[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tego nie mogę ci się oddać przed ślubem. Jeśli naprawdę zamierzasz pojąć mnie za żonę,
zrozumiesz i zaczekasz.
Alessandro odsunął się gwałtownie i popatrzył na nią z niedowierzaniem i irytacją.
- Od długiego czasu staram się naprawić reputację rodziny Castiglione zszarganą
przez mojego ojca. Nigdy nie przywiózłbym cię tu z żadnego innego powodu niż mał-
żeństwo. Oczywiście, że cię poślubię. Za kogo mnie masz? - rzekł posępnym tonem.
Michelle odpowiedziała bez wahania:
R
L
T
- Za człowieka, który odebrał mi dziewictwo, a potem mnie porzucił.
- Zrobiłem to, co wydawało mi się wówczas najlepsze. Czy to moja wina, że zre-
zygnowałaś po pierwszej nieudanej próbie dodzwonienia się do mnie?
- Czułam się zawstydzona i zakłopotana. Zawstydzona tym, że uległam i przespa-
łam się z tobą, a zakłopotana, ponieważ... - urwała, wbiła wzrok w ziemię i zaczerwieniła
się targana sprzecznymi uczuciami, po czym dokończyła: - Ponieważ sprawiło mi to
przyjemność. Gdybyś nazajutrz nie wyjechał, nie wiem, czy potrafiłabym spojrzeć ci w
oczy...
Wyraz jego twarzy powoli złagodniał.
- Znalezliśmy się w niezwykłej sytuacji, prawda? Być może, oboje zawiniliśmy -
przyznał niechętnie i dodał szybko: - Nie bądz dla siebie zbyt surowa, carina. - Znów
przysunął się do niej i pocałował ją delikatnie w czubek nosa. - Oboje przeżyliśmy ciężki
okres, ale mamy go za sobą. Jak ci już powiedziałem w lecie, nie ma niczego złego w
cieszeniu się życiem.
Uśmiechnął się, a Michelle odpowiedziała mu niepewnym uśmiechem. Znów ją
objął i pocałował w szyję, lecz nie zdołał jej uspokoić. Nigdy nie potrafiła czerpać rado-
ści z życia. Zawsze czuła się winna, a dziś bardziej niż kiedykolwiek. Zaszła w niechcia-
ną ciążę, a teraz zawierzyła mężczyznie, który raz już ją porzucił. I wciąż dręczyła ją
myśl, co na to wszystko powiedziałaby jej matka.
Tymczasem Alessandro nadal pieścił wargami jej szyję. Poczuła na skórze jego
ciepły oddech, gdy wyszeptał:
- Michelle... nie musisz już dłużej sobie tego odmawiać...
Wspomniała ich upojne chwile w letnią parną noc. Co ją powstrzymuje, by znów
się tym cieszyć? A tym razem jej sytuacja jest jaśniejsza. Wkrótce zostanie żoną
Alessandra, zamieszka w jego rodowej siedzibie i spróbuje ułożyć sobie z nim życie.
Mogłaby zacząć od próby pochwycenia tego ulotnego szczęścia, które dzielili ze sobą w
Jolie Fleur...
Nagle świadomość twardej rzeczywistości rozproszyła jej rozkoszne fantazje. W
gruncie rzeczy Alessandro zaoferował jej jedynie utrzymanie za to, że urodzi i pomoże
wychować ich dziecko. %7ładnych wyznań ani obietnic romantycznej miłości. W Anglii
R
L
T
wiodła trudne samotne życie, ale przynajmniej była niezależna i miała swoją pracę. Tutaj
natomiast zostanie zdana całkowicie na łaskę Alessandra.
Nie potrafiła się teraz oprzeć jego pieszczotom. Zdesperowana, wiedziała, że musi
go powstrzymać, zanim jej zmysły zatriumfują nad rozumem.
- Nie, przestań. Nie chcę - rzuciła i odepchnęła go od siebie gwałtowniej, niż za-
mierzała. - Nie mogę wyjść za ciebie bez miłości.
- Dlaczego nie? - spytał skonsternowany.
- Ponieważ to nie jest właściwe.
