[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wisi oczami na mnie. To przypuszczalnie on wisiał oczami na Bellonie. Jeśli pan nie
przestanie, mój drogi, pewnego dnia sam pan zawiśnie zgoła gdzie indziej. A teraz proszę
posłuchać. Mam pana oddać w ręce policji?
- Pozostawiam to wyłącznie do uznania waszej lordowskiej mości - rzekł kancelista z
drwiącą przebiegłością. - Za rogiem stoi policjant, jeśli zależy panu na rozgłosie.
Wimsey popatrzył na niego, po czym się roześmiał.
- Kiedy ostatni raz widział pan Pritcharda? No, proszę się przyznać! Wczoraj? Dziś
rano? Widział go pan po lunchu?
Cień niezdecydowania przemknął po twarzy tamtego.
- Nie widział go pan? Na pewno? Co?
- A czemu by nie, wasza lordowska mość?
- Proszę pójść do pana Pritcharda - rzekł Wimsey z mocą, potrząsając jeńcem
delikatnie za kołnierz płaszcza, by spotęgować wrażenie swych słów - jeśli zaś nie odwoła
instrukcji i nie każe panu zaprzestać roboty detektywa (którą, nawiasem mówiąc, wykonuje
pan bardzo po amatorsku), dam panu piÄ…taka. Zrozumiano? A teraz jazda. Ja wiem, gdzie
pana szukać, pan wie, gdzie mnie szukać. Dobranoc. Niechaj Morfeusz unosi się nad pańskim
łożem i zsyła panu przyjemne sny. Oto i nasza taksówka.
Rozdział XIII
Gra siÄ™ w piki
Dochodziła pierwsza, kiedy trzej mężczyzni wynurzyli się z dostojnego portalu klubu
Bellona. Pan Murbles był bardzo przygaszony. Wimsey i Parker przejawiali trzezwe
uniesienie ludzi, których rachuby się sprawdziły. Znalezli zadrapania. Znalezli gwózdz w
siedzeniu krzesła. Znalezli nawet dywan. Co więcej, znalezli pierwowzór Olivera.
Odtwarzając przebieg wydarzeń usiedli w najdalszej wnęce bibliotecznej, tak jak mógł
siedzieć Robert Fentiman, tocząc dokoła wzrokiem, kiedy przemyśliwał nad najlepszym
sposobem zatajenia tego strasznie niewczesnego zgonu. Zauważyli, jak blask ocienionej
abażurem lampy pada na złote litery na grzbiecie tomu.  01iver Twist . Imię, zarejestrowane
wówczas nieświadomie, samo się nasunęło w jakąś godzinę pózniej Fentimanowi, który
dzwoniąc z Charing Cross musiał na poczekaniu zmyślić jakieś nazwisko.
Wreszcie, ulokowawszy wbrew jego chęci lekkiego, szczupłego pana Murblesa w
kabinie telefonicznej, Parker zademonstrował, jak w miarę wysoki i silny mężczyzna mógł
wyciągnąć z niej ciało, zanieść do palarni i usadowić w fotelu przed kominkiem w niespełna
cztery minuty.
Pan Murbles po raz ostatni spróbował wystąpić w obronie swego klienta.
- W palarni przez całe rano byli ludzie, drogi lordzie Peter. Gdyby rzecz się miała tak,
jak pan sugeruje, skąd wziąłby Fentiman cztery lub choćby trzy samotne minuty na
przeniesienie ciała?
- Czy ludzie byli tu przez całe rano, sir? Jest pan tego pewien? Nie znalazł się jeden
taki moment, kiedy nie ulegało wątpliwości, że wszyscy będą albo na ulicy, albo na
pierwszym piętrze, na dużym balkonie, zapatrzeni... i zasłuchani? Proszę nie zapominać, to
była rocznica zawieszenia broni.
- Dwuminutowe milczenie? - zapytał pan Murbles przerażony. - Niech mnie Bóg ma
w swojej opiece! Co za ohyda! Co za... co za bluznierstwo! Doprawdy, słów mi brak. To
najhaniebniejsza rzecz, o jakiej w życiu słyszałem. W chwili, kiedy wszystkie nasze myśli
winny się zwracać ku tym dzielnym ludziom, którzy za nas oddali życie... popełniać
oszustwo... niecnÄ… zbrodniÄ™...
- Pół miliona to spory kawałek grosza - rzekł Parker w zadumie.
- Straszne! - powiedział pan Murbles.
- A tymczasem - zapytał Wimsey - co pan proponuje z tym zrobić?
- Zrobić? - wybełkotał stary doradca prawny pełen oburzenia. - Zrobić? Robert
Fentiman będzie musiał natychmiast się przyznać do tej haniebnej intrygi. Coś takiego! I
pomyśleć, że ja miałbym być zamieszany w podobną sprawę! Będzie musiał znalezć sobie
innego doradcę. My będziemy musieli wyjaśnić wszystko Pritchardowi i usprawiedliwić się
przed nim. Doprawdy nie wiem, jak mu coś takiego powiedzieć.
- Sądziłbym chyba, że niejednego się już domyśla - oględnie zauważył Parker. - Bo
inaczej po cóż by kazał temu swojemu kanceliście szpiegować ciebie i George a Fentimana?
