[ Pobierz całość w formacie PDF ]
szpitalu w dowolnej porze było tysiące rzeczy do zrobienia, jak sprawdzenie
sączków, szwów, ulżenie pacjentowi leżącemu w niewygodnej pozycji, ponowne
przyłączenie kroplówki. Pielęgniarki na Hawajach radziły sobie świetnie z
płynem IV. W czasach studenckich była to robota dla nas. Ani śnieg, ani deszcz
nie chronił nas przed wezwaniem o wpół do czwartej i przemierzaniem
opustoszałych ulic Nowego Jorku, aby dotrzeć gdzieś w celu przełączenia IV.
Kiedyś w zimowy wieczór wezwano mnie do faceta, który chyba w ogóle nie miał
żył. Psiocząc i złorzecząc, udało mi się wprowadzić w jego rękę delikatną igłę
stosowaną w chirurgii dziecięcej. Pózniej przez deszcz dotarłem w końcu do
ciepłego łóżka, skąd po pół godzinie znów wyrwał mnie nagły telefon. Była to
ta sama pielęgniarka, na pół skruszona, na pół rozgniewana. Chciała zamocować
rurkę taśmą i przypadkiem nastąpiło zerwanie.
Na oddziale jest zawsze kupa roboty. Pielęgniarki przeważnie dają sobie radę,
ale lekarz, jeżeli już tam jest, też nie narzeka na brak zajęcia. Ja znikałem
szybko. Przed powrotem do siebie chciałem zrobić jeszcze tylko jedno -
zobaczyć panią Takura na intensywnej terapii. Miałem nadzieję, że Jane była na
tyle rozsądna, żeby się przykryć przed zaśnięciem. Było już dobrze po północy.
Nigdy nie używaliśmy pełnej nazwy, mówiliśmy po prostu IT.
Stażysta słyszał na okrągło różne nazwy, skróty, inicjały i cały ten żargon,
ale IT miało szczególne znaczenie. Tam się ciągle coś działo. Szansa wezwania
na intensywną terapię przynajmniej dwukrotnie w ciągu nocy była duża, a
prawdopodobieństwo braku wiedzy o tym, co należy zrobić, znacznie większe.
Przychodziła refleksja nad efektami czterech lat kosztownych studiów w
akademii. Uczyliśmy się o odruchu Schwartzmana. Dwa wykłady na ten temat,
chociaż nikt nie wiedział, czy to w ogóle występuje. Zwariowana sytuacja, gdy
lekarz wie wszystko o chorobie, która może wystąpić, a mniej od pielęgniarki o
jakimkolwiek przypadku na intensywnej terapii. Gdyby u pacjenta wystąpił
odruch Schwartzmana, byłbym szczęśliwy.
Mogłem szczegółowo rozprawiać na przykład o tym, jak pod mikroskopem wygląda
kanalik kręty. Jeśli natomiast chodzi o działania praktyczne, w akademii nie
mieliśmy na to czasu, a patologowi wcale na tym nie zależało.
Pielęgniarki w czasie trzyletniej nauki przeważnie nosiły baseny. Zdawałem
sobie sprawę, że taka opinia jest krzywdząca, ale jak to porównać z ładunkiem
wiedzy, który my musieliśmy opanować. Na intensywnej terapii ja też nadawałem
się tylko do basenów. Często chciałem stamtąd zwyczajnie uciec, zanim stałoby
się coś, co wymagałoby inteligentnego działania.
Stażysta powinien nabierać praktycznych doświadczeń na podstawie tego, co się
wokół niego dzieje. Gdyby częściej stykał się z codzienną praktyką w czasie
studiów, radziłby sobie lepiej, a i pacjentom wyszłoby to na zdrowie.
W normalnym szpitalu nikogo nie obchodzi wiedza o odruchu Schwartzmana.
Chirurg patrzy na szwy.
- Słabe - mówi. - Bardzo słabe.
Pielęgniarka chce wiedzieć, ile izuprelu dodać do pół litra wody i dekstryny.
- Ile pani dotychczas stosowała?
- Przeważnie pół miligrama.
- Hmm, to będzie dobrze.
Nie było kogo zapytać, czy izuprel to to samo co izopreterenol. Czy ona
chciałaby wiedzieć o promienistości wzgórza, jąder brzusznych móżdżku? Nie, i
zupełnie słusznie, bo to nie pomoże nikomu na IT. Co za życie.
Z takimi myślami wchodziłem na IT przez obrotowe drzwi. Jak zwykle speszyło
mnie zadziwiające połączenie science fiction i najzwyklejszej rzeczywistości.
Z sufitu i ścian zwisały jakieś tajemnicze przyrządy. Pełno było przycisków,
guzików i monitorów. Odgłosy pracy respiratorów łączyły się w jedną symfonię z
pikaniem monitorów oraz cichym popłakiwaniem jakiejś matki pochylonej nad
stojącym w rogu łóżkiem.
Wszystkie te urządzenia poruszały się i mrugały. Często sprawiały wrażenie
bardziej żywych niż pacjenci, których życie chroniły. Chorzy leżeli bez ruchu
z ogromnymi opatrunkami, przyłączeni plastykowymi rurkami do butelek wiszących
na stojakach. Cała ta mieszanina tworzyła niesamowite i tajemnicze środowisko.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]