[ Pobierz całość w formacie PDF ]
miłością, ponieważ gdyby pozwolił sobie na to, by ją kochać, i został odtrącony, chyba-
by tego nie przeżył.
Pocałował ją. Miała miękkie, spragnione usta.
Jedz ze mną, o nic więcej nie proszę. Wyjdz za mnie i płyńmy razem. Dom mo-
że prowadzić twoja ciotka. Albo ktoś inny. Niech teraz ktoś inny zbawia świat. Ty mo-
żesz ocalić mnie.
Nie dawał jej szansy na odmowę. Przycisnął usta do jej ust, przypominając w ten
sposób o łączącej ich więzi, więzi, którą chciał wzmocnić poprzez małżeństwo. Nie wie-
201
dział, jak ją przekonać, to był jedyny znany mu sposób tulił ją, dotykał, rozpalał
ogień, którego iskry przeskakiwały teraz między ich ciałami, niemal parząc.
Muszę wiedzieć, że jestem ci potrzebny. Mówisz, że mnie kochasz, ale bardziej
ode mnie kochasz swoich wychowanków.
Nieprawda wyszeptała z trudem. Oni po prostu nie mają nikogo poza mną,
a ty...
Ja też nie mam nikogo, jeśli nie mam ciebie. Udowodnij, że kochasz mnie tak
samo jak ich, Claro. Pokaż, że mnie potrzebujesz. Chcę żeglować wraz tobą...
Nie, chcesz uciec. Pragniesz mojej duszy.
Tak przycisnął ją do siebie namiętnie. Pragnę twojej duszy. Pragnę twego
ciała. Pragnę twego serca. Pragnę cię całej.
A co dostanÄ™ w zamian?
Wszystko. Wszystko, co pozwoli mi cię zatrzymać.
Och, Morganie, chcę cię poślubić szepnęła. Naprawdę. I gdybym wierzyła,
że możemy być razem jedynie na morzu, z pewnością bym z tobą popłynęła. Tak bar-
dzo cię kocham. Podniosła na niego wzrok. Ale dopóki nie zaakceptujesz tego, kim
jesteś, nigdy ci nie wystarczę. Będę tylko kolejnym panaceum.
Co chcesz przez to powiedzieć? szepnął ochryple.
Pogłaskała go po policzku.
Narażasz się na niebezpieczeństwo, by przestać myśleć o przeszłości. Ale to nie
będzie działało wiecznie. Dopóki nie zaakceptujesz swoich gorszych stron, zawsze bę-
dziesz ze sobą walczył. A im dłużej będziesz walczył, tym bardziej będziesz nienawidził
tych, którzy będą ci przypominali o mrocznej przeszłości. Na przykład mnie i moich
podopiecznych. Wciągnęła spazmatycznie powietrze. Bo taki jest prawdziwy powód,
dla którego nie chcesz się ze mną ożenić i osiedlić w Londynie, prawda? Za każdym
razem, gdy widzisz moich chłopców, przypominasz sobie, kim byłeś, i strasznie cię to
denerwuje. Ale to przeszłość stworzyła cię takim, jakim jesteś, a ja kocham cię przecież
bezwarunkowo.
Ale nie na tyle, by dla mnie porzucić Dom.
Na tyle, by wiedzieć, że to i tak nie wystarczy. Musisz dojść do zgody sam ze
sobą. Patrzyła na niego z żalem. Tak więc, nie, nie porzucę moich dzieci tylko dlate-
go, że ty za bardzo się boisz dostrzec w sobie zarówno złe, jak dobre strony. I nie za-
mierzam z tobą uciec i patrzeć, jak zaczynasz mnie nienawidzić za to, że widzę w tobie
to, co chcesz przed samym sobą ukryć.
Poczuł, jak ogarnia go gniew. A fakt, że Clara prawdopodobnie miała rację, wzma-
gał tylko jego wściekłość.
To tylko pretekst, który ma służyć temu, abym zrobił to, co chcesz, czyli został
w mieście, którym gardzę.
Nie miastem gardzisz szepnęła. Gardzisz tym, o czym ci to miasto przypo-
mina.
Odwrócił się do niej; złość skutecznie tłumiła ból.
202
Możesz sobie wierzyć, w co chcesz. Fakt jednak pozostaje faktem; nie potrafisz
mnie zaakceptować, dopóki nie spełnię twoich warunków. A ja postawiłem swoje. I jeśli
ci nie odpowiadają, poszukaj sobie innego faceta, który zatańczy, jak mu zagrasz, bo ja
nie zamierzam tkwić w tym przeklętym mieście, niezależnie od tego, co ty o tym my-
ślisz.
Odwrócił się do niej plecami, by odejść.
Morganie?
Co? warknÄ…Å‚.
Nawet statek może stać się więzieniem, jeśli widzisz wokół siebie tylko kraty.
Nie odpowiedział, ruszył szybkim krokiem w stronę lasu i wkrótce zniknął jej z
oczu.
Słowa Clary zapadły mu jednak głęboko w pamięć. I choć nigdy by się do tego
przed nią nie przyznał, klatka stawała się coraz ciaśniejsza. Czuł, że jeśli natychmiast
się tą sprawą nie zajmie, może się już nie wyzwolić.
203
Rozdział 22
Między ustami a brzegiem pucharu,
Pełno jest przygód i pełno jest żaru,
I nigdy nie wiesz, co może się zdarzyć,
Wystarczy chwila cnych, beztroskich marzeń.
Mała śliczna książeczka
John Newbery
Dużo pózniej, po zapadnięciu zmroku, Morgan przechadzał się niespokojnie po
sklepie.
Coś jest nie tak odezwał się do Jacka Sewarda, zerkając na zegarek.
Dochodziła dziewiąta, Specter obiecał koło ósmej przesłać wiadomość na temat
miejsca spotkania. Ale nikt się nie zjawił. A Morgan i Jack czekali już ponad godzinę.
Może się po prostu spóznia. Jack przeczesał palcami szpakowate włosy. Al-
bo ma kłopoty z wyborem.
Wątpię. Ten człowiek planuje wszystko z drobiazgową dokładnością. I chyba
się nie spóznia. Ktoś go wystraszył.
Obawiam się, że masz rację odezwał się od drzwi Ravenswood.
A niech cię, Ravenswood zawołał Morgan.
Mamy pewien problem.
Co masz na myśli?
Pamiętasz tego człowieka, o którym ci opowiadałem na balu u Merringtona?
Policjanta pracujÄ…cego u Hornbuckle'a? Niejakiego Fitcha?
Co z nim?
Ravenswood nerwowo poprawił fular.
O ile sobie przypominasz, to powiedziałeś mi przecież, że zgadzasz się na inwi-
gilację. A ja cię wtedy ostrzegłem, ze Fitch to dobry policjant, który bardzo poważnie
traktuje swoje zadania.
Och, nie... zaczÄ…Å‚ Morgan.
Niestety tak. Zaraz potem, kiedy przyszedłem tu z moimi ludzmi, Fitch zaczął
obserwować sklep. Kazałem mu odejść, ale było już chyba za pózno. Specter prawdo-
podobnie go zauważył i nie chciał ryzykować. Pewnie już dawno uciekł.
Sacrebleu! wybuchnÄ…Å‚ Morgan. Wszystko na nic!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]