[ Pobierz całość w formacie PDF ]
gdzie - do sejmu! Dziennikarze zbierają się, wsiadają w auta i na wyścigi gnają na Wiejską.
Za pózno. Kwaśniewski jest tu przed nimi, już wszedł do marszałka Oleksego. Towarzystwo
rozkłada się więc na parapecie przed gabinetem i muruje drzwi. Kiedyś przecież panowie
muszą wyjść.
Teraz mała, ale bardzo ważna dygresja architektoniczna. Gabinet marszałka sejmu
mieści się na pierwszym piętrze na końcu długiego korytarza, przy którym urzędują
wicemarszałkowie. Wszystkie pokoje - o czym nawet nie wszyscy reporterzy wiedzą - są
połączone w amfiladę. Przejść zwykle się nie wykorzystuje, bo kto by to widział, aby na
przykład koalicyjny marszałek przechodził przez gabinet opozycyjnego zastępcy. Niemniej
jednak technicznie taka możliwość istnieje. Wróćmy teraz przed pokój marszałka Oleksego.
Dziennikarze czekają, drzwi wciąż zamknięte, spotkanie wydaje się nie mieć końca.
Reporterów powoli ogarnia znużenie, niektórzy zaczynają ryzykowne wyprawy do innych
pomieszczeń klubowych w nadziei zdobycia jakichś przecieków. Wtedy nie ma jeszcze
telefonów komórkowych, nie sposób więc wysłać dyskretnego SMS-a do znajomego polityka.
Trzeba się pofatygować osobiście i liczyć na łut szczęścia w postaci napotkanego gadatliwego
posła. Wojciech Nomejko z telewizyjnej Panoramy też decyduje się zaryzykować. Może
ktoś coś będzie wiedział w Sojuszu Lewicy Demokratycznej? Idzie więc na drugą stronę
głównego budynku sejmu, do pokoju szefa klubu. Na szczęście to też pierwsze piętro. Puka,
wchodzi, a tam, w sekretariacie... kto? Aleksander Kwaśniewski we własnej osobie.
Przechytrzył czatujących przed gabinetem marszałka dziennikarzy, skorzystał z przejść
między pokojami i niezauważony wyszedł drugim końcem korytarza. Teraz jednak już nie
wyjdzie. W jego gabinecie nie ma tajnych drzwi.
- Panie przewodniczący, to może krótka wypowiedz? - pyta Nomejko.
- Nie ma mowy - odpowiada Kwaśniewski.
- Ale wystarczy mi tylko coÅ› w stylu sytuacja jest trudna, konsultacje trwajÄ…, jestem
po spotkaniu z premierem, zobaczymy co dalej .
- Nie.
- Ale stąd nie ma drugiego wyjścia, a ja będę sterczał na korytarzu - zapowiada
Nomejko. - Olek, przecież nie zejdziesz po drabinie! - rzuca na odchodne i dyskretnie woła
ekipÄ™.
Zauważa to Monika Olejnik, wówczas z radiowej Trójki, i dołącza do Nomejki
obstawiającego gabinet. Do pokoju wchodzi się przez przedsionek, z którego widać
sekretariat. Przedsionek służy za palarnię. Czasy wtedy były nieco inne i paliło się wszędzie.
Redaktor zajmuje więc stanowisko w przedpokoju, ćmi jednego papierosa za drugim i czeka
na rozwój sytuacji.
- Panie przewodniczący, łączę ze Strażą Marszałkowską. - Słyszy w pewnym
momencie sekretarkę i zapala mu się w głowie ostrzegawcza lampka. Po co Kwaśniewskiemu
strażnicy? Do obstawy przy przebijaniu się przez korytarz? To raczej niemożliwe,
wyglądałoby co najmniej dziwnie. No to po co? Na wszelki wypadek wychodzi sprawdzić,
czy sąsiadująca przez ścianę z gabinetem szefa Sojuszu Lewicy Demokratycznej sala
konferencyjna jest otwarta. Owszem, otwarta. Podchodzi do okna. Cisza, spokój, nic się nie
dzieje. Ale nie zaszkodzi zwiększyć czujności. Raz więc wraca do SLD-owskiego
przedpokoju i nerwowo zapala kolejnego papierosa, a po chwili wychodzi sprawdzić, co
widać przez okno sali obok. I tak kilka razy.
Sekretarka podejrzliwie patrzy na palÄ…cego co i rusz NomejkÄ™, drzwi gabinetu
Kwaśniewskiego wciąż zamknięte. To może jeszcze raz warto sprawdzić, co tam za oknem?
A pod oknem, na parterze dwóch mężczyzn - jeden to funkcjonariusz Straży
Marszałkowskiej, a drugi to strażak. Pożarny. Z rozkładaną drabiną. Właśnie ją rozciąga
i celuje w okno na pierwszym piętrze. Okno gabinetu szefa klubu Sojuszu Lewicy
Demokratycznej. Nomejko błyskawicznie woła ekipę, do sali konferencyjnej wpada też
Monika Olejnik. Kwaśniewski już otworzył okno, już stawia nogi na drabinie. Operator TVP
wychyla się z kamerą przez parapet, Nomejko go przytrzymuje, Olejnik próbuje zadać
ewakuującemu się przyszłemu prezydentowi Rzeczpospolitej jakieś pytanie, ale ten nie
słucha, zajęty uważnym schodzeniem z pierwszego piętra. Już dotknął ziemi, już jest
bezpieczny. Panorama ma zdjęcia dekady, ale na tym nie koniec.
Zamykają okno, wybiegają z sali, pędzą na dół. Wypadają z budynku na parking,
a tam... Aleksander Kwaśniewski. Pan przewodniczący swój samochód zostawił przed
głównym wejściem. I cały misterny plan... Właśnie. Niestety - jak wspomnieliśmy - czasy
były to inne. Wolno było nie tylko palić w gabinecie, palono też wówczas gorące newsy.
Zwłaszcza w Telewizji Polskiej. Widzowie głównego wydania Panoramy nie zobaczyli
filmu z wyjściem awaryjnym szefa koalicyjnego klubu. Swoją premierę miał on dopiero
w nieistniejących już dziś na antenie wieczornych Wiadomościach , czyli około jedenastej
w nocy. A potem został na długo zapomniany - kiedy Aleksander Kwaśniewski został
prezydentem, w telewizji publicznej nie wypadało przecież pokazywać, jak kilka lat
wcześniej wiał z sejmu po strażackiej drabinie.
I tu kończymy polityczne łowy w sejmie. W następnym odcinku - polityka
pozaparlamentarna, czyli uprawiana w miejscach, gdzie nie obowiÄ…zujÄ… parlamentarne
obyczaje ani język.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]