[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Tak, a co? Chcesz, żeby wróciła?
- Boże broń! Ma zniknąć z Rzymu.
- Dlaczego?
- Dla jej własnego bezpieczeństwa. Nie mogę ci jeszcze o tym powiedzieć.
- Myślałem, że jej nie lubisz.
- To nie znaczy, że chcę jej śmierci. Dopóki nie pozbędziemy się jej z miasta, i moja skóra
może być w niebezpieczeństwie.
- O Boże! Czemuś pozwolił pni mieszać się do polityki? To nie takie łatwe, Martinusie. Jest
wolnÄ… obywatelkÄ…...
- Co z twoim kuzynem w Neapolu, Antiochusem? Sprawię, że opłaci mu się ją zatrudnić za
wyższą gażę.
- No cóż...
- Każ jej podjąć pracę u Antiochusa pod innym imieniem. Załatw to po cichu, stary. Jeśli
wiadomość przecieknie, wpadniemy jak śliwka w kompot.
- Zliwka w kompot? Ha, ha. Bardzo śmieszne. Zrobię, co będę mógł. A teraz, co do tego
twojego starego weksla sprzed sześciu miesięcy...
O, rany, pomyślał Padway, znowu się zaczyna. Thomasus był zazwyczaj łatwy we
współżyciu, ale nie chciał albo nie umiał przeprowadzić najprostrzej transakcji finansowej bez
trzygodzinnego, szalonego dobijania targu. Chyba to po prostu lubił. Padway nie.
Jadąc znów drogą do Florencji, Padway żałował, że będąc w Rzymie nie zobaczył się z
Dorotheą. Nie ośmielił się. To jeszcze jeden powód, żeby szybko wydać za mąż Matasuntę.
Dorothea jest stosowniejsza dla niego, a przy tym nie mniej efektowna. Nie był w niej zakochany,
ale prawdopodobnie będzie, gdy lepiej ją pozna. Tak sobie na zimno kalkulował.
Ale teraz ma za dużo innych zajęć. Jeśli tylko znajdzie czas na odpoczynek, odeśpi zarwane
noce, zajmie się tym, co go naprawdę interesuje, i trochę się rozerwie! Lubił rozrywkę jak każdy
normalny człowiek, nawet jeśli ten "normalny człowiek" uznałby jego poglądy w tej kwestii za
cokolwiek osobliwe.
Ale czynna natura pchała go do akcji. Wiedział, że jego pozycja spoczywa na kruchej
podstawie wpływu, jaki wywiera na starego, nielubianego króla. Dopóki zadowala Gotów, nie będą
się mieszać, przyzwyczajeni pozostawiać administrację w rękach obcoplemieńców. Co będzie, gdy
Thiudahad umrze? Padway miał jeszcze wiele siana do zwiezienia, a chmury burzowe wisiały już
nad stodołą.
We Florencji Martin przekazał czynności urzędowe i zajrzał do swego przedsiębiorstwa. Tym
razem rachunki nie wykazywały nieprawidłowości. Albo chłopcy już nie kradli, albo nauczyli się
to ukrywać.
Fritharik ponowił prośbę o wyjazd z Padwayem. Pokazał z dumą swój wysadzany klejnotami
miecz. Spłacił dług i posłał po niego do Rzymu. Oręż rozczarowała Padwaya. Kamienie nie miały
szlifu, były zaledwie polerowane. Sztuka jubilerska jeszcze nie zdążyła się rozwinąć. Mimo to
Fritharikowi odzyskana broń dodawała jakby wielkości do i tak imponującej postawy. Martin,
wbrew sobie, ustąpił. Mianował kompetentnego i najwyrazniej uczciwego Nervę dyrektorem
naczelnym.
W dwudniowej przeprawie przez Apeniny pózna burza ob:epiła ich śniegiem. Przybyli do
Rawenny jeszcze szczękając zębami. Wilgotny klimat miasta i intrygi przygnębiły Padwaya.
Denerwowała go sprawa Matasunty. Odwiedził ją z nieszczerymi objawami miłości. Pragnął
wyjechać, było jednak wiele spraw państwowych do załatwienia.
Urias zgłosił gotowość wstąpienia na służbę.
- Namówiła mnie Matasunta. To wspaniała kobieta, nieprawdaż?
- O, z pewnością - odrzekł Padway. Wyczuł jakby cień poczucia winy w słowach
prostolinijnego Uriasa, gdy ten mówił o księżniczce. Uśmiechnął się w duchu. - Mam pomysł
zorganizowania stałej szkoły wojskowej na wzór bizantyjski, która by kształciła gockich oficerów.
Ty stanÄ…Å‚byÅ› na czele.
- Co? Słowo daję, miałem nadzieję, że wyznaczysz mi dowództwo na granicy.
A więc, myślał Martin, nie on jeden nie lubi Rawenny. - Nie, mój drogi panie. To musi być
zrobione dla dobra królestwa. Sam się nie podejmę, bo Goci uważają, że tylko oni znają się na
wojnie. Poza tym potrzebuję wykształconego, inteligentnego człowieka, żeby poprowadził te
sprawy. Ty jesteś jedyny w zasięgu wzroku.
- Ale, najświetniejszy Martinusie, próbowałeś kiedy nauczyć czegokolwiek gockiego oficera?
