[ Pobierz całość w formacie PDF ]
możliwe, że z taką łatwością dzwignąłeś ten wielki ciężar?
Tuanne nie odezwała się, lecz widać było, że Elashi wyraziła również jej pytanie.
Ta drobnostka? Conan wzruszył ramionami. To nic takiego. Chodzcie, musimy
znalezć jakiś nocleg. Rankiem odnajdziemy Skeera i zakończymy całą tę sprawę.
IX
Wartownik nad Północną Bramą Opkothardu nie pamiętał, kiedy widział dziwniejszych
gości odwiedzających gród. Wczoraj pojawił się pielgrzym, który wyglądał bardziej na
obieżyświata niż Prawdziwego Wyznawcę. Potem ten umięśniony barbarzyńca w białej
skórze, w towarzystwie dwóch kobiet, z których jedna była bez wątpienia kapłanką
Bezimiennego.
Jej spojrzenie zmroziło go do szpiku kości i czym prędzej wpuścił ich do miasta, by nie
ściągać na siebie gniewu osoby służącej Temu, Który Nie Ma Imienia. Potem, już po
zmierzchu, pośród ciemności przybyło sześciu kapłanów, ale jak sądził wartownik, nie
przejmowali się zbytnio mrokiem, gdyż wszyscy bez wyjątku byli niewidomi. %7ładen z nich
nie uczynił choćby jednego fałszywego kroku, ani razu się nie potknął i strażnik był gotów
obejść pół miasta, aby tylko nie spotkać żadnego z nich w jakiejś ciemnej uliczce. Na koniec
zaś, tuż przed zakończeniem jego warty do bramy miasta zbliżyła się samotna postać w
długiej szacie.
Kto idzie? zawołał wartownik.
Jam jest Malo, adept zakonu Suddy.
Strażnik znał ten zakon, choć wyznawcy Suddy rzadko odwiedzali Opkothard.
Ten wszakże nosił za pasem miecz, a do tej pory wartownik nie widział, by którykolwiek z
mnichów był jawnie uzbrojony. Mimo to nie do niego należało osądzać reguły rządzące
pomniejszymi zakonami.
Mnich został wpuszczony do grodu i w końcu zapanował spokój.
Wyczuwam to, czego szukamy rzekła Tuanne. Tędy.
Przed nimi wiła się kręta uliczka prowadząca przez ubogą dzielnicę miasta. Księżyc, jeśli
świecił, przesłonięty był gęstą pokrywą chmur i jedyne światło pochodziło od dymiących
pochodni umieszczonych w sporej odległości jedna od drugiej na ścianach domów.
Jako że Skeer widział nas wszystkich, najlepiej będzie, jeśli wezmiemy go przez
zaskoczenie rzekł Conan. Proponuję, abyśmy teraz znalezli jakiś nocleg i posiłek.
Wstaniemy wcześnie.
Dobry pomysł stwierdziła Elashi.
Przed nami jest oberża powiedziała Taunne.
Conan zmrużył powieki i wbił wzrok w ciemność. Jego oczy, choć bystre, nie dostrzegły
szyldu oberży.
Taunne zachichotała. Po raz pierwszy Elashi i Conan słyszeli, aby się śmiała.
Przywykłam do ciemności stwierdziła. Miałam na to sporo czasu&
Poprowadziła ich w głąb wąskiej uliczki i nozdrza Conana wychwyciły woń smakowitej
strawy. Zlinka napłynęła mu do ust. Oprócz korzonków od kilku dni nic nie jadł, a mięso
wilka pozostawił nietknięte.
Dotarli do oberży, kamiennej budowli z drewnianymi drzwiami i okiennicami. Nad
wejściem wisiał spory szyld nie pomalowana deska, na której wypalono wizerunek pająka.
Conan nie rozpoznał słów wypalonych rozżarzonym żelazem pod wizerunkiem.
Elashi wzdrygnęła się.
Znam tę nazwę. To nazwa olbrzymiego pająka, wielkości męskiej dłoni. Widziałam je
na pustyni.
Jadowite? spytał Conan.
Nie. Mój lud mówi, że ich ukąszenia są bolesne, ale nie zabójcze. To obrzydliwe i
włochate stworzenia.
Conan odegnał od siebie natrętne myśli. Nie przejmował się tym, że coś jest obrzydliwe i
włochate. Jadowitość była dlań o wiele ważniejszą sprawą.
