[ Pobierz całość w formacie PDF ]

soboli na ramiona.
Zrobił ruch jakby chciał objąć ją w namiętnym uścisku. Fontaine wykręciła się zręcznie, podając mu bez
ceregieli policzek do pocałowania. - Nie przy ludziach - powiedziała półgłosem. - Ja naprawdę mam
dobrÄ… reputacjÄ™.
- Kiedy do mnie zadzwonisz? - zapytał z niepokojem, bardziej zatroskany wyjazdem do Londynu niż jej
obawami.
- Wkrótce - odparła krótko.
Nico zajął miejsce obok Mrs Khaled z dwóch powodów. Po pierwsze - któż bardziej nadawał się do
przemycenia jego diamentu przez odprawę celną niż Angielka, którą mało prawdopodobne, żeby
sprawdzali. Po drugie, lot zapowiadał się długi i nudny, i mimo że Mrs Khaled była trochę za dojrzała jak
na jego powszechnie znany gust, przynajmniej wydawało się, że może go rozweselić, a jeśli będzie miał
szczęście, to może nawet okaże się, że umie znośnie grać w trik-tra-ka.
Przepuścił Fontaine do jej fotela przy oknie zanim sam zajął miejsce.
Spojrzała na niego, podsumowując go niesamowitymi kalejdoskopowymi oczami.
Uśmiechnął się z całym swoim wdziękiem. - Pozwoli pani, że się przedstawię - Nico Constantine.
Uniosła cynicznie brwi: był pociągający, ale o wiele za stary dla niej, a na konwersację nie miała ochoty.
Nico nie dał się zbyć. - A pani się nazywa...?
- Khaled - odrzekła krótko. - I dobrze będzie jeśli Pana uprzedzę, choć będziemy towarzyszami podróży
przez następnych kilka godzin, to jestem całkowicie wyczerpana i z pewnością nie w nastroju do uprzej-
mych pogawędek. Pan rozumie, panie ...
- Constantine. I oczywiście rozumiem. Ale być może mogę pani zaproponować szampana.
- Może pan zaproponować. Ale nie zapominajmy, że w pierwszej klasie szampana podają za darmo.
- Miałem na myśli Londyn. Może kolacja w  Annabels"?
Fontaine zmarszczyła czoło. Jakie to okropne, że musiała się borykać ze startującym do niej facetem,
kiedy wszystko o czym marzyła to był sen. Spojrzała na blondynkę około trzydziestki w futrze z norek w
paski, siedzącą równolegle po przeciwnej stronie. - Niech pan spróbuje z nią - powiedziała zimno. -
Myślę, że lepiej się panu powiedzie.
Nico podążył za jej wzrokiem. - Farbowane włosy, za dużo makijażu, proszę nie oceniać mojego gustu
tak nisko.
O Boże! Za jakie grzechy musiała być skazana na podrywacza. Odwróciła się i zapatrzyła przez okno.
Może powinna była zabrać ze sobą Jumpa, choćby tyl-i ko po to, żeby uchronił ją przed nudziarzami w
samolotach.
- Pani pas bezpieczeństwa.
- Co?
- Pali się światełko.
Fontaine szukała ręką pasa, ale nie mogła znalezć jego jednej połowy. Nico to spostrzegł i spróbował jej
pomóc zapiąć pas.
- Poradzę sobie, dziękuję - warknęła.
Nico był zdumiony. Kobieta, która nie reagowała na jego urok? Niemożliwe. Niesłychane. Przez dziesięć
lat zaliczał najlepsze kobiety jakie Hollywood mógł zaoferować. Dojrzałe, seksowne młode piękności,
do jego
usług w dzień i w nocy. Nigdy nie dostał kosza. Zawsze był uwielbiany. A teraz ta... ta Angielka. Taka
napuszona, zjadliwa i autentycznie irytujÄ…ca.
Jednak... Jeśli chciał jej podrzucić diament, to musiał nawiązać jakiś kontakt.
Jumbo jet kołował na pasie, przygotowując się do startu.
- Czy jest pani zdenerwowana? - zagadnÄ…Å‚ Nico.
Fontaine rzuciła mu pogardliwe spojrzenie. - Niezbyt. Latam samolotami odkąd ukończyłam szesnaście
lat. Bóg jeden wie ile lotów już zaliczyłam. - Przymknęła oczy. Ile lotów już zaliczyła? Wiele. W
pierwszym roku małżeństwa z Benjaminem towarzyszyła mu wszędzie. %7łona doskonała. Podróże po
całym świecie, nudne podróże w interesach, które doprowadzały ją do białej gorączki, aż w końcu
wyprosiła zwolnienie od nich i brała udział tylko w interesujących podróżach. Paryż. Rzym. Rio. Nowy
Jork. Acapulco. Wspaniałe zakupy. Ekscytujący przyjaciele. A potem kochankowie... To Benjamin
pchnął ją w ramiona kochanków...
