[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sandwicze. Kiedy podeszła do nas kelnerka, nie podzieliłam się
swoją opinią na temat kanapki filadelfijskiej, poprosiłam natomiast
o coś zdrowego. Cheeseburgera. Zdrowe? Zamówiłam bez bekonu.
Przez chwilę gawędziliśmy z adwokatem o domu, pogodzie i
miasteczku.
Mówiła pani, że ma jakieś pytania dotyczące spadku. W
czym mogę pomóc? spytał wreszcie i złożył dłonie na stole.
Tak, kilka. Auto w garażu. Wie pan, kiedy ostatnio nim
jeżdżono?
Jestem pewien, że pani ciotka utrzymywała je w dobrym
stanie. Kochała ten samochód. Chociaż ostatnimi laty już nie
prowadziła. Zeszłego roku pan Higgins kilka razy w tygodniu
woził ją nim do miasta.
Pan Higgins?
Zatrudniła go do pomocy w domu i stodole.
A, Hank! Porozmawiajmy o nim. Kto tak właściwie płaci
kowbojowi?
Kowbojowi?
No, modelowi. Panu Mężczyznie. Na czyjej liście płac się
znajduje?
A, tak. Maude zrobiła dla niego zapis w testamencie, pod
warunkiem że nadal będzie doglądał zwierząt. Bardzo je kochała.
Dawniej miała ich więcej, ale zostały tylko te dwa konie. No i
oczywiście kury.
Właśnie, co do kur. Do kogo należą? Do mnie?
Tak.
A konie? Paul i Paula? Też są moje?
Tak.
A dla kogo pracuje Hank?
Z prawnego punktu widzenia dla Maude.
Jak na dłuższą metę ma to funkcjonować? zapytałam i
przez rurkę pociągnęłam łyk wiśniowej coli.
To zależy od pani i pana Higginsa. Muszą się państwo
dogadać.
Nie pomaga mi pan. Skoro kury są moje, to mogę korzystać
z jajek? On się nimi zajmuje, ale zwierzęta należą do mnie. Czyje
więc są jajka?
Bardzo ciekawe pytanie. Nie spodziewałem się, że będę
dziś omawiał problem kury i jajka roześmiał się, a ja się nieco
naburmuszyłam.
Cieszę się, że pana rozbawiłam. Czy jajka są moje?
Chce pani profesjonalnej opinii?
Mhm wymruczałam i wgryzłam się w burgera. O mój
Boże.
Panno Franklin, wszystko w porzÄ…dku?
Kiwnęłam głową, bo nie mogłam nic powiedzieć, mając w
ustach najlepszego cheeseburgera w życiu.
Odnalazłam Johna wzrokiem i machnięciem ręki
przywołałam go do stolika. Zanim podszedł, zjadłam już prawie
pół kanapki.
Co tam, Viv? O, pan Montgomery. Jak siÄ™ pan miewa?
Dobrze cię widzieć, John. Jak interes? zapytał adwokat.
Ten cheeseburger jest bardzo smaczny. Niesamowity
wyrzuciłam z siebie. Sądziłam, że w Kalifornii mieszkają sami
weganie, którzy do wszystkiego dorzucają kiełki.
Takie coÅ› serwujÄ… w restauracji po drugiej stronie ulicy.
Tam siÄ™ oczyszczasz, a tutaj przychodzisz na prawdziwe jedzenie.
Kocham cię powiedziałam czule.
Mnie czy burgera?
Jesteście dla mnie jednym.
Nic nie powiem Jessice zaśmiał się John.
Wy sobie pogadajcie o biznesie, a ja konsumujÄ™
wymamrotałam, wskazując ręką to na Johna, to na adwokata.
Kiedy panowie rozmawiali, ja pochłaniałam lunch. Czułam, że
spodnie pękają mi w szwach. Jutro muszę pobiegać. Jedząc,
przysłuchiwałam się ich pogawędce. Pan Montgomery trzymał
rękę na pulsie i dobrze wiedział, co się dzieje w miasteczku.
Przypuszczam, że w nim nie mieszka, bo przecież jego firma ma
siedzibÄ™ w San Francisco.
W końcu John wrócił do pracy, a po moim burgerze
pozostało już tylko wspomnienie.
Skąd wie pan tak dużo o mieście?
Urodziłem się tutaj i przez lata mieszkałem.
Ale czy pańska firma nie mieści się w San Francisco?
zapytałam lekko zbita z tropu.
Tak, i zwykle tam nocuję, ale kupiłem dom poza
metropolią, który do tej pory służył mi głównie w czasie wakacji.
Ale im bliżej do emerytury, tym częściej do niego wracam.
Doskonale rozumiem dlaczego. Tutaj ludzie sÄ… wspaniali, a
widoki nieziemskie.
Tak, mieszkańcy są cudowni. Ale słyszałem, że pokłóciła
siÄ™ pani z panem Barrowem.
Jak, u diabła, pan się o tym dowiedział? zapytałam, nie
dowierzajÄ…c.
Panno Franklin, mam swoje zródła. Clark może pani
bardzo pomóc ułożyć sobie tutaj życie. Nikt nie zna miasta lepiej
niż on.
Z całą pewnością. Za każdym razem mi o tym przypomina.
Ale proszę się nie martwić, ściągnęłam posiłki.
Brzmi tajemniczo. Zaśmiał się lekko. Może powinna
pani porozmawiać z nim ponownie. Clarkowi naprawdę chodzi
tylko o zachowanie pierwotnego kształtu domu. Sądzę, że podziela
pani jego zaangażowanie.
Oczywiście, że tak. Ale czy on musi postępować aż tak,
sama nie wiem, książkowo w tej sprawie?
Panno Franklin, czy ma pani jeszcze jakieÅ› pytania
związane z testamentem? spytał spokojnie, a na jego twarzy
malowało się lekkie rozbawienie.
Tak. Jest kilka spraw, które według Clarka nie są istotne.
Ale jeśli w środku nocy w domu pada deszcz, to jest to bardzo
ważne dla osoby, której kapie na głowę. Rozumie pan?
Wyobrażam sobie uśmiechnął się. I zamierza pani
naprawić dach, jak sądzę.
Tak, o to chodzi. Jeśli mam tu zamieszkać, to w budynek
trzeba najpierw włożyć wiele pracy. A on&
Martwi się pani, bo Clark nie chce, żeby pani cokolwiek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]