[ Pobierz całość w formacie PDF ]

chem i wzruszeniem szerokich ramion. - Wydał mi się
bardzo wysoki i mocno zbudowany jak na swój wiek.
- Dickon bardzo przypomina mnie w jego wieku - od­
rzekł Stephen. - Jeśli wszystko dobrze pójdzie, to za rok
lub najpózniej dwa wyślę go do księcia Ryszarda, żeby
mógł postarać się o ostrogi.
- To samo mój ojciec powinien zrobić dla Willa de
Grenville'a, prawda? CzÄ™sto myÅ›lÄ™, że traktuje go niespra­
wiedliwie, bo przecież Will lojalnie służy naszej rodzinie.
- Może - odparÅ‚ Stephen. Nie zamierzaÅ‚ zawieść zaufa­
nia lorda de Barre'a. - Zapewne twój ojciec ma swoje po­
wody, pani.
82
- Sądziłam, że chce mieć wszystkich swoich ludzi do
dyspozycji, zwÅ‚aszcza po tym, jak podstÄ™pnie zabito mo­
jego brata.
- SÅ‚yszaÅ‚em o tym. To byÅ‚ mord i sprawca powinien zo­
stać oddany w ręce sprawiedliwości, jeśli tylko można mu
udowodnić popełnienie zbrodni.
- Jak można dowieść czyjejÅ› winy? KtoÅ› zdradziecko za­
czaiÅ‚ siÄ™ w ciemnoÅ›ciach. Brat wracaÅ‚ do domu po zmro­
ku. Napadnięto go, pobito i zostawiono na śmierć. - Elo-
na nie zdołała powstrzymać łez. - Bardzo go kochałam...
Stephen się zawahał, jednak zbliżył się i objął Elonę,
żeby mogła wypłakać się w jego ramionach. Poczuła jego
ciepłe, miękkie usta we włosach.
- Nie płacz, miła - szepnął. - Nie mogę patrzeć na twój
wielki smutek.
Elona spojrzaÅ‚a na niego zdumiona tym nagÅ‚ym prze­
jawem czułości.
- Tęsknię za nim i za ojcem.
- Nie martw siÄ™, jeszcze odnajdziesz szczęście - powie­
dział Stephen, a potem pod wpływem nagłego odruchu
pochylił głowę i musnął ustami jej wargi. Tak delikatnie
jeszcze nigdy nikogo nie pocałował.
Nieoczekiwanie dla samej siebie Elona objęła Stephena
za szyję i odwzajemniła pocałunek. Spletli się w uścisku,
w pocałunkach było coraz więcej namiętności. Dopiero
gdy Stephen zorientowaÅ‚ siÄ™, jak ochoczo Elona uczest­
niczy w tym, co siÄ™ dzieje, odsunÄ…Å‚ siÄ™ na bezpiecznÄ… od­
ległość. Widząc jej czerwone usta i blask bijący z oczu,
poczuł wyrzuty sumienia. Wierzchnie okrycie Elony roz-
83
chyliÅ‚o siÄ™ pod szyjÄ…, odsÅ‚aniajÄ…c muÅ›lin sukni, pod któ­
rym wyraznie rysowały się jędrne piersi. Był mężczyzną,
do tego starszym od mÅ‚odziutkiej panny. Powinien wie­
dzieć, do czego może dojść, gdy on przestanie siÄ™ pilno­
wać.
- Wybacz mi, pani - powiedziaÅ‚ szorstko. - To byÅ‚o wy­
soce niestosowne. Nie miałem prawa się narzucać, Elono.
Chciałem tylko cię pocieszyć i całkiem się zapomniałem.
UznaÅ‚a, że pocaÅ‚unki byÅ‚y Å›wiadectwem uczucia, i sÅ‚o­
wa Stephena podziałały na nią jak kubeł zimnej wody.
- Nie, nie - zaprotestowała słabo. - Wszystko przez to,
że zaczęłam się mazać jak dzieciak.
- Nie, Elono. To ja powinienem zachować się rozsądniej.
- Zorientował się, że jego ludzie zgromadzili się w pobliżu
i pocaÅ‚unki nie uszÅ‚y ich uwagi. Byli wyraznie zaciekawie­
ni, niektórzy rozbawieni, i prawdÄ™ mówiÄ…c, niczego inne­
go nie można się było po nich spodziewać. - Do diabła!
- Co się stało, Stephenie?
- Widziano, jak ciÄ™ caÅ‚ujÄ™, pani - odparÅ‚. - MuszÄ™ uwa­
żać, żeby to się nie powtórzyło, bo inaczej mój brat uzna,
że zawiodłem jego zaufanie i chcę mu ukraść oblubienicę.
- UniósÅ‚ rÄ™kÄ™ i przyzwaÅ‚ postawnego mÅ‚odzieÅ„ca. - Di­
ckon, usłuż pani, bo ma kłopot.
Giermek podbiegÅ‚, a pozostali ludzie wrócili do swo­
ich zajęć. Musieli wyładować konie i bagaże z łodzi, które
właśnie dobiły do brzegu.
- ZrobiÅ‚em wszystko co w mojej mocy, by pocieszyć la­
dy ElonÄ™ - powiedziaÅ‚ donoÅ›nie Stephen - ale jestem tyl­
ko rycerzem i nie wiem, jak zaradzić na kobiece smutki.
84
Zostawiam milady pod twojÄ… opiekÄ…, Dickon. Staraj siÄ™,
jak umiesz i słuchaj jej tak, jakbyś słuchał mnie. Jest teraz
twoją panią. Masz spełniać wszystkie jej życzenia.