Skeera nie ma w środku stwierdziła Tuanne. W każdym razie nie ma tam
talizmanu, a nie wyobrażam sobie, aby nasz złodziej mógł się z nim rozstać choćby na chwilę.
Conan pokiwał głową.
W takim razie wejdziemy do środka i posilimy się.
Na ścianach gospody wisiały grube łuczywa wypełniając wnętrze żółtawym blaskiem. W
izbie głównej stało lub siedziało czterech mężczyzn i dwie kobiety. Jedli, gawędzili lub po
prostu radowali się ciepłem buchającym z wielkiego kominka umieszczonego w rogu
pomieszczenia.
Tuanne podeszła do drewnianego stołu przy kominku, a Elashi i Conan szli tuż za nią.
Goście popatrzyli leniwie na nowo przybyłych, ale nikt się nie odezwał.
Po chwili do trójki wędrowców podeszła korpulentna kobieta w zaplamionym fartuchu.
Czego życzycie sobie na dzisiejszy wieczór, wędrowcy?
Wina odrzekł Conan. I jadła, chleba, mięsiwa i co tam macie.
Niestety, o wielki panie, nie mamy mięsiwa. Nic nie zostało. Mam jeszcze ser, ostry i
zielony, czarny chleb i tyle wina ile dusza zapragnie.
Conanowi ckniło się za solidnym połciem wołowiny, ale już dawno temu nauczył radzić
sobie z tym, co było.
Niechaj tak będzie, zacna oberżystko, przynieś zatem, co masz.
Oddaliła się kaczym chodem i po chwili powróciła niosąc półmisek z dwoma bochenkami
czarnego chleba, wielką jak ludzka głowa gomółką wonnego sera i trzy mosiężne kubki. Po
chwili doniosła dwie butelki wina i postawiła je na stole.
Cztery sztuki srebra za strawę oznajmiła.
Macie tu wolny pokój?
Kobieta spojrzała znacząco na Conana i uśmiechnęła się.
Jeden dla trojga?
Tak.
Oczywiście, oczywiście. Jeszcze cztery sztuki srebra.
Jaki jest w tym mieście przelicznik srebrników na sztukę złota? zapytał Conan.
Kobieta zawahała się chwilę i znów się uśmiechnęła.
Nie da się oszukać mężczyzny, który potrafi zająć się naraz dwiema kobietami
powiedziała. Dziesięć do jednego.
Słyszałem, że piętnaście odrzekł szybko Conan.
Może w innych dzielnicach. Tu powiedziałabym raczej dwanaście do jednego.
Cymmerianin nie zamierzał targować się, kiedy jedzenie stało już przed nim na stole.
Podał kobiecie złotą monetę.
Masz tu, za jadło i pokój. Reszta dla ciebie, za usługę.
Wielceście hojni, młodzieńcze kobieta wzięła monetę i oddaliła się.
Chleb nie był ciepły, ale także nie czerstwy. Ser istotnie był dość ostry, a wino słodkie i
mocne. Conan jadł ze smakiem, podobnie jak Elashi. Tuanne nie skosztowała niczego, ale na
wypadek gdyby ktoś ją obserwował, udawała, że pogryza kawałek sera i popija winem.
Po posiłku oberżystka pokazała im pokój. Mieścił się na piętrze przy schodach. Był mały,
ale schludny i czysty. Niestety pojawił się też mały kłopot.
Jest tylko jeden siennik stwierdziła Elashi.
Ale na pewno wystarczy dla trojga odparła oberżystka uśmiechając się lubieżnie.
Przynieś jeszcze jedną matę rozkazała kobieta pustyni.
Oberżystka skinęła głową i odwróciła się. Wychodząc mruknęła pod nosem, ale na tyle
głośno, aby ją usłyszeli.
Kłopoty w raju, co?
Conan uśmiechnął się, ale natychmiast spoważniał, gdy Elashi spiorunowała go wzrokiem.
Podzielę z tobą łoże, Conanie oświadczyła Tuanne. Noc jest zimna, a twoje ciało
takie gorące.
Reakcja Elashi była zgoła niespodziewana. Kiedy oberżystka przyniosła drugą matę,
oznajmiła:
Zmieniłam zdanie. Jest zbyt zimno, abym spała samotnie. Ułożę się wraz z nimi na
jednym posłaniu. Machnęła ręką w stronę Conana i Tuanne.
Oberżystka znów uśmiechnęła się znacząco.
To zrozumiałe, o pani.
Będziemy tylko spać razem warknęła Elashi. Aby się wzajemnie ogrzewać.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]