[ Pobierz całość w formacie PDF ]

* * *
Pomagałem Miedzianemu zapinać na smoczym torsie krzyżujące się, rze-
mienne pasy. Dociągnięte odpowiednio, kryły się głęboko w futrze. Pożeracz
Chmur zbudowany jest z kocią ekonomią. Ogolony, stanowiłby szokujący widok.
Chudy, kanciasty, złożony głównie z kości, żył i ścięgien. Tylko na grzbiecie, bar-
kach i przednich łapach prężą się grube poduchy mięśni, tam, gdzie potrzebna jest
siła do poruszania wielkimi skrzydłami.
Wdrapałem się między nie, zaciągnąłem pętle obejmujące nogi powyżej ko-
lan. Miedziany podał mi gruby, wełniany szal. Tylko westchnąłem. Miałem już na
sobie jego starą żeglarską kurtę podbitą nitrem, sporo za szeroką. Zmusił mnie do
założenia pod spodnie długich, robionych na drutach pończoch i ciężkich jesien-
nych butów. Pożeracz Chmur ostrzegał, że na górze będzie zimno, ale uważałem
to za przesadę. Pończochy drapały, kurtka grzała niczym łaznia parowa. Prawie
wrzałem. Zawinąłem sobie ten okropny szalik raz wokoło szyi, myśląc, że i tak
zdejmÄ™ go, gdy zniknÄ™ magowi z oczu.
Pochyliłem się głęboko, uścisnęliśmy sobie z Miedzianym nadgarstki na
szczęście. Poklepał mój but, bo niewiele więcej mógł dosięgnąć i pokazał w mo-
wie znaków:
 Opiekuj się Pożeraczem Chmur.
Rozbawił mnie. Zupełnie jakbym musiał przed czymkolwiek chronić takiego
wielkiego bydlaka.
Znajdowaliśmy się na skraju lasu, który kończył się niebezpiecznym urwi-
skiem. Pionowa ściana, podmywana przez przypływy, oddzielona była od fal wą-
skim paskiem kamienistej plaży. Smok sam wybrał to miejsce. Po co była mu
51
potrzebna ta przepaść, nie chciałem wiedzieć. Sam sobie zakazywałem o tym my-
śleć. Pożeracz Chmur ruszył ostrym kłusem ku brzegowi klifu. Rozpostarł skrzy-
dła i rzucił się w powietrze niczym pływak w wodę. Moje serce na moment zamie-
niło się miejscami z żołądkiem. Poczułem zawrót głowy jak na wysokiej huśtaw-
ce. Potem wszystko się wyrównało i wróciło do normy. Ostrożnie uchyliłem za-
ciśnięte powieki. Pod nami rozpościerał się ocean. Najogromniejsza, najbardziej
błękitna, migotliwa i cudowna rzecz na świecie. Pożeracz Chmur pochylił się na
lewe skrzydło, zatoczył płaską pętlę i zanurkował ku wodzie, rycząc niby porto-
wy róg przeciwmgielny. Najpierw poczułem ten ryk pod udami  silne drżenie.
Usłyszałem go w chwilę potem, gdy Pożeracz Chmur zaprosił mnie do dziele-
nia swojej radości. Gigantyczna wodna przestrzeń waliła się na nas. Przepełniały
mnie: euforia i przerażenie jednocześnie. Czułem, że muszę dać im ujście, inaczej
pęknę. Wrzasnąłem ile sił w płucach.
 To jest to, Kamyk! To jest właśnie szczęście!  przekazał smok.
Pęd powietrza zrywał włosy z głowy. Pożeracz Chmur w ostatniej chwili wzbił
się w górę, gdy prawie dotykaliśmy wierzchołków fal. Płuca wypełniła nam sło-
na wilgoć. Wzbijaliśmy się coraz wyżej. Słyszałem, jak smocze skrzydła kroją
powietrze. Czułem napięcie mięśni pod białym futrem. Pożeracz Chmur zaczął
mruczeć. Najpierw jednostajnie, potem na coraz to inne sposoby. Odkrywałem
jakieś systemy w tych mruczeniach, powtarzające się frazy i zawiłe ozdobniki, aż
wreszcie zrozumiałem. Mój towarzysz śpiewał.
Lecieliśmy na wschód, mając wybrzeże po lewej stronie. Pod nami przesuwały
się granatowe plamy wodnych głębi i jasne płachty mielizn. Na morskich falach
uwijały się łodzie rybackie. Kilkakrotnie widziałem statki handlowe, spokojnie
dążące do wyznaczonych celów, a raz wojenny czteromasztowiec o czerwonych
żaglach. Z wysoka wydawał się maleńki jak zabawka puszczona przez dziecko
na powierzchnię stawu. %7łałowałem, że nie lecimy niżej i nie mogłem obejrzeć go
dokładniej, lecz Pożeracz Chmur posłał mi sugestywny obraz człowieka celujące-
go z paskudnie wyglądającej kuszy. Zmieniały się krajobrazy wybrzeża. Zblakła
zieleń wydm ustępowała głębokiej ciemnej barwie sosnowych zarośli, by nagle
znów odmienić się w jasne, prawie białe strzechy rybackiej osady. Gdzieniegdzie
błyskały, niczym łaty na odzieniu włóczęgi, poletka jaskrawożółtego cukrowca.
Zwabiony słupem dymu Pożeracz Chmur zboczył w stronę pełnego morza.
Dopalał się stateczek, od którego ostrym kursem na zachód oddalał się cesar-
ski  wojennik . Smok zniżył lot i zatoczył krąg, by lepiej się przyjrzeć. Ohydna
woń drapała w gardle, wywołując mdłości i zawrót głowy. Kojarzyła się przy
tym z czymś dobrze mi znanym. Gdy zniesmaczony Pożeracz Chmur wrócił na
poprzednią trasę, poszperałem w pamięci i wspomniałem identyczny zapach su-
chego zielska z zapasów Płowego.
Stosował je jako znieczulenie przy silnych bólach zębów, nastawianiu kości
czy szyciu ran. W dużych dawkach było niebezpieczną trucizną, a rozpuszczone
52 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl
  • Strona Główna
  • Drugi krąg 3 Piołun i miÄ‚Å‚d Ewa Białołęcka
  • Baniecka Ewa Jośka. Pamiętnik maturzystki
  • Bialolecka_Ewa_ _Kamien_na_szczycie .
  • Dean R.Koontz Groza
  • Rael PrzesśÂ‚anie od Przybyszów z Kosmosu
  • Alex Standish Perfect Knowledge
  • Irving, Jan [Lightning Strikes 01] The Viking in My Bed
  • Flannery O'Connor Mć…drośÂ›ć‡ krwi
  • Becca Fitzpatrick 01 Szeptem
  • Kira Harp Rainbow Briefs YA
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • audipoznan.keep.pl