- Bzdura! To jedyne możliwe rozwiązanie. Pozwoli zabezpieczyć przyszłość
dziecka i firmy, a mnie da spadkobiercÄ™.
Michelle widziała, że jest szczerze przekonany o słuszności swoich argumentów.
Tradycja i rodowa duma są dla niego ogromnie ważne. Pomyślała o swym biednym,
niewinnym, nienarodzonym jeszcze dziecku, które ucierpiałoby z powodu jej skrupułów,
i podjęła trudną decyzję.
- Przypuszczam, że członkowie rodu Castiglione czynili tak od wieków? - rzekła
powoli. - Wybierali sobie żony raczej z przyziemnych, praktycznych pobudek niż z miło-
ści?
Alessandro z satysfakcją skinął głową.
- Certo. Czyż to nie najrozsądniejsze? Zamieszkasz tu jako moja żona, doglądając
wychowania naszych dzieci, i wszyscy będą zadowoleni.
- A więc... zamierzasz mieć więcej dzieci? - spytała z wahaniem. - Wciąż jeszcze
nie przywykłam do myśli o posiadaniu jednego.
- Nie martw się, nie spadną na ciebie żadne dodatkowe obowiązki związane z
opieką nad nimi. Od tego jest moja służba.
- A czym ty się będziesz zajmował, kiedy ja zostanę królową ula?
- Oczywiście pracą. Mówiłem ci już, że nie będę spędzał tutaj zbyt wiele czasu.
- Tylko w biurze w pobliskiej Florencji? - spytała z nadzieją.
Wyglądał na zaskoczonego i poirytowanego jej wypytywaniem.
- Być może... czasami. Podróżuję w interesach po całym świecie.
R
L
T
- Dziecko potrzebuje obojga rodziców - rzekła stanowczo, obracając przeciwko
niemu słowa, które sam wcześniej wypowiedział.
- Owszem. Jedno musi się nim opiekować, a drugie pracować na nie.
- Wolałabym, żebyśmy wspólnie zajmowali się naszym dzieckiem.
- Ani tobie, ani jemu nigdy niczego nie zabraknie - zapewnił ją z powagą.
Michelle skinęła głową. Nie wątpiła w to, lecz musiała postawić jasno jedną kwe-
stiÄ™.
- Nie interesują mnie pieniądze ani dobra materialne. Zależy mi tylko na dziecku. -
Zamilkła na chwilę i popatrzyła na Alessandra z zakłopotaniem. - Z pewnością wyglą-
dam okropnie... spocona i zmęczona.
- Dla mnie jesteś piękna - powiedział.
Jedną dłoń położył na jej ramieniu, a palcem wskazującym drugiej delikatnie do-
tknął jej ust. Zamknęła oczy i wspomniała ich pierwsze i jedyne miłosne zbliżenie. Jed-
nak tamte nieopisanie szczęśliwe i beztroskie chwile doprowadziły w rezultacie do wyra-
chowanej praktycznej propozycji małżeństwa. Oddała się cała temu tryskającemu energią
uroczemu mężczyznie, a on zniweczył jej piękne marzenia i zastąpił je chłodną kalkula-
cją. A teraz znów użył swego kuszącego czaru...
- Och, jak bardzo chciałabym ci zaufać - rzekła z westchnieniem.
- Członkowie rodziny Castiglione zawsze dotrzymują danego słowa - zapewnił. -
Otoczę cię opieką, o ile będziesz matką dla mojego dziecka.
Michelle zapragnęła znów doświadczyć tego szczególnego uczucia spełnienia, któ-
rego kiedyś zaznała z Alessandrem. Przysięga małżeńska, nawet złożona z czysto prak-
tycznych powodów, pozwoli jej znów przeżywać rozkosz z tym fascynującym mężczy-
znÄ….
Podjęła decyzję. Wiedziała, że gdyby wróciła do Anglii, prawdopodobnie już nig-
dy więcej by go nie zobaczyła. Teraz przynajmniej obiecał, że od czasu do czasu będzie
odwiedzał Villa Castiglione. To już coś.
- A więc dobrze. Wyjdę za ciebie, Alessandro - oświadczyła.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]