[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Niezle mówisz, Lizo!
Baronowa z lękiem uniosła rękę.
Ależ Dietrichu, nie śmiej się tak głośno. Tuż obok nas znajdują się pokoje hrabiny
Gerlindy, możliwe, że przeszkadzamy jej we śnie.
Ach, racja, nie jesteśmy przecież w domu rzekł baron przyciszonym głosem.
Tymczasem baronowa przygotowywała sobie balową suknię na jutrzejszą uroczystość.
Następnie wyjęła z pudełka parę niezwykle maleńkich, wytwornych pantofelków na bardzo
wysokich obcasach. Baron, widząc je, przerwał swój spacer po pokoju.
O, czy to są balowe pantofelki na jutro, Lizo? Co za maleństwa! Wyobrażam sobie,
jak ty się w nich jutro zmęczysz i z jaką ulgą odetchniesz, kiedy już je zdejmiesz z nóg. Lizo,
ciągle jeszcze jesteś pod tym względem niepoprawna.
Ale mówiąc to, baron bawił się filigranowymi pantofelkami, kołysząc je na swej szero-
kiej dłoni, a przyglądał im się tak rozpromienionym wzrokiem, że łatwo było wyczuć, jak dum-
ny był i zachwycony tym, że jego żona ma tak maleńkie nóżki.
Baronowa uśmiechnęła się nieco zawstydzona.
Ach, Dietrichu, dajże spokój. Wiesz przecież, że pantofle na bardzo wysokich ob-
casach to moja słabość.
Baron wciąż jeszcze przyglądał się pantofelkom zachwyconym wzrokiem.
Tak, Lizo, ale i twoje nóżki są nie mniej godne podziwu. Zastanawia mnie tylko, jak
ty możesz tak raznie kroczyć przez życie na takich maleńkich nóżkach! Wiesz, Lizo, że gdyby
urządzono konkurs nóżek, to dostałabyś pierwszą nagrodę i nie mogłaby się wtedy z tobą mie-
rzyć ani hrabina Gerlinda, ani w ogóle żadna piękność.
Baronowa roześmiała się.
Dietrichu, przestań wygadywać głupstwa, kładzmy się spać, bo jutro czeka nas sta-
rych uciążliwy dzień.
R
L
T
No, no, Lizo, starość jeszcze nam tak bardzo nie dokucza. Ale naturalnie, że odwykli-
śmy od uroczystości, ciągnących się do pózna w noc, w Rittbergu chodzimy spać razem z ku-
rami.
* * *
Josta obudziła się owego ranka z uczuciem przygnębienia i smutku. Nie było w niej nic z
radosnych i szczęśliwych uczuć, jakimi przepełniona jest zwykle narzeczona w dzień ślubu.
Mimo że człowiek, któremu miała być poślubiona, był jej drogi i kochany, jak nikt na świecie,
lękała się tej chwili, kiedy zostanie związana z nim na wieki, gdyż była przekonana, że on nie
kocha jej.
W pragnieniu ulżenia swej duszy wyciągnęła jeszcze raz z kufra swój pamiętnik. Wyjęła
także fotografię Rainera i przyciskając ją do ust i do serca, spoglądała na nią długo. Jakże go
kocha, ach, jak niewymownie kocha!
A w pamiętniku napisała:
Dziś jest mój ślub. Jeszcze tylko kilka godzin, a będę żoną Rainera. O, mój ukochany,
gdybyś Ty wiedział, jaki lęk i wahanie gnębią moją duszę! Z jaką radością śpieszyłabym w two-
je ramiona, gdybyś Ty mnie tak kochał, jak ja Ciebie! Nieraz podczas ostatnich tygodni miałam
wrażenie, że zdobędę Twoją miłość, lecz dziś opuściła mnie ta nadzieja i gdybym mogła dziś
postąpić tak, jak powinnam, to uciekłabym od Ciebie daleko i ukryła się na całe życie. Ale nie
posiadam już woli i przykuta jestem do Ciebie własnym moim pragnieniem. Ach, gdybyś mnie
kochał, gdybyś mnie raz objął swymi silnymi ramionami i pocałował, jeden jedyny raz, aż do
utraty przytomności, o chętnie umarłabym potem! Ale Twoje wargi dotykają moich tak spokoj-
nie i łagodnie, tak jak ojciec całuje swoje ukochane dziecko. O, mam wtedy ochotę krzyczeć i
błagać Cię, tuląc się do Twej piersi i... Co ja mówię, za dumna jestem, by nawet w myśli ująć
słowa te w rozpaczliwe błaganie. Dzięki Bogu, że nie wiesz, co się dzieje w mojej duszy i nigdy
się tego nie dowiesz, póki będę żyła. Błagać o miłość, nie, tego nie chcę, ani nie mogę uczynić.
Byłoby to też bezcelowe. Do miłości nie można nikogo zmusić, ani jej też u nikogo wybłagać.
I przyszła chwila, gdy będę musiała włożyć ślubne szaty, dla innych symbol najwyższego
szczęścia, dla mnie rezygnacji. Daj mi moc, Boże wielki, bym była silna i spokojna...
Z westchnieniem odłożyła Josta pióro i zamknęła pamiętnik. Schowała go znów do kufra
razem z fotografią, a kluczyk wzięła do siebie.
R
L
T
W Dziewiczym Zameczku" od wczesnego rana trwał ruch i gwar. Mimo, że ślub miał
się odbyć tylko w gronie najbliższych, zebrało się jednak na tę uroczystość około pięćdziesięciu
osób. O dwunastej w południe przybył hrabia Rainer ze swoim bratem. Hrabia Henning był
nieco blady, a jego oczy spoglądały niespokojnie. Ale hrabia Rainer miał wygląd bardzo spo-
kojny i opanowany.
Kiedy bracia przybyli do Dziewiczego Zameczku", goście byli już zebrani w komplecie.
Hrabina Gerlinda także już przyjechała wraz z baronostwem Rittberg. I ona zwracała uwagę
swoją bladością. Oczy płonęły jej jak w gorączce, a wargi odcinały się gorącą czerwienią od
bladej twarzy.
Minister także był wzruszony, lecz nie dawał tego poznać po sobie. Zabawiał gości, sta-
rając się wytworzyć nieskrępowany nastrój.
Hrabia Rainer po przywitaniu z obecnymi udał się na górę do narzeczonej, by ją sprowa-
dzić do gości. Wszystkie urzędowe formalności ślubu miały się odbyć w domu narzeczonej.
Pózniej miano się udać na uroczystość kościelną do zamkowej kaplicy.
Kiedy hrabia Rainer udał się po narzeczoną, brat jego niepostrzeżenie ukrył się za firanką
[ Pobierz całość w formacie PDF ]