Zmiem twierdzić, że ma też oko i na Roberta.
- Wcale bym się nie dziwił - powiedział Wimsey. - Niewątpliwie potraktował mnie jak
spiskowca, kiedy u niego byłem. Zaskakuje mnie teraz jedynie, dlaczego miałby tak nagle
proponować ugodę.
- Pewnie panna Dorland straciła cierpliwość albo zwątpili, czy zdołają czegoś dowieść
- rzekł Parker. - Gdyby Robert trzymał się tej bajeczki z Oliyerem, byłoby to bardzo trudne.
- W istocie - przyznał Wimsey. - I dlatego musiałem tak długo to ciągnąć i tak mocno
naciskać Roberta. Mogłem podejrzewać, że Oliver nie istnieje, ale dowieść tego nie sposób..
- Załóżmy, że nadal będzie obstawał przy tej wersji?
- Och, potrafimy mu chyba napędzić porządnego stracha - zapewnił Wimsey. - Kiedy
mu pokażemy nasze dowody i opowiemy dokładnie, co robił dziesiątego i jedenastego
listopada, nie znajdzie w sobie więcej odwagi nizli królowa Saby.
- Trzeba to zrobić natychmiast - oświadczył pan Murbles. - I naturalnie dać spokój
całej tej ekshumacji. Jutro zajdę do Roberta Fentimana... to znaczy dzisiaj rano.
- Lepiej niech pan poprosi, żeby wpadł do kancelarii - poradził Wimsey.
- Przyniosę tam wszystkie dowody i będę już miał wynik analizy pokostu z kabiny,
potwierdzający, że to ten sam pokost co na bucie generała. Proszę się z nim umówić na drugą;
pózniej będziemy mogli razem wstąpić do Pritcharda.
Parker poparł ten wniosek. Pan Murbles taki był podekscytowany, że chętnie już by
pognał stawić Fentimanowi czoło. Kiedy mu jednak uprzytomnili, że Robert jest w
Richmond, że narobienie alarmu o tej skandalicznej porze mogłoby go popchnąć do jakiegoś
desperackiego czynu, im wszystkim zaś przyda się wypoczynek, starszy pan ustąpił i pozwolił
się odwiezć do Staple Inn.
Wimsey zaszedł do mieszkania Parkera na Great Ormond Street, na drinka przed
snem, ale sesja się przedłużyła i trwała, dopóki godziny przedświtu nie ustąpiły godzinom
wczesnego poranka i pierwsi robotnicy nie wyszli na ulicÄ™.
*
Lord Peter, po zastawieniu sideł na swego bekasa, spał snem sprawiedliwego prawie
do jedenastej. Zbudziły go głosy dobiegające z drugiego pokoju, zaraz też drzwi sypialni
rozwarły się z impetem, by wpuścić, rzecz nieoczekiwana, pana Murblesa w stanie niezwykłej
ekscytacji oraz Buntera, który szedł za nim i protestował.
- Jak się pan miewa? - powitał gościa wielce zdumiony lord Peter. - Co się stało?
- Daliśmy się wywieść w pole - wykrzyknął pan Murbles machając parasolem -
daliśmy się ubiec! Trzeba było w nocy jechać do majora Fentimana. Ja chciałem, ale uległem
perswazji wbrew podszeptom rozsądku. Będzie to dla mnie nauczka. Usiadł lekko zasapany.
- Drogi panie Murbles - rzekł Wimsey wesoło - przywołuje pan człowieka do nudnych
powszednich obowiązków w sposób równie rozkoszny, jak nieoczekiwany. Nie wyobrażam
sobie zgoła, by coś skuteczniej mogło rozproszyć uczucie senności. Ale, za przeproszeniem,
trochę się pan zadyszał. Bunter, whisky z wodą sodową dla pana Murblesa.
- Za nic w świecie! - sprzeciwił się pośpiesznie prawnik. - Tknąć bym tego nie mógł.
Lordzie Peter...
- Kieliszeczek sherry - podsunął usłużnie gospodarz.
- Nie, nie, nic nie chcę, dziękuję. Zdarzyła się rzecz straszna. Zostaliśmy...
- Coraz lepiej i lepiej. WÅ‚aÅ›nie tego mi byÅ‚o potrzeba. Moja café au lait, Bunter, i
możecie puścić wodę do wanny. A teraz proszę mówić. Jestem gotów na wszystko.
- Robert Fentiman przepadł - z mocą oznajmił pan Murbles.
StuknÄ…Å‚ parasolem.
- Wielki Boże! - powiedział Wimsey. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl
  • Strona Główna
  • Forsyth Frederick Falszerz
  • Tolkien_J_R_R_ _Silmarillion
  • Gustave_Flaubert Madame_Bovery
  • Catherine Coulter FBI 03 Cel
  • Mistress Margot A Tale of Sapphic Ensl Susanna Valent
  • Collins, Wilkie La dama de blanco
  • Berserker's Planet Fred Saberhagen
  • Filosofia do Sec. XX BACHELARD, G. O Direito de Sonhar
  • Alan Dean Foster Interlopers
  • Maciej Mazur Anegdoty dziennikarskie
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bless.xlx.pl