[ Pobierz całość w formacie PDF ]
i księcia, Morgana, która przyszła na świat obdarzona pewny-
mi nadprzyrodzonymi zdolnościami, przejrzała mój stosun-
kowo prosty podstęp i bez trudu rozpoznała Utera. Zapałała
do niego wielką nienawiścią, którą przeniosła pózniej na jego
syna, swojego przyrodniego brata. Kiedy dorósł i objął wła-
dzę, uwiodła go i urodziła syna Mordreta. Był to pierwszy akt
jej zemsty.
Merlin zaczerpnął powietrza i po chwili mówił dalej.
- Morgana pragnęła osiągnąć podwójny cel: posadzić
Mordreta na tronie Artura oraz sprawić, by to właśnie on
odnalazł Graala. Mordret nie jest rycerzem bez skazy, nie
ma czystego serca, o jakim mówi przepowiednia, lecz jego
matce to nie przeszkadza. Nie zależy jej, by na ziemi zapa-
nował okres tysiącletniej szczęśliwości. Jej żywiołem jest
Zło, a Zło zapanuje na świecie, jeżeli Graal trafi w ręce ko-
goś innego niż Wybrany.
Lancelot słuchał z rosnącym zainteresowaniem, a starzec
kontynuował wypowiedz:
- Pojawienie się na dworze tajemniczego młodzieńca bez
imienia w wigilię świętego Jana przestraszyło Morganę, która
zna na pamięć każde słowo przepowiedni. Próbowała wcią-
gnąć cię w pułapkę Zdradzieckiego Aoża, lecz wyszedłeś z niej
obronną ręką. Zrozumiała wtedy, że musi się ciebie pozbyć.
Przy całej swej przebiegłości Morgana nie wiedziała jednak,
gdzie ukryty jest Graal, dlatego nie przypuszczała, że trafiłeś
do króla Pellesa. Nie wiedziała, że przez to, iż nie zadałeś Dwu
Pytań, przestałeś być Wybranym i nie stanowisz już dla niej
216
zagrożenia. Nie wiedząc, jak cię zniszczyć, postanowiła wyko-
rzystać twoją jedyną słabość: miłość do królowej. Wiedz, mój
chłopcze, że Ginewra cię kochała, kochała ponad wszystko na
świecie, ponad życie. Jej miłość do ciebie była silniejsza niż po-
czucie honoru i wierności Arturowi. Pamiętaj też, że im więk-
sza jest miłość, tym większa towarzyszy jej zazdrość. Morga-
na, która jak nikt inny zna się na złych uczuciach, doskonale
o tym wiedziała. Pokazała jej scenę, kiedy ty i Ellana, córka
Króla Rybaka... Sam wiesz, do czego wtedy doszło.
- Ellana! - zawołał oburzony Lancelot. - Obym jej nigdy
nie poznał.
-Mylisz się, mój drogi. Noc spędzona z nią była po-
trzebna.
- Do czego?
- Nie czas o tym mówić. To już ciebie nie dotyczy. Na
dziś koniec. I tak za dużo powiedziałem.
Merlin wstał i wolnym krokiem zaczął się oddalać.
- Zegnaj, mój chłopcze. I strzeż się Morgany.
Lancelot nie wiedział, co odpowiedzieć. Słowa Merlina
wstrząsnęły nim do głębi serca. Odkąd usłyszał zdanie: Gi-
newra cię kochała, kochała ponad wszystko na świecie", nie
mógł doczekać się chwili, gdy padnie przed nią na kolana
i wyjaśni powody nieporozumienia, które ich rozdzieliło.
Odwrócił się i wszedł na schody prowadzące z Powietrzne-
go Więzienia na górę do zamku.
Wiwiana ociągała się z odejściem i kiedy starzec był już
blisko drzwi, zawołała:
- Merlinie, zaczekaj!
Odwrócił się zaskoczony.
- Chcę ci coś powiedzieć.
- SÅ‚ucham.
217
- Wiedz Merlinie, że mimo wszystko cię kochałam.
Pokiwał głowa z niedowierzaniem.
- Kiedy?
- Były takie chwile.
