[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mówiłaś - odezwał się John, a widząc jej minę, wyjaśnił: - Na
temat trudnych wyborów i stawiania na pierwszym miejscu do-
bra dziecka.
S
R
- No tak, ale...
- Zachwycałaś się, że Jessica wpadła na taki pomysł. Twój
syn zrobił to samo - podkreślił. -I powinnaś to bardziej doce-
nić, bo jest znacznie młodszy.
- Tak, ale...
- Ja już panią lubię - żarliwie podchwyciła Jessica. -1 wiem
także, że pani jest bardzo dobrą mamą. Zach też panią lubi.
Jessica zawsze potrafi ją rozbroić. Jest taka słodka!
- Miło mi to słyszeć-powiedziała ostrożnie-ale obawiam
się, że twój tata będzie musiał wybrać kogoś innego. Bo wiesz,
Jessiko, ja wcale nie szukam męża.
- No i bardzo dobrze! - Jessica podbiegła i stanęła przed
nią. Błękitne oczy, takie jak u Matta, płonęły z determinacji.
- Nie musi pani szukać, bo my z Zachem już wszystko za was
zrobiliśmy!
Laura zaśmiała się, ale zabrzmiało to jak jęk.
- Kochanie, nie zrozumiałaś mnie. Ogłoszenie w gazecie to
nie jest sposób na szukanie sobie pary.
- Ale jak najbardziej byłaś za tym, gdy chodziło o Matta
i jakąś nieznajomą - przypomniał jej John.
- To było coś-innego. - Zagryzła wargi.
- Dlaczego? - Radosny uśmiech dziewczynki zaczął gas-
nąć. - Zach powiedział, że pani lubi dzieci i psy. To chyba
znaczy, że mnie pani nie lubi. - Srebrne łzy zadrżały na długich
rzęsach.
- Ależ, kochanie, bardzo cię lubię! - Laura objęła dziew-
czynkę i uścisnęła mocno, czując się nieodwołalnie i całkowicie
zagubiona.
S
R
ROZDZIAA PITY
Było dobrze po siódmej, gdy Matt wreszcie dotarł po pracy
do domu. John już zwolnił opiekunkę Jessiki i razem z wnuczką
siedział przed telewizorem. Zajadając pop corn, oglądali kres-
kówki Disneya. Matt pozdrowił ich w przelocie i od razu po-
szedł do łazienki. Miał za sobą męczący dzień i marzył o gorą-
cym prysznicu.
Wszedł pod strumień wody, zamknął oczy i spróbował się
rozluznić. Prace na budowie szły zgodnie z planem, nie było
zakłóceń. Jedynym problemem, który spędzał mu sen z oczu,
był ten rozgrzebany pokój u pani Gilliam. Niepotrzebnie się za
to brał. Ale przecież, parafrazując powiedzonko ulubionego fil-
mowego bohatera Jessiki, z góry wiedział, że czeka go niełatwe
zadanie.
Ta Laura Gilliam, ze swoją urodą i przekonaniem o własnej
nieomylności, wytrącała go z równowagi. Oby jak najszybciej
skończyć tę robotę i ze spokojnym sumieniem zapomnieć o jej
istnieniu.
W dodatku sprawa tego beznadziejnego ogłoszenia. Ale go
wrobili! Gdyby tylko był bardziej powściągliwy, nie nabijał się
z fajtłapy, który nie potrafi w normalny sposób znalezć sobie
żony. Co też go podkusiło! Gdyby siedział cicho, może teraz
jakoś by się wywinął, dyplomatycznie i bez rozgłosu wykręcił
z niezręcznej sytuacji. A tak sam ściągnął sobie na głowę kło-
poty.
Osuszył ręcznikiem włosy, włożył szorty i bawełniany pod-
koszulek, po czym skierował się do salonu. John i Jessica wy-
S
R
łączyli wideo i czekali na niego. Podekscytowana mina córki
i utkwiony w niego wzrok nie wróżyły niczego dobrego.
Matt zarzucił wilgotny ręcznik na oparcie ulubionego skó-
rzanego fotela.
- Jadłaś coś na kolację, króliczku?
- Dziadek kupił mi hamburgera.
- To dobrze. W takim razie odgrzeję sobie te resztki chiń-
szczyzny - powiedział i ruszył do kuchni.
- Poczekaj chwileczkę, chłopcze.
Powstrzymał się, by nie jęknąć. Odwrócił się powoli i uśmie-
chnął obłudnie.
- O co chodzi, dziadku?
- O ciebie, Królewiczu.
Tym razem nie udało mu się opanować jęku.
- Skończmy już z tym. Zabawiliście się moim kosztem, ale
teraz pora zapomnieć o wszystkim.
- Tato! - z niedowierzaniem wykrzyknęła Jessica i aż pod-
skoczyła. - To niemożliwe! Przecież teraz musisz umówić się
z nią na randkę i zacząć z nią chodzić.
- No właśnie - poparł ją John. - Trzeba sprawdzić, czy pa-
suje szklany pantofelek! - zaśmiał się, a dziewczynka zachicho-
tała z uciechy.
Mattowi nie było do śmiechu.
- Nie uważacie przypadkiem, że trochę przesadzacie? Już
chyba wystarczy. Nie mam czasu na... - Urwał, bo w oczach
córki błysnęły łzy.
- Przecież ty nawet nie wiesz, kogo wybrałeś! - zawołała
oskarżycielskim tonem.
Westchnął ciężko.
- Kochanie, to już nie ma znaczenia.
- Dla mnie ma, tato - zapewniła z przekonaniem.
Patrzyła na niego z taką wiarą i nadzieją, że serce mu się
ścisnęło. Poczuł, że dławi go w gardle. To przecież jego
dziecko.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]