[ Pobierz całość w formacie PDF ]

które chciałoby się odkurzyć i wziąć do pokoju, któ-
re są potrzebne albo które po prostu chcesz mieć. Nie
szukałam niczego specjalnego, po prostu leżało pod
dłutami w którymś z pojemników Jacka. Upieprzona
koperta z plamami od zatłuszczonej szmaty i zle napi-
sanym imieniem Jacka. A w kopercie zdjęcie. Zamazane.
Niemal dopiero co narodzonego dziecka ze zmrużonymi
oczyma, brodą opartą o szczupły bark, który musiał być
twój. Na odwrocie pytanie, czy Jack nie mógłby pomóc
finansowo. Chyba nie mógł albo nie chciał, nie odwa-
żył się, nie znalazł cię, nie miał ochoty... nie wiem. Czy
dlatego mnie tutaj zostawiłaś?
Nie rozumiem, dlaczego Jack nie pozbył się tego zdję-
cia. Przecież każdy mógł je znalezć, a to była chyba ostat-
nia rzecz, której pragnął. Zawsze milczał na mój temat.
Milczał do dnia, w którym się wyprowadził, potem mil-
czał tym bardziej. Za każdym razem, kiedy trzymałam je
149
w ręce, czułam swego rodzaju obietnicę, że wrócisz, przy-
najmniej jeden raz, żeby sprawdzić, co się ze mną działo
od tamtego czasu. I wiem, że będziesz miała ze sobą zdję-
cie, prawie takie samo jak to Jacka, zrobione sekundÄ™
przed albo po fotografii, którą jemu wysłałaś. Nosisz ją
w kieszeni, żeby mnie znalezć. Niczym mapę. A kiedy już
mnie zobaczysz, to stare zdjęcie nie będzie ci potrzebne.
Bo w końcu będziesz mogła wymienić je na nowe. Takie,
które już nie sprawia tyle bólu.
KRYSTIAN
(Oczko polodowcowe)
Mama z tatą często kładli nowe tapety, tak szybko robiło
się brudno w pokojach. Mazaje dziecięcych rąk na ścia-
nach. Tylko u Kaj musiała zostać zielona tapeta w trawę
morską, do której się przyzwyczaiła, zawsze przed za-
śnięciem dotykała jej, jakby chciała zapamiętać faktu-
rę. Kiedy zajmowali się tapetowaniem, kłótni było mniej.
Uwielbiałem zapach kleju i ten kolebiący się stół do przy-
cinania tapety, na którym, widziałem raz, kochali się
mama z tatą. Zrywali podłogi w poszukiwaniu wilgoci,
burzyli niektóre ściany, budowali altanę i saunę. Ostat-
niej wiosny tata pomalował fasadę. Od czasu jego wy-
prowadzki wiszÄ… stare tapety. Wspomnienia w kolorze
piasku, lata osiemdziesiÄ…te.
Dzwonię do Lisette i proszę, żeby przyjechała na ko-
lację. Samotność z dziewczynkami doprowadza ją do
szaleństwa, słychać to, bo jej głos brzmi sztucznie. Pół
godziny pózniej zjawiła się z Anną i Niną ubranymi w ko-
szule nocne i kalosze, zamurowało ją w drzwiach na mój
widok.
151
- Krystian, coś ty zrobiłłł - aż zapiała, gapiąc się na
moją łysą głowę.
Idzie za moim wzrokiem, kiedy zerkam na Kaj.
- Bo mnie szlag trafi, Kaj, jesteÅ› nienormalna! -
krzyczy.
- Dlaczego? - pytam, jakby mnie też mózg wyprało.
Nina zaczyna płakać, nie poznaje mnie bez włosów
i z twarzą pełną ran.
- Było tak ciepło... - próbuję.
Ale kiedy siadam w kucki i uśmiecham się do Niny,
ona wciska twarz w biodro Lisette i nie chce na mnie
spojrzeć.
- Tak ciepło, że dałeś sobie po twarzy? - pyta Lisette.
A Kaj, tuż obok, patrzy na mnie z uśmiechem w oczach,
jakby pilnowała czegoś, co ukradła. Przeciągnąłem ręką
po szczecinie na głowie, udając, że według mnie całkiem
niezle wygląda. %7łe niby tak męsko. Dziewczynki szybko
przemknęły obok i zniknęły w ciemnościach domu.
- Tylko nie próbuj mi wmówić, że ogoliłeś się z po-
wodu temperatury. Ty i Jens zawsze byliście kurewsko
próżni, jeśli chodzi o te wasze loczki! - syknęła Lisette.
Volvo pełne chrupek śniadaniowych, na przednim sie-
dzeniu, w bagażniku, na podłodze...
- Bierz, ja ich nie chcę! Nie mogę już znieść ich sma-
ku - powiedziała Lisette, wyrzucając pudełka z samo-
chodu, Kaj wnosi je do domu i zawala nimi spiżarnię.
Darmowe chrupki zbożowe o smaku czekoladowym do
końca życia. Jens próbował rozdać je ludziom w pracy,
ale nikt nie chciał. Wszyscy zawsze tylko zazdroszczą,
152
cholera, narzeka Lisette. Cacka siÄ™ ze zdejmowaniem
sandałów w korytarzu, rzemyki się splątały, ciągnie za
nie i przeklina, gada do siebie, jakby już zupełnie straci-
ła równowagę. Odkąd Jens wyjechał, Nina nie chce spać,
Lisette próbowała, ale Nina-Malina wyprostowana jak
drut siedzi tylko w łóżku przy zapalonym świetle. Jak
staruszka, która się boi, że umrze we śnie.
