[ Pobierz całość w formacie PDF ]
by go z tego nie wybronił. Nikt inny nie doprowadziłby do uniewinnienia. A gdyby poszedł do
więzienia, czyli tam, gdzie powinien się był znalezć, nie byłoby żadnego morderstwa, a ona nie
potrzebowałaby adwokata.
Zacząłem protestować, kłócić się z nim. Chciałem, żeby zrozumiał, że nie zrobił nic złego, że
żaden z nas nie zrobił nic złego.
Tak, tak, wiem, to nie nasza wina. Ale czy nie widzisz, Josephie, tego długiego łańcucha
przyczyn i skutków, który zapoczątkowałem, przyjmując ją do swojego domu? Wszystko, co
robimy, ma jakieś konsekwencje. Wszystko! A teraz, po tylu latach, wydarzyło się jeszcze jedno
morderstwo i żaden z nas nie wie, czy na tym się skończy.
Rozdział 17
Horace Woolner zagłębił się w ciężki, obity tapicerką fotel, który przeniósł z biura
prokuratora okręgowego do pokoju sędziego sądu objazdowego. Wpatrywał się we mnie szeroko
otwartymi oczami, wykrzywiajÄ…c z niedowierzaniem usta.
Nie wiedziałem, że miał dziecko. Nigdy o tym nie mówił. Ani razu przez te wszystkie lata.
Jakie to musi być okropne, stracić jedyne dziecko! Odwrócił głowę i umilkł. Patrzył na swoje
czarne, lśniące buty, pieczołowicie zasznurowane na drewnianych stopach. Spojrzał na mnie,
jakby nagle przypomniał sobie o mojej obecności i potrząsnął głową. Utrata dziecka jest
gorsza, znacznie gorsza. Opierając ręce na poręczy, Horace podciągnął się i oparłszy łokcie o
blat biurka, spojrzał prosto na mnie.
Co jeszcze ci powiedział? Dlaczego przyszła do niego wczoraj?
Zacząłem odpowiadać, ale mi przerwał.
Nie, chodzi mi o to, dlaczego wczoraj? Dlaczego nie kiedy indziej? Dowiedziałem się kilku
rzeczy. Mówiłem ci, że podzwonię.
Denise Morel została wypuszczona prawie trzy miesiące temu, po odsiedzeniu czterech i pół
roku ze swojego dwudziestoletniego wyroku. Zaczął kołysać głową jak zawsze, kiedy opisywał
jakiÅ› zadziwiajÄ…co chory aspekt prawa karnego.
Cztery i pół roku z dwudziestoletniego wyroku za morderstwo drugiego stopnia. Pół
wyroku to normalne, o jednej trzeciej rzadko się słyszy. Ona wyszła po odsiedzeniu mniej niż
jednej czwartej kary. Jak sądzisz, w jaki sposób jej się to udało?
Nie potrafiłem zgadnąć, ale nie byłem szczególnie zaskoczony tym, co mi powiedział.
Była modelową więzniarką. Chodziła na wszystkie możliwe zajęcia, na każdy typ terapii.
Wstąpiła do klubu Anonimowych Alkoholików i Anonimowych Narkomanów. Jeżeli
organizowano jakieś spotkanie, ona zawsze się na nim pojawiała. Skończyła szkołę średnią i
zapisała się do college u. Brała każdą pracę, jaką udało jej się znalezć. I przyznawała się do
całkowitej odpowiedzialności za to, co się wydarzyło. Powiedziała swojemu terapeucie, że Morel
od dawna ją bił, ale mogła od niego odejść i powinna była to zrobić. Zamiast tego zabiła go. Nie
zamierzała temu zaprzeczać, nie próbowała tego minimalizować . Tak, to jej słowo. Ciekawe,
jak szybko tacy ludzie przyswajają sobie słowa, które uznają za skuteczne. Powiedziała
terapeucie o córce. Przyznała, że wiedziała, co Morel jej robił, i przyznała się do
krzywoprzysięstwa. Powiedziała, że zrobiła to, bo była narkomanką, a jeszcze bardziej obwiniała
się za rzeczy, które robiła i pozwalała robić mężowi kiedy ćpała. Duża, siwiejąca głowa
Horace a Woolnera przestała się kiwać. Była idealną więzniarką chrząknął idealną
kandydatką do rehabilitacji. Robiła wszystko, jak trzeba, mówiła wszystko, co i jak trzeba. Nie
chciała minimalizować swojej odpowiedzialności . To dosłowny cytat z ostatniego raportu
psychologa, w którym rekomenduje ją do wcześniejszego zwolnienia. Horace pochylił się do
przodu. A teraz, jak się okazuje, idealna więzniarka dawała również dobremu doktorowi
Harrisonowi Burtowi, poważanemu psychologowi więziennemu, dodatkowe powody, żeby
pozytywnie rozpatrzył jej sprawę.
