[ Pobierz całość w formacie PDF ]
woli! Niewolnicy...! - i tak w kólko.
- Niemozliwe - steknal Myszka do Promienia, przeciskajac sie pomiedzy dwoma mezczyznami, którzy
nie chcieli ustapic z drogi.
- Dluzników przeciez nie wystawia sie na licytacje!
Promien tylko kiwnal twierdzaco glowa. Prawo dotyczace niewolnictwa okreslalo te rzeczy
jednoznacznie. Wolnosc tracilo sie za dlugi pieniezne i jedynie czasowo, do momentu, gdy pozyczka
zostal wyrównana praca w domu wlasciciela albo warsztacie umówionego rzemieslnika. Nie dotyczylo to
oczywiscie sum tak ogromnych, ze splacenie ich trwalo do konca zycia dluznika, taki nieszczesnik nie
mial juz zadnych szans powrotu do normalnosci, ale i jego nikt nie wystawial na licytacje. Targi
niewolnicze zostaly zlikwidowane jeszcze za zycia poprzedniego cesarza, Czyzby w czasie nieobecnosci
mlodych magów zmienilo sie prawo?
Wreszcie przepchali sie do przodu i na wlasne oczy mogli zobaczyc, co tak bardzo zainteresowalo
potencjalnych nabywców. W pierwszej chwili nie dostrzegli nic szczególnego. W zagrodzie stala grupka
nagich, zarosnietych mezczyzn - kazdy z obroza na szyi i kajdanami na rekach. Stali nieruchomo,
zwieszajac obojetnie glowy. Nagle Myszka glosno wciagnal powietrze, mocno zaciskajac palce na
ramieniu towarzysza. Czlowieczenstwo istot w zagrodzie konczylo sie gdzies w okolicy, gdzie ludzie maja
talie. Nizej ich tulowia widoczne byly krepe, zwierzece kadluby, porosniete zmierzwiona sierscia,
wsparte na czterech konczynach z kopytami. Miedzy przednia para nóg, w faldach skóry znajdowaly sie
niewielkie penisy.
- To centaury! - westchnal maly Wedrowiec, zafascynowany.
Jeden z nabywców wszedl za deski i zaczal ogladac wybrane stworzenie. Obmacywal jego miesnie,
otwieral usta i sprawdzal stan zebów. Centaur znosil te zabiegi z obojetnoscia bydlecia. Jednak gdy
kupujacy zwrócil sie do kupca, by zaczac targowac cene, niewolnik uniósl powieki i przez jeden
króciutki moment Myszka dojrzal w jego zrenicach tak straszliwa nienawisc, ze az skulil sie mimowolnie.
- Ot i masz rozwiazanie zagadki - mruknal Promien. - To nie sa ludzie, wiec je wystawiaja do sprzedazy
publicznej. Ciekawe, skad te sie wziely. Nawet w Palacu Tysiaca Komnat bylo tylko kilka centaurów, w
tym dwie samice.
- Nie podoba mi sie to - szeptal goraczkowo Myszka. - Sprzedaja ich jak bydlo, jak zwierzeta!
- To sa zwierzeta, na Milosierdzie Losu!
- Taki jestes pewien? To dlaczego sa w osobnej zagrodzie niewolniczej, zamiast miedzy konmi albo
krowami? Dlaczego mówi sie o nich: ,,niewolnicy , a nie: ,,zwierzaki ?
Na to Promien nie mógl znalezc argumentu.
- Zreszta nawet zwierzeta mysla i czuja. Szkoda, ze nie ma tu Winograda, boby ci powiedzial! - ciagnal
swa szeptana tyrade Wedrowiec.
- Dobrze, ze go nie ma, bo ten glupi idealista zaraz usilowalby tu wzniecic powstanie wyzwolencze i
narobilby nam klopotów - odgryzl sie Promien. - Ja tylko jestem ciekaw, od kiedy to centaury tak
potanialy, ze mozna je kupic na bazarze w takiej dziurze jak Sitowe.
W odpowiedzi Myszka wygladzil zmarszczone czolo, przywolal na twarz najbardziej slodki wyraz,
zupelnie jakby wkladal maske i pociagnal rekaw stojacego tuz obok mezczyzny. Nie mial on na sobie
galowych szat kupieckich, ale ubrany byl wystarczajaco dobrze, by zaliczyc go do górnej warstwy
spolecznej. Spojrzal w dól roztargnionym wzrokiem i napotkal oblicze rozkosznego trzynastolatka, z
policzkami gladkimi niczym skórka moreli.
- Czy móglbym o cos spytac, wielmozny panie? To sa centaury, prawda?
- Oczywiscie, chlopcze. Centaury. Nie widziales nigdy centaura?
Myszka pokrecil glowa.
- Skad one sie tu wziely?
- Zlapali je mysliwi w puszczy. To juz drugi taki tabun. Chyba ze wschodu zaczely tu wedrowac.
Poprzednim razem szybko sie sprzedaly. Sam kupilem klaczke, dzis moze dokupie ogiera do pary. A
moze chcialbys pójsc do mnie i zobaczyc mój poprzedni nabytek?
- Dlon rozmówcy miekko spoczela na ramieniu Myszki, a palec dyskretnie przesunal sie po karku az do
granicy wlosów. Chlopiec drgnal, jednak nie stracil miny naiwnego jagniatka. Westchnal z zalem.
- Chcialbym, prosze pana, ale nie moge. Przyjaciel na mnie czeka.
- Kolega ze szkoly? - usmiechnal sie rozmówca Myszki.
- Nie, on jest duzo starszy ode mnie. Cos panu powiem... - Myszka wspial sie na palce, konspiracyjnie
znizajac glos, a mezczyzna odruchowo sie pochylil, niemal muskajac nosem czarna grzywke malego
Wedrowca. - On jest magiem.
Koneser centaurów zdjal natychmiast reke z karku chlopca, jakby go osa ugryzla.
- Tak, tak... - powiedzial nerwowo. - Z pewnoscia nie powinienes dac mu czekac zbyt dlugo. A w
ogóle to nie jest dla ciebie odpowiednie miejsce, mlody czlowieku.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]