Merlin roześmiał się cicho i wszedł do szałasu.
3. Dolina bez Powrotu
Lancelot postanowił spędzić resztę dnia z Wiwianą
i przenocować w jej zamku. Spacerowali razem po polach
i łąkach, ciesząc się wzajemnie swoją obecnością. Patrząc na
znajomy krajobraz, Lancelot wspominał beztroskie dzieciń-
stwo, kiedy nie myślał o dorosłym życiu i nawet nie przy-
puszczał, jakie przygody zgotuje mu los.
- Nie gniewasz się na mnie? - zapytała niespodziewanie
Wiwiana, gdy znalezli siÄ™ nad brzegiem rzeki.
- Za co miałbym się gniewać?
- Poniekąd to za moją przyczyną zboczyłeś z drogi do
Celu, jaki mogłeś osiągnąć.
- Mam teraz inny cel. Porzućmy już tamten temat.
Wieczorem spożyli razem wieczerzę, a następnie - jak za
dawnych czasów - Lancelot rozegrał partię szachów z Kara-
dokiem. Tym razem stary nauczyciel wygrał bez trudu. Młody
rycerz zbyt zajęty był myślą o rychłym spotkaniu z Ginewrą,
podczas którego wyjaśni przyczyny fatalnego nieporozumie-
nia. Niepokoił się, czy zechce go przyjąć, dziwiąc się zarazem
jej zazdrości. Przecież nie chciał zdradzić królowej, a jeśli już to
uczynił, to wyłącznie dlatego, że ta druga przybrała jej postać.
Wczesnym rankiem, zanim Wiwiana się obudziła, opuścił
zamek. Chciał oszczędzić jej i sobie goryczy pożegnania.
218
Dosiadł wierzchowca, wziął też z sobą luzaka, którego pro-
wadził na lonży. Po pięciu dniach przebył kanał i znalazł się
w wyspiarskiej części królestwa Logru.
Znieg stopniał, błotniste drogi stały się grząskie, pełne
kałuż. Aąki pokrywała żółta, rzadka trawa, a na tle szarego
nieba rysowały się czarne kikuty bezlistnych drzew. Zbliżał
się zmierzch, lecz Lancelot nie zatrzymał się w Lawenorze.
Postanowił nie tracić czasu na nocleg, by jak najszybciej do-
trzeć do Kamelotu. Robiło się ciemno, kiedy na skrzyżowa-
niu dróg przecinających rozległą równinę, zobaczył znajomą
sylwetkę karła z wózkiem.
Woznica okręcił końce lejców wokół palców i zapadł
w drzemkę. Na odgłos końskich kopyt obudził się nagle
i podskoczył z wrażenia.
- Paniczu, ty tutaj?! - zawołał. - O tak póznej porze?
Musiałeś chyba zabłądzić.
- Powiedz lepiej, co ty robisz w tych okolicach. Ostatnim
razem widzieliśmy się zupełnie gdzie indziej.
- Mój wózek potrzebny jest wszędzie. Rozbójnicy, mor-
dercy i zdrajcy popełniają nikczemne czyny w całym kraju.
A ty, rycerzu, nadal szukasz swojej ukochanej?
- Być może. Oświadczam ci jednak, że nigdy więcej nie
wsiądę na twój wózek, choćby nie wiem, co się działo!
Karzeł roześmiał się szyderczo.
- Rozbawiłeś mnie wtedy, paniczu. W moim zawodzie
rzadko mam okazję do śmiechu. Musisz kochać tę damę
ponad życie, skoro pozwoliłeś się tak upokorzyć.
- Nad życie, dobrze to ująłeś.
- Mam nadzieję, że kiedy przybędziesz do Karahais,
przyjmie cię tak, jak na to zasługujesz - rzekł i wyciągniętą
ręką wskazał drogę prowadzącą na zachód.
219
- Mylisz się - odparł Lancelot. - Spotkam ją w Kamelocie.
- Udasz się, dokąd zechcesz, paniczu, lecz jeżeli szukasz
tej samej damy, którą widziałem w dniu świętego Jana
z Czarnym Rycerzem i jego rudymi zbirami, to zapewniam,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]