiedy telefon dzwonił, ona, jako posłuszna i przewidująca osoba, powinna
odebrać go natychmiast.
"Niech poczekają" pomyślała. "Niech zobaczą mnie, jak siedzę tutaj, na biurku, bez ubrania i
patrzę na telefon słuchając, jak dzwoni."
Sygnał dzwoniącego telefonu narobił oczywiście hałasu w pustym pokoju. Josephine z
napięciem rozejrzała się wokół. Jej wzrok ponownie spoczął na plakacie z pierrotem;
zauważyła prowokujące oczy, które uśmiechały się zza maski.
Wówczas uznała, że odczekała dostatecznie długo, odwróciła się i spokojnie podniosła
słuchawkę.
- Pani Morrow? - zapytał głos należący do mężczyzny. Przynajmniej nie zamierzali udawać,
że jacyś pacjenci dzwonią, by umówić się z dr Hazlem.
- Tak jest - odparła Josephine.
- Proszę zejść na dół, natychmiast - powiedział głos. - Kurs zaczyna się dziś wieczór.
- Dziś wieczór - powtórzyła Josephine. - Ale ja nie mam w co się ubrać.
- Ubranie jest w biurku - powiedział rozmówca, jakby nie zauważył żartu.
Pomyślała, że mówi z obcym akcentem: nie niemieckim, może holenderskim?
- Nie ma moich ubrań, przecież pan wie - powiedziała. Nastąpiła krótka przerwa i Josephine
poczuła, że jej rozmówca jest bliski odłożenia słuchawki. To oczywiście nie przysporzyłoby
jej żadnych punktów w sprawnościach, więc żeby zatrzymać go przy telefonie, spytała:
- A to doktor Hazel przez przypadek! Czy tak? Cisza. Wreszcie, jakby przedrzezniajÄ…c jej
słowa, powiedział:
-Tak jest
- Gdzie pan jest? - zapytała Josephine. - Nigdzie pana nie widzę. Naprawdę myślę, że mógłby
[ Pobierz całość w formacie PDF ]