[ Pobierz całość w formacie PDF ]
"Chodzi tu również o coś gorszego - o przekreślenie zbawczego orędzia samego
miłosiernego Boga. Przedstawiano Boga [w literaturze świadków], który raduje się ze
stosu trupów i morza krwi. Natomiast Bóg `okazuje cierpliwość względem was, bo nie
chce, aby którykolwiek zginął, lecz chce, aby wszyscy przyszli do upamiętania'(2 P 3, 9).
Zwiadkowie przekonują świat, że Bóg nakazał im ogłosić wyrok, sąd nad światem i
religiami. [A przecież] Ewangelia miała być `głoszona na świadectwo wszystkim narodom',
a sąd należy do Boga. Aniołowie, a nie świadkowie będą wypełniać nakaz Boży i to w
czasie przyjścia Pana. Pan Jezus to wyjaśnił w przypowieści o pszenicy i kąkolu (Mt 13,
36-43)" ("Effatha" 14/1992, s. 29).
59
1. Zapracować na zbawienie?
Ryszard Solak po odejściu z organizacji stwierdził, że "Zwiadkowie Jehowy pogardzają
ludzmi innych wyznań", a następnie postawił sobie pytanie: "Co powoduje nimi, że
niezmordowanie chodzą po domach, by szerzyć [swe] idee?" I odpowiada:
"Cała literatura Zwiadków, wykłady i zebrania kładą nacisk na głoszenie Ewangelii, jako
najważniejszej powinności chrześcijanina. Interpretuje się też tekst z Listu Jakuba 5, 20
jako możliwość zakrycia grzechów przez nawrócenie jakiegoś grzesznika. Wpaja się
przekonanie, że kto gorliwie chodzi po domach, ten może sobie pozwolić na ulgowe
potraktowanie pod względem wydawania owoców Ducha. Będąc bowiem w ciągłej walce
z niewiernymi, nie może sobie znalezć czasu na dokładniejsze poznanie wartości życia
duchowego" (RS 45).
Dla Ryszarda Solaka cel chodzenia świadków po domach jest jeden: "Jest nim pozyskanie
jak najwięcej nowych członków dla `organizacji', a nie - jak zauważa - dla Chrystusa"
(tamże).
A ilu godzin chodzenia "od domu do domu" wymaga się od świadka miesięcznie? W
przeszłości było to 10 godzin na miesiąc dla zwykłego głosiciela. Nazywało się to
"kwantum". Jednak dla kierownictwa sekty było to zbyt mało, dlatego je zniesiono.
Ryszard Solak tak wspomina tamte czasy:
"Jeżeli ktoś już osiągnął ten cel 10 godzin, mógł być spokojny. Pamiętam taki wypadek,
gdy jeden z braci, któremu coś brakowało do kwantum, szukał kogoś z kim mógłby udać
się w teren. Miał pecha, bo do kogo się zwrócił, słyszał odpowiedz: `ja już mam kwantum,
bracie'. Zniesiono więc kwantum, by wyciskać z braci więcej godzin. Mówi się teraz [w
latach siedemdziesiątych], że każdy daje z siebie tyle, na ile go stać według sumienia.
Pamięta się jednak o tym, że kiedyś kwantum wynosiło 10 godzin, a więc obecnie wyniki
powinny iść raczej wyżej tej liczby i do tego się dąży z mizernym raczej skutkiem. Wielu
bowiem Zwiadkom nie podobało się to drobiazgowe prowadzenie sprawozdań z ich
służby. Uważali, że Bóg dobrze potrafi liczyć godziny naszej pracy dla Ewangelii. Nie
potrzeba wystawiać Jemu rachunków" (RS 46).
Przy tak formalistycznym i biurokratycznym podejściu do "głoszenia", nie mogło
zabraknąć nadużyć i... zabawnych czasami sytuacji! "Znałem takich - wspomina Ryszard
Solak którzy okłamywali w swoich sprawozdaniach, żeby się przypodobać nadzorcom, lub
uniknąć skarcenia. Znałem też takich, którzy targowali się o każdą minutę lub odwiedziny,
czy mogą je zaliczyć do głoszenia, czy nie. Pisali w tej sprawie nawet do centrali nie ufając
swoim nadzorcom" (tamże).
Były starszy zboru nie mógł też przez dłuższy czas zrozumieć, dlaczego kierownictwu
świadków w Brooklynie tak bardzo zależy na otrzymywaniu dokładnych sprawozdań z
ilości godzin od każdego głosiciela. Dopiero:
"Na krótko przed końcem świata w roku 1975 - pisze wyjaśnił mi ten problem wysoko
postawiony przywódca Zwiadków Jehowy. Każdego roku Zwiadkowie Jehowy
podsumowują swoje wyniki z całego świata. Kiedy osiągną już swoim głoszeniem cały
świat, wtedy jakoby spowodują jego koniec. Bowiem Pan Jezus powiedział: `I będzie
głoszona ta Ewangelia o królestwie na całym świecie na świadectwo wszystkim narodom,
i wtedy nadejdzie koniec'. [A zatem?) Wystarczy postawić Pana Jezusa - ironizuje Ryszard
Solak przed faktem dokonanym. Okazać Mu na piśmie, czarno na białym, że oto my
Zwiadkowie Jehowy ogłosiliśmy Ewangelię na całym świecie, a więc musi przyjść koniec.
60
Jako dowód niepodważalny są coroczne sprawozdania `Strażnicy'. Dlatego wspomina -
taka euforia ogarnęła szeregi Zwiadków Jehowy, gdy `Strażnica' ogłosiła, że Ewangelia
została ogłoszona na całym świecie, tj. w 208 krajach łącznie z wyspami. Teraz tylko
usiąść wygodnie i... czekać Armagedonu. A tu nic się nie stało. Kociokwik pozostał do
dziś. (...) A może im Pan Jezus czegoś nie zaliczył - dalej ironizuje były starszy - lub
wprowadził poprawki, które oni już ponad 10 lat dopracowują? A przecież obliczali
najlepszymi komputerami produkcji USA"! (RS 47).
Czy osiągnięcia "ewangelizacyjne" świadków Jehowy są rzeczywiście tak imponujące,
jak to podkreślają publikacje Towarzystwa Strażnica? Zagadnieniem tym zajął się
Włodzimierz Bednarski, który opierając się na jehowickich zródłach wykazał mizerne
raczej wyniki działalności głosicielskiej świadków w Polsce i w świecie. Oto co pisze na ten
temat w swej książce:
"Czy Zwiadkowie Jehowy tak dużo głoszą jak się nam i im wydaje? Nie. `Nasza Służba
Królestwa'(I 1996 s. 2 - tabelka) podaje, że na jednego zwykłego głosiciela w Polsce
przypadało tylko 8, 4 godz. głoszenia w ciągu miesiąca. Daje to średnio 16, 8 min.
każdego dnia. Czy jest to wielkie oddanie? Zwykli głosiciele stanowią ok. 95 % Zwiadków
[ Pobierz całość w formacie PDF ]