[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wyrazem twarzy, jakby sprawa mebli wciąż nie dawała
jej spokoju. Najwyrazniej potrzebujesz mojego wspar-
cia.
Było wiele rzeczy, których potrzebowałam w tamtej
chwili. Pieniędzy. Bezkalorycznych lodów. Telefonu o
takim zasięgu, który pozwoliłby mi skontaktować się z
Bobbie na morzu u wybrzeża Alaski.
Ale matki? Tutaj? Nigdy w życiu!
- Domy nad oceanem łatwo oszpecić - zawyrokowa-
ła, jakby to ona ukończyła Wyższą Szkołę Wzornictwa
Parsona. - Wystarczy dać za dużo wikliny. Za dużo
czerwieni i sinej bieli. Och, a ten okropny plastikowy
stolik woła o pomstę do nieba!
S
R
Wskazała na rzeczony stolik, a mnie zakręciło się w
głowie. To jakaś diabelska sztuczka! Przecież ten okrop-
ny stolik do kawy wyrzuciłam już kilka dni temu! Do-
brze, pomyślałam, nie przestraszysz mnie, moja dzie-
wuszko, bo mam telewizję przemysłową, która zaraz
nam pokaże, jak niesiesz to paskudztwo z powrotem ze
śmietnika, ty mały, bezczelny po-
kurczu.
Uśmiechnęłam się do lewego górnego rogu ściany,
gdzie Rio zamontował kamerę. Wisiała zasłonięta pod-
koszulkiem, który miałam na sobie wczoraj. Przystawi-
łam aluminiowe krzesełko i jednym ruchem ściągam
podkoszulek z kamery.
- A co to takiego, do licha?
- System alarmowy. - Wzruszyłam ramionami.
Powinnam była się spodziewać, że Rio Galio nie roz-
wiąże moich problemów.
Zostawiłam matkę z jej myślami, mruknęłam coś o
potrzebie udania się do łazienki, bo przecież gdybym jej
powiedziała, że zamierzam zadzwonić do Ria po lepszy
system alarmowy albo do Drew, by powiedzieć, że w
domu znowu ktoś był... och, lepiej dajmy temu spokój.
Rio po moich wymówkach obiecał skuteczniejsze
S
R
rozwiązanie, a ponieważ już wyładowałam swoją złość,
zgodziłam się dać mu drugą szansę. A Drew, który ode-
brał po pierwszym dzwonku, oświadczył, że przyjedzie
do domku, a po drodze zatrzyma siÄ™ na posterunku i po-
wiadomi o wszystkim miejscowÄ… policjÄ™.
- Tyle że - dodał - z East Endu mam kawał drogi,
więc byłoby mi wygodniej zostać na noc.
- Moja matka zostaje na noc. Wątpię, byśmy wszyscy
troje zmieścili się w łóżku.
Drew zaproponował, że przywiezie dla niej dmuchany
materac, a kiedy się roześmiałam, spytał, czy matka wie,
że on już tu był. Celowo nie odpowiedziałam, a po spo-
sobie, w jaki oddychał, domyśliłam się, że jest zły. Co?
Miałabym się przyznać, że znowu spotykam się z Drew?
Serdecznie dziękuję, ale nie wezmę udziału w tej uczcie,
gdzie ja miałabym być głównym daniem.
- Wiesz co? Jeśli masz ochotę ją zobaczyć, to przy-
jedz tutaj i sam jej powiedz, że masz zamiary wobec jej
córki. I natychmiast przygotuj się na wykonanie uniku.
Drzwi mojej sypialni otworzyły się szeroko.
- Mówiłaś do mnie? - Matka wpakowała się do środ-
ka. - Nie słyszę ani słowa z tego, co mówisz.
Pokazałam ręką na telefon. Udała, że nie zrozumiała
S
R
aluzji, stanęła przy oknie i zapatrzyła się w dal, podczas
gdy Drew oznajmił, że powiadomi tutejszą policję i zja-
wi siÄ™ u nas za parÄ™ godzin.
- No to się odezwij, jak będziesz w zasięgu.
- Okej. No i mając na względzie, że spotkam
się z twoją mamusią, włożę kamizelkę kuloodporną.
S
R
ROZDZIAA DZIEWITY
Matka bębniła palcami po blacie kuchennego stołu, li-
cząc na to, że w ten sposób wyczaruje kolację, a ja ob-
myślałam pretekst, żeby wymknąć się z domu, ponieważ
Rio był już w drodze.
Pewne rzeczy nigdy siÄ™ nie zmieniajÄ…. Gdy czterna-
ście lat temu wypowiadałam podobne zdanie, czułam się
równie zdesperowana.
Kiedy rozległ się dzwonek u drzwi, podskoczyłam,
jakbym została przyłapana z Riem na tylnym siedzeniu
jego pikapu.
- Aj waj mir - zawodziła po hebrajsku moja matka. -
Która to z twoich tragicznych pomyłek?
Choć w tym przypadku pytanie było uzasadnione, za-
sugerowałam matce, że jej przewrażliwienie bierze się z
głodu.
- Lepiej znajdz jakiÅ› lokal z dostawÄ… do domu, a ja
S
R
przez ten czas otworzÄ™ drzwi, dobrze?
Rzuciłam książkę telefoniczną w jej stronę i pośpie-
szyłam do drzwi, mając nadzieję, że zdążę, zanim matka
mnie dogoni. Uchyliłam je na tyle, żeby się wysunąć, i
zamknęłam za sobą.
Rio, który stał na schodkach przed domem, podał mi
misia.
- Genialnie - stwierdziłam z sarkazmem.
- Teraz każdy, kto nas obserwuje...
Cmoknął mnie w policzek, a ja cofnęłam się tak szyb-
ko, że omal nie straciłam równowagi. Gdy złapał mnie,
poczułam, że wsunął mi coś do tylnej kieszeni. Gdyby to
była sama dłoń, kosztowałoby go to co najmniej utratę
kilku palców.
- Najmniejsza bezprzewodowa minikamera, jaka ist-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]