[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sprawie pracy. W zimnej wodzie wykąpię się rano. A jak będziecie się
seksić, to róbcie to po cichu... Mnie to co prawda nie przeszkadza, ale pani
Jarzębska może znowu zadzwonić po policję. Prawdę mówiąc, dziwię się, że
jeszcze tego nie zrobiła...
A co? zainteresował się natychmiast Michał. Zu tu z kimś seks
uprawia jak mnie nie ma?
Nie wiem, czy uprawia seks odpowiedziała zgodnie z prawdą
Baśka, uchylając się przed butem, którym rzuciła w nią siostra. Ale wiem,
że okropnie chrapie!
Zu oburzyła się za takie insynuacje i stwierdziła, że to brednie, bo ona
nigdy nie słyszała swojego chrapania.
R
L
T
Jak masz słyszeć, skoro ty wtedy śpisz? Ale nie martw się, kiedyś cię
nagram na dyktafon, to sobie posłuchasz. Rzęzisz jak stara piła w tartaku.
Jak spałam z tobą w jednym pokoju, to musiałam wkładać zatyczki do uszu.
No dobra, idę umyć zęby... zimną wodą i dobranoc.
Tej nocy w mieszkaniu Roszkowskich panowała cisza idealna.
Bynajmniej nie dlatego, że Michał i Zuza przejęli się wizją pani Jarzębskiej,
która wzywa policję. Po prostu, gdy Zu wyszła z łazienki w seksownej
bieliznie, którą po omacku udało jej się odnalezć w szufladzie, Michał spał
jak zabity. Nie miała sumienia go budzić, więc tylko wtuliła się w
mężowskie plecy i też zasnęła. Zniło jej się, że stoi w kuchni i usiłuje
usmażyć naleśniki. Podrzuciła patelnię i gorące ciasto wylądowało jej na
głowie. Ale najgorsze, że w drzwiach stała Lidzia i rechotała ze śmiechu tak,
że aż się posmarkała. Przestraszona Zu obudziła się i usiadła na łóżku, ale
rechot nie ucichł... Rozejrzała się w poszukiwaniu wrednej byłej narzeczonej
swojego męża. Zamiast niej zobaczyła obok łóżka Michała i Baśkę
zanoszących się od śmiechu.
Odbiło wam czy co? Może to od tej zimnej wody? zapytała
życzliwie i popukała się w czoło.
Lepiej popatrz, co masz na sobie poradziła Baśka i znowu ryknęła
jak zarzynane prosiÄ™.
Zu spojrzała na seksowną bieliznę, w którą przyodziała się na
okoliczność upojnej nocy z mężem i też ryknęła. Miała na sobie... bokserki
Michała i jego starą koszulkę z napisem Przelecę cały świat Tanie Linie
Lotnicze".
No, co się śmiejecie, osły skończone? Zu wylazła z pościeli i
trzymając w garści opadające bokserki ruszyła do łazienki. Nagle rozległ się
dziwny dzwięk.
R
L
T
Co to? zdziwił się Michał.
Nie wiem odpowiedziała Zu. Ale coś mi to przypomina. Cholera,
to chyba mój telefon. Tylko gdzie on jest? Zaraz, to chyba gdzieś tutaj...
Niestety telefon przestał dzwonić.
Poczekaj, zadzwoniÄ™ do ciebie, to go znajdziemy. Chwila, tylko
założę kapcie. Cholera, co ja mam w kapciu?
Michał przechylił kapcia, z którego wypadł... telefon Zu.
Kochanie, czy ty możesz mi powiedzieć, dlaczego zamiast w torebce
trzymasz swoją komórkę w moich butach? Albo może lepiej nie
odpowiadaj...
Zu odebrała komórkę od męża i spojrzała na wyświetlacz.
Kurczę, pięćdziesiąt nieodebranych połączeń. To ty tyle razy do
mnie dzwoniłeś? cmoknęła męża czule w policzek.
Nie, no skąd... Ja dzwoniłem najwyżej czterdzieści razy. Do
pozostałych dziesięciu się nie przyznaję.
Moja mama, twoja mama, Mikulski... O rany! Szef dzwonił wczoraj
cztery razy! Zabije mnie! Muszę do niego zaraz oddzwonić. Zu wybrała
numer. Dzień dobry, panie prezesie. Przepraszam, że nie odbierałam, ale
komórka mi wpadła, to znaczy padła... Tak, rozumiem. Mam być jak
najszybciej w biurze. Spotkanie z panem Smithem. Chce się dowiedzieć, jak
tam poszukiwanie kamienicy? Oczywiście... Tak, już zapisuję telefon do
niego. Oczywiście,zadzwonię do niego i umówię się. Proszę chwilę
poczekać, już biorę kartkę.
Zu rozpaczliwym gestem poprosiła Baśkę o kawałek papieru. Niestety,
żeby po niego sięgnąć musiała wypuścić z rąk mężowskie bokserki, które
leniwym ruchem opadły jej do kostek. Została więc na środku przedpokoju z
telefonem przyciśniętym do ucha, kartką w jednej ręce, długopisem w
R
L
T
drugiej i... gołymi pośladkami, które po krótkiej chwili zaczęły jej marznąć.
Baśka i Michał uciekli do drugiego pokoju i leżeli na łóżku, wyjąc ze
śmiechu jak kojoty. Zu zanotowała numer, odłożyła kartkę i podciągnęła
bokserki.
Możecie się już przestać śmiać rzuciła w ich stronę. Ja teraz
muszę wyjść, ale może wieczorem zjemy sobie we trójkę romantyczną
kolację przy świecach?
Mam nadzieję, że uda mi się załatwić zwrot licznika i kolację zjecie
już przy świetle elektrycznym, ale niestety nie we trójkę. Ja jeszcze dziś
muszę wracać do Londynu.
Nie! jęknęła Zu. Myślałam, że przyleciałeś na dłużej.
Przyleciałem, bo się o ciebie martwiłem. Sprawdziłem, że żyjesz i
mogę wracać. Baśka, daj mi swój numer telefonu, to jak moja żona znowu
przestanie odbierać, będę stukał do ciebie. I opiekuj się tą sierotą, bo
przecież ona zginie tu sama. Przytulił Zu jedną ręką, a drugą poklepał ją
po pupie odzianej w jego własne bokserki.
Nie jestem sierotą, tylko słomianą wdową, a telefonów nie będę
odbierać, bo się na ciebie obraziłam. To kiedy lecisz? Zdążymy się jeszcze
zobaczyć?
Zależy, jak długo będę załatwiał sprawy w Zakładzie
Energetycznym. Jak mi sprawnie pójdzie, to jeszcze zajrzę do domu. No i
mamę muszę odwiedzić, obejrzę przy okazji tę jej złamaną nogę. A teraz
idz, kochanie, i załóż wreszcie majtki, bo sobie pęcherz przeziębisz.
Jesteś romantyczny jak szpitalna kaczka stwierdziła Zu,
maszerując do łazienki. A pęcherz i tak sobie przeziębię, jak dłużej będę
myła dupę w zimnej wodzie.
R
L
T
Rozdział 18
RODZINNE ANEGDOTY, czyli...
GDZIE STAA STÓA Z POWYAAMYWANYMI NOGAMI
Około godziny jedenastej Zu wkroczyła do biura pewnym krokiem,
udając, że wcale nie spózniła się o dwie godziny.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]