Stephen odszedł. Zbliżając się do grupki zbrojnych,
zauważyÅ‚ ich skrywane uÅ›mieszki, co tylko potwierdzi­
ło przypuszczenie, że jego impulsywne zachowanie było
bacznie obserwowane. Musiało to ich zdziwić, bo jeszcze
nigdy nie widzieli, żeby okazał damie tyle czułości.
Jego reputacja mnicha byÅ‚a grubo przesadzona, po­
nieważ jednak wybierał kobiety z rozwagą i zachowywał
daleko posuniętą dyskrecję, niewielu o nich wiedziało.
ZresztÄ… od czasów Isobel nie miaÅ‚ kobiety. UznaÅ‚ za nie­
możliwe, by kiedykolwiek kobieta mogła znalezć drogę do
jego serca. Najwyrazniej jednak Elona zadała kłam temu
przekonaniu.
Tylko że Elona de Barre nie byÅ‚a dla niego; miaÅ‚a zarÄ™­
czyć siÄ™ z Alainem. MusiaÅ‚ wiÄ™c stÅ‚umić grzeszne pragnie­
nie, zapomnieć o tym, jak cudownie było ją obejmować
i całować. Stanowczo nie powinien ponownie dopuścić
do takiej sytuacji. PoczuÅ‚ wyrzuty sumienia. Czyżby prze­
szkodziÅ‚ jej w ucieczce z giermkiem tylko po to, by same­
mu ją uwieść? Jak mógł zdradzić wyznawane przez siebie
zasady, ulegajÄ…c, nawet przelotnie, pokusie?
Musiał zapanować nad namiętnym pragnieniem, które
ogarnęło go od pierwszej chwili, gdy zobaczył tę piękną
młodą kobietę.
- Jesteś smutna, pani - powiedział Dickon, widząc, jak
lady Elona śledzi wzrokiem Stephena. - Czy mogę cię
85
w jakiś sposób pocieszyć? Może zagrać ci na lutni albo
coś zaśpiewać?
- Dziękuję, nie trzeba. Rozmyślałam o moim bracie
i ojcu, i o domu, którego pewnie nigdy nie zobaczę.
- Zawsze boli, kiedy tracimy tych, których kochamy -
przyznał Dickon. Wiedział, czego milady nie powiedziała
na gÅ‚os. - Ojciec odesÅ‚aÅ‚ mnie z domu, kiedy miaÅ‚em za­
ledwie pięć lat, potem do jedenastego roku życia służyłem
księciu, a on oddał mnie sir Stephenowi.
- Biedaku - powiedziaÅ‚a współczujÄ…co Elona, zapomi­
najÄ…c o wÅ‚asnej zgryzocie. - Jak to możliwe, że ludzie po­
traktowali ciÄ™ jak rzecz?
- Byłem rzeczą, milady - odrzekł Dickon, chociaż nie
wydawaÅ‚ siÄ™ tym przejÄ™ty. - Mój ojciec byÅ‚ biedny, sprze­
daÅ‚ mnie wiÄ™c na sÅ‚użbÄ™ u ksiÄ™cia. Kiedy sir Stephen do­
stał mnie w prezencie, dał mi wolność. Jestem teraz wolny
i mogę szukać służby, gdzie mi się podoba, chociaż nigdy
nie opuściłbym milorda.
- Nawet po to, żeby zdobyć ostrogi w służbie księcia?
- Nie, chyba że milord tak by mi kazaÅ‚. SÅ‚użyć sir Ste­
phenowi, a teraz tobie, pani, bo tak zdecydował milord,
to dla mnie obowiązek, ale i przyjemność.
- Cieszę się, że chcesz mi służyć - powiedziała Elona
i uśmiechnęła się do Dickona. Przypomniało jej się, jak
brat był w podobnym wieku. - Nie zapomnę o tym, że
jesteś wolnym człowiekiem i możesz mnie opuścić, jeśli
zasłużę na twoje niezadowolenie.
- Nie sÄ…dzÄ™, żeby jakikolwiek mężczyzna chciaÅ‚ ciÄ™ do­
browolnie opuścić, pani - odrzekł szczerze Dickon i nie-
znacznie się zaczerwienił. - Mam nadzieję, że będziesz
zadowolona z mojej służby teraz i w przyszłości.
W tym momencie uÅ›wiadomiÅ‚a sobie, że to co odczu­
wała w ramionach Stephena, to właśnie pożądanie. Cóż
innego kazałoby jej tak nieskromnie tulić się do Stephena
i ochoczo oddawać mu pocaÅ‚unki? Nic dziwnego, że od­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl
  • Strona Główna
  • Jackson Vina Osiemdziesiąt dni 02 Osiemdziesiat dni niebieskich
  • Heather Rainier [Divine Creek Ranch 02 Her Gentle Giant 01] No Regrets (pdf)
  • Arthur C Clarke & Stephen Baxter [Time Odyssey 02] Sunstorm (v4.0) (pdf)
  • MacGregor, Kinley (aka Sherrilyn Kenyon) Brotherhood 02 Claiming the Highlander
  • Diane Duane & Peter Morwood Space Cops 02 Kill Station
  • Harry Turtledove War Between the Provinces 02 Marching Through Peachtree
  • Gold Kristi Randka z lekarzem 02 Doktor zwany Pożądaniem
  • 0135.Boswell Barbara Novak Sisters 02 Od pierwszego wejrzenia
  • D424. Banks Leanne Niegrzeczna Narzeczona
  • Deresz Lubko Kult
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • audipoznan.keep.pl