- Niedługo miną dwa tygodnie tej bezsenności - wes-
tchnęła Lisette. - Biedny dzieciak, potem drzemie ca-
łymi dniami, nie ma siły jeść, spójrz tylko, jak schudła.
Nina zawsze była pulchniutka i nie widzę żadnej różni-
cy - zaokrÄ…glone opalone policzki, szerokie usta Lisette,
siedzi na schodach na piętro i wyczekująco wpatruje się
we mnie, jakby nadal chciała dojść, kim jestem. Lisette
dotyka delikatnie mojej szorstkiej glacy wnętrzem dło-
ni, jej twarz dzieli się jak gdyby na pół: tu niesmak, a tu
zadziwienie.
- No a ty? - pyta - też ogłosiłeś strajk głodowy i nie
chcesz spać?
Chwyta mnie za brodÄ™ i badawczo przyglÄ…da siÄ™ mojej
twarzy w świetle lampy.
- Chujowo wyglÄ…dasz, Krystian.
Nina rozsiadła się w najlepsze na swoim ulubionym
miejscu pod stołem i iska Rabbiego z kleszczy. Pieczoło-
wicie rozgniata je szkiełkiem powiększającym i odkłada
na niewidzialną kupkę. Jej cienki głosik przecina ciszę jak
brzytwa. Cały czas papla o Jensie i koralowcu, którego
obiecał wyłowić i jej przywiezć. O tym, jak przeszmug-
luje go w walizce owiniętego w koszule. W jej gestach jest
153
coś, co o nim przypomina. Lisette dzwoniła na komórkę
Jensa z trzysta razy, bez odzewu. Daj mu spokój, jeśli to
jedyne, czego pragnie - upominała ją mama chłodno na
trzeszczącej linii hotelowej. - Przestań do niego wydzwa-
niać, jakbyś nie mogła bez niego żyć!
Czasami człowiek nie chce do domu, nie chce wracać
do tych, których kocha. Chciałbym to jakoś wytłuma-
czyć Lisette, ale wolę się nie odzywać. Bo w ciszy, którą
Lisette wypełnia kuchnię, słychać, jak wokół niej coś
trzaska i syczy, od zwarcia wewnÄ…trz niej, od samoza-
płonu. Czasami człowiek próbuje naprawić swoje prze-
winienia poprzez nieobecność, Lisette, nie możesz tego
zrozumieć? Jak Jack, jak Jens, jak ja. Odwraca się czło-
wiek i zatraca nie wiedzieć gdzie, z nadzieją, że popadnie
w zapomnienie i że nikt nie będzie za nim tęsknił. Być
może Jens właśnie to robi? Ale przecież ja tu jestem, nie
widzisz? - chciałbym szepnąć i przebić się przez otacza-
jące ją pole pod napięciem.
Spaliśmy ze sobą tylko jeden raz, mój pierwszy raz.
W pokoju było cicho, deszcz ze śniegiem na szybie okna
za plecami Lisette. Przez jej ciało podniecenie promie-
niowało prosto we mnie, każdy jej ruch przebiegał mi
po plecach aż po kark, po linię włosów na karku. Mia-
ła na sobie czarny T-shirt Jensa, o wiele za duży, prosi-
łem, żeby go zdjęła, ale odmówiła. Nie chciała pokazać
mi się nago. Miała zapuchnięte oczy, bo pokłócili się po
południu i zamknęła się na klucz w pokoju mamy, dopó-
ki Jens się nie zmył. Po wszystkim zasnęliśmy na krótko,
154
zmęczeni, spleceni ze sobą, i to uczucie... właśnie to chcę
zapamiętać przede wszystkim z tamtego wieczoru. Póz-
niej Lisette zachciało się sikać. Stale ją pędziło, kiedy była
w ciąży, i w ten sposób zostaliśmy zdemaskowani. Kiedy
poszła do toalety, mama nas nakryła.
- Mieliśmy być ty i ja przez te tygodnie, Krystian, obie-
całeś czy nie? - szepcze Kaj.
Lisette siedzi obok na kanapie i rzuca Rabbiemu
chrupki czekoladowe, na wpół ślepy i najedzony błąka się
za nimi po pokoju, żeby nie wprawiać jej w jeszcze gorszy
nastrój. Udajemy, że nie widzimy, jak leje na podłogę,
ale Kaj co rusz pokazuje nowe kałuże na schodzonym
parkiecie.
- Nie mógł tak zwiać - odzywa się Lisette, cedząc dym
przez nos.
Dziewczynki zwinęły się jak dwa zmęczone cielątka [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl
  • Strona Główna
  • Anne Logston [Shadow 01] Shadow (pdf)
  • Anne Rice Nowe Kroniki WampirÄ‚Å‚w Wampir Vittorio
  • Rice Anne Spiaca Krolewna 3. Wyzwolenie Spiacej Krolewny
  • Boge Anne Lise Grzech pierworodny 01 Fatalne spotkanie
  • Anne Hampson Flame of Fate [MB 1069] (pdf)
  • Anne McCaffrey Ship 04 The City Who Fought
  • Herries Anne Dynastia Banewulfow 02 Slowo rycerza
  • Anne Perry [Pitt 22] Southampton Row (pdf)
  • Anne Hampson Where the South Wind Blows (pdf)
  • Anne McCaffrey Cykl ÂŒpiewacy KrysztaÅ‚u (2) Killashandra
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bless.xlx.pl