Poczuła szarpnięcie kiedy wielka maszyna uniosła się w powietrze, ale oczy miała mocno zamknięte,
gdyż nie chciała zachęcać swojego towarzysza podróży do nawiązywania dalszej próżnej gadaniny. On
był pociągający. Oczywiście nie w jej typie. Prawdopodobnie wywrze urok na jej przyjaciółce Vanessie,
która lubiła mężczyzn trochę podniszczonych.
- Spała pani przez dwie godziny - oznajmił Nico.
Fontaine powoli otworzyła oczy. Było jej gorąco, czuła się połamana, i miała paskudny smak w ustach.
Nico podał jej kieliszek szampana. Fontaine napiła się z wdzięcznością.
- Czy gra pani w trik-traka? - zapytał.
- O Boże! Więc z pana taki ptaszek. - Nie mogła powstrzymać się od uśmiechu. - Zbija pan szmal na
trik-traku. Powinnam była się domyślić.
Nico uśmiechnął się. - Gram w trik-traka - tak. Zbijam szmal na trik-traku - nie. Przykro mi, że panią
rozczarowałem.
- Ale na takiego pan właśnie wygląda, mój Boże, jest pan ubrany prawie lepiej ode mnie!
- To niemożliwe.
Nagle zaczęli rozmawiać i śmiać się. Stewardesa podała przekąskę i kolejnego szampana.
Gość nie był taki zły, zdecydowała Fontaine. Właściwie raczej miły. I co za ożywcza odmiana
porozmawiać z facetem, który nie był ani pedałem ani młodym ogierem. Pomyślała nagle bez żadnego
związku, czy facet może mieć pieniądze. Niewątpliwie był niezle ubrany, biżuteria była kosztowna i w
doskonałym guście.
- W jakiej branży pan siedzi? - zapytała zdawkowo.
Nico uśmiechnął się. - W handlu.
- To brzmi raczej ogólnikowo. Pod tym może kryć się wszystko.
- Zazwyczaj to jest wszystko. Nie lubię być zaszufladkowany.
- Hmm... - Utkwiła w nim kpiące spojrzenie.
- A pani? W czym jest Mr Khaled?
- Benjamin Al Khaled nie ma już przyjemności być moim mężem. To się nazywa była, ale proszę to
zatrzymać dla siebie, jestem lepiej obsługiwana, kiedy nikt o tym nie wie.
- Nico przyjrzał się jej z podziwem. - Jestem pewien, że pani zawsze jest dobrze obsługiwana.
- Dziękuję.
Ich oczy się spotkały. To była ta chwila, kiedy wszystko wiadomo bez słów.
Fontaine pierwsza odwróciła wzrok. Boże! Może to i
była podróż samolotem, może i była przemęczona, ale nagle poczuła się niesamowicie napalona.
- Przepraszam - podniosła się i przeszła obok niego udając się do toalety. Chciała sprawdzić swój
wygląd. Prawdopodobnie wyglądała okropnie.
Nico, patrząc jak przechodzi, zaciągnął się oparami perfum  Opium", które się za nią unosiły. Lise Maria
zawsze używała  Jolie Madame". Po raz pierwszy od dłuższego czasu pomyślał o swojej zmarłej żonie.
Lise Maria należała do przeszłości, spowita w pięknym wspomnieniu, którego nie chciał naruszać.
Dlaczego teraz o niej pomyślał?
- Czy będzie pan oglądać film na wideo, Mr Constantine? - zapytała stewardesa.
- Jaki jest tytuł filmu?
-  The Fury". Z Kirkiem Douglasem.
- Jasne - proszę zostawić słuchawki.
- A Mrs Khaled?
- Tak. Mrs Khaled też będzie oglądać.
Już podejmował za nią decyzje! I zastanawiał się jak by to było w łóżku z taką kobietą... Już tak długo nie
miał kobiety. Miał tabuny dziewczyn, nieziemsko słodkich stworzeń, którym podobała się jego
mistrzowska nauka... Ale znowu posiąść prawdziwą kobietę... Doświadczoną, zmysłową
przedstawicielkę płci pięknej...
Leniwie pomyślał czy ona ma pieniądze, jakimże wielkim plusem by to było.
64
Polly Brand poruszyła się we śnie i wyciągnęła rękę. Jej ramię napotkało ciało i obudziła się ze
wzdrygnięciem. Potem przypomniała sobie, uśmiechnęła się i sięgnęła po okulary. - W nich widzę cię [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl
  • Strona Główna
  • Jackie Braun SÅ‚oÅ„ce nad winnicÅ¡
  • Jackie Braun Pensjonat na cyplu
  • Collins, Wilkie La dama de blanco
  • 1 IGRZYSKA ŚMIERCI SUZANNE COLLINS
  • Jeffrey Lord Blade 12 King of Zunga
  • 6. Broken Women of the Otherworld 6 Kelley Armstrong
  • Debra Glass Badcock [EC Legend] (pdf)
  • Angelsen_Trine_ _Córka_Morza_18_ _PóśÂ‚prawdy
  • 1926 Indiana Jones i Siedem ZasśÂ‚on
  • Frederik Pohl The Boy Who Would Live Forever
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • loviesia2000.opx.pl