Dlaczego miałaby zmieniać coś, co tak świetnie sprawdzało się wcześniej? To była nie tylko
jedyna wiedza, jaką posiadała, to było to, czym w istocie sama była.
Jak się o tym dowiedzieli? zapytałem.
Denise nie potrafiła trzymać języka za zębami. Pochwaliła się paru koleżankom, co robiła z
Burtem. Kiedy wyszła z więzienia, jedna z tych koleżanek stwierdziła, że spróbuje tego samego
sposobu. Ale Burt nie chciał się na to zgodzić, więc zagroziła, że opowie o tym, co wyprawiał z
Denise. Horace uniósł brwi. Trzeba Burtowi przyznać, że postąpił, jak należy. Od razu
poszedł do dyrektorki i opowiedział o wszystkim, co robił z Denise. Powiedział, że żadna z tych
rzeczy nie wpłynęła na jego profesjonalny osąd przerwał i spuściwszy wzrok, potrząsnął głową.
To jeszcze nie wszystko powiedział, podnosząc wzrok na tyle, żeby mnie widzieć. Biedny
fąjfus zakochał się w Denise. Facet ma czterdzieści pięć lat, jest po rozwodzie, mieszka sam.
Myślał, że się pobiorą. Wprowadziła się do niego zaraz po wyjściu z więzienia. Tydzień pózniej
pożyczyła jego samochód. Powiedziała, że musi kogoś odszukać. Już nigdy jej nie zobaczył.
Ani samochodu, idę o zakład.
No właśnie kontynuował. A teraz jest już po wszystkim. Niezła była, co?
A co się stało z Burtem? zapytałem, zaciekawiony stopniem, w jakim zdołała zniszczyć
cudze życie.
Sprawa została wyciszona. Zrezygnował z pracy w więzieniu. Ale nadal ma licencję. Nadal
może praktykować. Powiedział dyrektorce... cóż, chyba wiesz, co powiedział.
%7Å‚e przejdzie terapiÄ™?
Dokładnie. To taka ich zawodowa pułapka. Każdy problem da się rozwiązać za pomocą
rozmowy.
Z jedną ręką na biurku, a drugą na poręczy fotela, Horace wstał. Wolnym skrętem bioder
postawił jedną nogę do przodu, a potem drugą, aż podszedł do okna. Oparł ramię o framugę i
włożył ręce w kieszenie.
Powiedz, co ci mówił Leopold? Dlaczego Denise przyszła wczoraj do niego? Patrzył
gdzieÅ› daleko przed siebie.
Powiedział, że na początku jej nie poznał. Kiedy powiedziała mu, kim jest, zapytał, czego
chce. Nie chciał jej zapraszać do środka, ale powiedziała, że musi z nim porozmawiać o swojej
córce. To była tylko wymówka, tak przynajmniej mu się wtedy wydawało. Teraz nie jest tego
taki pewien.
Horace odwrócił się od okna i spojrzał na mnie pytająco.
Powiedziała, że chodzi o córkę. Przeprosiła, że go nachodzi. Ale kiedy ją wpuścił do
środka, zaczęła błagać o pieniądze. I wtedy poszedł do kuchni. Nie zamierzał dawać jej pieniędzy
ani niczego innego, ale nie chciał narobić sobie kłopotów. Zdecydował, że pozwoli jej się
wygadać, a potem spróbuje spławić, mówiąc, że wszystko przemyśli. Myślał, że jeżeli uda mu się
ją uspokoić, wszystko rozejdzie się po kościach, ale powiedział, że nigdy nie widział jej tak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]