[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rozchylić tę ciasną jak nie rozkwitły pąk szparę! Jakie\ pieniądze byłby skłonny zapłacić, by móc
się ocierać swoim zwiędłym członkiem o te jędrne uda! Madonna Creta ju\ oczami wyobrazni
widziała i liczyła złote dukaty. Ale nie miało to być takie proste.
Ninna Sofia przyjrzała się sypialni, którą miała odtąd dzielić z czterema dorosłymi ju\
współmieszkankami. Pomieszczenie wyglądało gorzej ni\ stajnia i rzeczywiście chyba miało taki
sam zapach. Było niczym wnętrze kostki bez \adnego okna; pod ścianami stały drewniane łó\ka z
siennikami. Na ich skraju siedziały cztery kobiety: niewolnice kupione za nędznych parę dukatów.
Jedna nie miała w ogóle zębów; druga przedstawiała sobą widok, jakiego mo\na się spodziewać po
syfilisie w zaawansowanym stadium. Dwie pozostałe wzrok utkwiły gdzieś w nieokreślonym
punkcie poza ścianami pokoju i trwały w ten sposób nieruchomo. Wszystkie miały w spojrzeniu
poczucie klęski, z którą zdą\yły się ju\ pogodzić: ów smutek, który będzie im towarzyszyć a\ do
ostatniego i chyba ju\ nie tak odległego dnia. W gorącej i dusznej sypialni brakowało powietrza:
nie było czym oddychać. Ninna Sofia wyraziła swój sprzeciw krzykiem, po którym nastąpił długi i
przerazliwy płacz. Kiedy otworzyły się drzwi, Ninna spodziewała się ujrzeć swoją mamkę Olivę,
jak biegnie ku niej pełna troski i zaaferowania. W zamian w oczach jej rosła postać madonny Crety.
Po pierwszych trzech policzkach Ninna zrozumiała, \e jeśli przestanie płakać, mo\e nie będzie ju\
więcej tych uderzeń. Miała rację. Od tego czasu Ninna postanowiła sobie nigdy ju\ w \yciu nie
płakać. Tej obietnicy dotrzymała.
Duch jej stawał się coraz bardziej niepokorny, trudny i niebezpieczny. Ninna Sofia była
trujÄ…cym kwiatem.
Na nic się nie przydawały kary, których - oczywiście z miłości i dla jej własnego dobra - nie
szczędziła Ninnie madonna Creta. Nie pomagały baty ani wieczorna pokuta polegająca na
klęczeniu na ziarnach kukurydzy. śadnego wra\enia nie robił obraz kręgów piekielnych niechybnie
czekających na niepokornych grzeszników. Spoza długich i zawiniętych rzęs Ninna Sofia patrzyła
na swą opiekunkę zielonymi oczami coraz bardziej pełnymi złośliwej i przewrotnej inteligencji.
Ani śladu łez, tylko uśmiech Giocondy i szept:
- Skończyłaś ju\, madonno Creto?
Madonna Creta uznała, \e skoro dziewczynka jest na tyle dorosła, \e lekcewa\y te z
dobrego serca dawane jej nauczki, powinna ju\ sama zatroszczyć się o swoje utrzymanie i o to, czy
będzie miała co wło\yć do ust. Tak więc wcześniej ni\ przewidywała, madonna Creta poszła do
messera Girolama di Benedetto; \eby mu powiedzieć o swej nowej pupilce.
Messer Girolamo był jednym z najbogatszych fabrykantów jedwabiu w Wenecji i a\ do
zeszłego roku piastował godność priora tego cechu. Teraz, jako starzec, postanowił wycofać się z
\ycia publicznego i poświęcić bez reszty rozrywkom. Najwy\szy ju\ był czas, \eby wykorzystać
tych parę lat, które mu jeszcze zostały. Prawdę mówiąc, nigdy się nie zajmował czymś innym ni\
pró\niactwem, tyle \e teraz zamiast z kolegami grać w karty w cechowej kancelarii, mógł to robić
we własnym i o wiele bardziej przytulnym pałacu. Messer Girolamo di Benedetto miał dwie
słabości: karty i dzieci. Oczywiście nigdy by nie pozwolił, \eby go nazwać pedofilem. W końcu
có\ złego było w miłości do dzieci i we wspomaganiu ich od czasu do czasu pieniędzmi, zwłaszcza
jeśli rodzice byli biedni?
Cena, jakiej sobie za\yczyła madonna Creta, wydała mu się dość wygórowana, ale nie
protestował. Czego jak czego, pieniędzy mu nie brakowało. Choćby się starał, nie zdołałby ich
wydać a\ do końca \ycia. Jeśli nawet z przyzwyczajenia lubił się czasem potargować, w sprawach
tak delikatnych wolał nie myśleć o kosztach. Poprosił tylko madonnę Cretę, by mu dokładnie
opisała dziewczynkę. Messer Girolamo di Benedetto słuchał z nieobecnym wzrokiem i zdawało się,
\e ju\ z góry prze\ywa ten rozkoszny moment, gdy na własne oczy zobaczy Ninnę Sofię. Gdyby
wiedział, co go od tej małej Ninny spotka, chybaby wolał ju\ tu na miejscu umrzeć.
IV
O oznaczonej godzinie messer Girolamo pojawił się przed domem madonny Crety.
Przyszedł trochę za wcześnie, ale samo wejście do burdelu wymaga czasu, jeśli ktoś chce to zrobić
niepostrze\enie. Messer Girolamo musiał poczekać, a\ minie go paru przechodniów, a potem
zatrzymał się przed bramą jednego ze sklepów, bo dwie kobiety ucięły sobie długą pogawędkę
akurat przed drzwiami do lupanaru. Gdy wreszcie się rozstały i odeszły na tyle daleko, \e ju\ go
zobaczyć nie mogły, messer Girolamo nasunął na oczy kapelusz, by jego rondem zasłonić sobie
twarz, i lekkim krokiem wbiegł do niewielkiego atrium burdelu.
Niezamierzenie pogardliwym gestem messer Girolamo di Benedetto odmówił kieliszka
wina, którym go poczęstowała madonna Creta. Chciał jak najszybciej przystąpić do dzieła. Takie
okazje nie zdarzają się co dzień. Miłość do dzieci nieraz ju\ ściągała kłopoty na głowę messera
Girolama - dwukrotnie był oskar\ony publicznie o wykorzystywanie nieletnich. Choć wtedy udało
mu się sprawę załagodzić i uniknąć sądu dzięki paru dzwięczącym i bardzo konkretnym
argumentom , które oskar\ycielom trafiły do przekonania, od tego czasu wiele się w Wenecji
mówiło o gustach messera Girolama. Tutaj natomiast madonna Creta była gwarancją zachowania
sekretu. Cały jej interes opierał się przecie\ na dyskrecji. Właśnie dlatego messer Girolamo nie
odczuwał prawie \adnej przykrości, gdy płacił umówione dwadzieścia dukatów.
Madonna Creta zaprowadziła go do specjalnie przygotowanej na tę okazję sypialni. Stanęła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]