[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tygodnie czy może nieunikniony koniec ich małżeństwa. W dodatku
entuzjazm, z jakim wypowiadał się na temat zmiany pracy, sprawiał jej
ogromną przykrość. Czyżby rzeczywiście aż tak mu zależało, by się od
niej uwolnić?
- Czyli jeszcze trzy tygodnie i będziemy mogli przestać udawać -
zauważyła.
- Jeszcze trzy tygodnie i dostaniesz to, czego chciałaś: dziecko -
uzupełnił, przyglądając się jej uważnie.
- Dziecko? - powtórzyła w zamyśleniu. - Ach, tak, rzeczywiście...
Posłał jej niedowierzające spojrzenie.
- Nie będę cię trzymała za słowo - kontynuowała. - Po sukcesie
filmu promocyjnego mam coraz więcej pracy, więc to chyba nie
najlepszy czas na macierzyństwo. Może kiedyś zdecyduję się na
S
R
adopcjÄ™.
- Rozumiem - wycedził przez zęby. - Nie będę zabierać ci więcej
czasu. Wracaj do pracy.
Gdy ucichły jego kroki, usiadła w fotelu i oparłszy łokcie na
biurku, ukryła twarz w dłoniach, a z jej oczu popłynęły łzy. Była tak
zrozpaczona, iż nie zważała na to, że plamią one rozrzucone po biurku
dokumenty. Było jej dokładnie wszystko jedno.
Nie zdawała sobie sprawy, że ktoś wszedł do gabinetu, aż do
chwili gdy poczuła na swych ramionach czyjeś dłonie.
- Ali, co się stało? - zapytała zaniepokojona Susannah.
- Pamiętasz, obiecywałaś, że gdy przyjdzie co do czego, powiesz:
A nie mówiłam!". Proszę bardzo, teraz nadszedł odpowiedni moment.
Przyjaciółka nie odezwała się ani słowem, tylko przykucnęła przy
biurku i trzymała Alison za rękę, dopóki ta nie przestała płakać.
Chwilę pózniej do gabinetu weszła Kit.
- Ali, Rita przysłała mnie, żeby cię ostrzec, że... - Urwała w pół
słowa. - Przypuszczam, że to nie z powodu ekipy telewizyjnej tak
rozpaczasz, bo wciąż są na górze, więc nie możesz wiedzieć, że chcą,
byś pozwoliła im zarejestrować twoją pierwszą wizytę u dzidziusia z
zoo.
- Za pózno - odparła przez łzy. - Byłam tam w zeszłym tygodniu.
- Jestem pewna, że z chęcią poproszą cię, żebyś udawała.
- Ali nie może teraz wystąpić przed kamerami - zaprotestowała
Susannah.
- Co się Właściwie stało? Jesteś chora? - zaniepokoiła się Kit.
S
R
- Tylko nie wzywaj na pomoc swego kolegi, tego doktorka, bo
było z nią wszystko w porządku, zanim się tu zjawił - odparła
stanowczo Susannah. - Dobrze, dziewczyny, pora przeprowadzić akcję.
Kitty, ty spróbuj odwrócić uwagę reporterów, w razie czego będę cię
wspierać. Ali, ty biegnij czym prędzej do domu i połóż się do łóżka.
Pózniej przyjdziemy sprawdzić, jak się miewasz.
- Jesteście kochane - westchnęła, wkładając do torby kilka teczek
z projektami, aby móc popracować w domu. - Czym ja sobie na was
zasłużyłam?
Idąc do domu, zastanawiała się, co mogłaby zrobić, aby trzy
zbliżające się tygodnie uczynić nie najsmutniejszymi, lecz
najszczęśliwszymi tygodniami jej życia.
Zdrowy rozsądek podpowiadał jej, iż jest to niemożliwe, ale
instynktownie czuła, że Logan zaakceptowałby jej decyzję. Nie mogła
go zmusić, by ją pokochał, ale być może zgodziłby się, aby nosiła jego
dziecko.
W chwili gdy otworzyła drzwi wejściowe, pewna była, że nie jest
sama, choć w domu panowała cisza. Rzeczywiście, po chwili
spostrzegła, że Logan siedzi w stojącym w salonie fotelu, trzymając na
kolanach obydwa koty.
Przemierzyła pokój kilkoma szybkimi krokami i stanęła na
wprost niego. Wiedziała, że musi zadać to pytanie jak najprędzej, bo
jeśli zacznie się zastanawiać, nigdy już nie zdobędzie się na odwagę.
- Logan - zaczęła niepewnie. - Kiedy przyszedłeś do biura,
czułam się nieswojo i powiedziałam parę rzeczy, których żałuję.
S
R
Oczywiście, że wciąż marzę o dziecku, ale... - Przygryzła wargę. -
Pamiętasz, jak mi mówiłeś, że praktycznie każdy lekarz ma dostęp do
kart pacjentów?
- Bez przesady, nie publikujemy ich przecież w internecie -
odparł chłodno.
- Tak, ale pomyślałam, że może jednak... - Urwała, by zebrać w
sobie odwagÄ™. - %7Å‚e jednak metoda tradycyjna jest najlepsza.
- Nie rozumiem, czego ode mnie oczekujesz. - Uniósł brwi. -
Aprobaty?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]