Przyznaję, że szkoła jest potrzebna, ale...
- Wiem, wiem. Większość nie umie czytać i pisać i patrzą z góry na tych, którzy umieją.
Dlatego wybrałem ciebie. Jesteś poważany i jeśli ktokolwiek może nalać im oleju do głowy, to
właśnie ty. - Uśmiechnął się życzliwie. - Nie nalegałbym tak bardzo na pozyskanie ciebie, gdyby
chodziło o zwyczajną służbę.
- Dziękuję. Umiesz zjednywać sobie ludzi.
Padway podzielił się z Uriasem kilkoma obserwacjami. Największą słabością Gotów jest
brak współdziałania konnych lansjerów i pieszych łuczników. Bardzo potrzebni są zarówno
niezawodni piesi pikinierzy, jak i jezdni łucznicy po to, aby stworzyć zgrany oddział. Opisał też
kuszę i inne rodzaje uzbrojenia. Dodał:
- Potrzeba pięciu lat, żeby wyszkolić dobrego łucznika, podczas gdy kuszę rekrut opanowuje
w kilka tygodni. I gdybym znalazł paru dobrych płatnerzy, pokazałbym ci zbroję, która waży
połowę tego, co kolczugi łuskowe, a lepiej chroni przed ciosami i równie mało krępuje ruchy. -
Uśmiechnął się. - Możesz się spodziewać szemrania ze strony konserwatywnie nastrojonych Gotów
na te nowomodne wymysły.
- Rozumiem. Jeśli kogo za to powieszą, to mnie, a nie ciebie. Tak jak z tą książką o
astronomii, która wyszła pod nazwiskiem Thiudahada; każdy klecha stąd aż do Persji kręci na nią
nosem. Odpowiedzialność spadła na biednego starego króla, ale wiem, że to ty dostarczyłeś mu
wiadomości. Doskonale, przyjacielu, będę kozłem ofiarnym.
Padway bardzo się zdziwił, gdy kilka dni pózniej Urias pokazał się z całkiem niezłą kuszą, bo
chociaż urządzenie było dość proste i sporządził kilka szkiców do niego, to z własnego
doświadczenia wiedział, jak trudno było wydobyć od współczesnego rzemieślnika cokolwiek, z
czym wcześniej nie miał do czynienia. Trzeba było nad nim stać, sześć razy poprawiać partaninę i
w końcu samemu wszystko zrobić od nowa.
Spędzili popołudnie w wielkim lesie sosnowym na wschód od miasta, strzelając do celu.
Fritharik okazał się niewiarygodnie dobrym strzelcem, chociaż okazywał pogardę dla kuszy jako
broni niegodnej wandalskiego rycerza.
- Mimo wszystko - stwierdził - bardzo dobrze się z niej mierzy.
- Owszem - odparł Padway - wśród mojego ludu krąży legenda o strzelcu, który obraził
urzędnika i musiał za karę zestrzelić jabłko z głowy swojego syna. Tak też zrobił, nie czyniąc
chłopcu krzywdy.
Po powrocie Martin dowiedział się, że na następny dzień ma wyznaczone spotkanie z posłem
Franków. Wysłannik, niejaki hrabia Hlodovik, był wysokim mężczyzną ze szczęką jak kufer. Jak
większość Franków golił zarost z wyjątkiem wąsów. Wyglądał wspaniale w czerwonej jedwabnej
tunice, złotych łańcuchach i bransoletach i w usianym klejnotami pasie rycerskim. Padway
osobiście sądził, że gołe gruzłowate nogi wystające z krótkich pantalonów ujmują mu nieco
dostojności. Co więcej, Hlodovik wyraznie cierpiał z powodu kaca.
- Matko Boska, jak mi się chce pić - wychrypiał. - Czy zechciałbyś coś w tej sprawie zrobić,
przyjacielu kwestorze, zanim zaczniemy rozmowy?
Padway kazał mu dać trochę wina. Hlodovik pił długimi łykami.
- Ach! Teraz lepiej. A zatem, przyjacielu kwestorze, nie mogę powiedzieć, żeby mnie tu
dobrze traktowano. Król spojrzał na mnie tylko kątem oka i powiedział, że ty się zajmiesz sprawą.
Czy tak wygląda właściwe przyjęcie posła króla Theudeberta, króla Hildeberta i króla Hlotokara?
Popatrz tylko! Aż trzech królów!
- Rzeczywiście, mnóstwo królów - przyznał Padway z łagodnym uśmiechem. - Pozostaję pod
wrażeniem. Nie powinieneś się obrażać, mój panie hrabio. Nasz król jest starym człowiekiem i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl
  • Strona Główna
  • Shade, Mike Carved from Gold
  • Kasia GaśĄparik śÂšwiatśÂ‚o we mgle
  • Dav
  • Faith V Smith [Bound by Blood, The Legends 01] Kensington's Soul (pdf)
  • Ayre, Solange One Thousand Br
  • Dzieje ludzkiej duszy(1)
  • James Follett Earthsearch 01 Mindwarp
  • DePalo Anna Pakt z diabćąĂ˘Â€Âšem
  • Cook Robin ROK INTERNY
  • Perry Steve Conan prowokator
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl