[ Pobierz całość w formacie PDF ]
siÄ™ przeciw niemu.
Carrie najwyrazniej mówiła poważnie: na potwierdzenie swych słów podeszła do drzwi i otworzyła je
szeroko. Kyle wstaÅ‚ i gapiÅ‚ siÄ™ na niÄ… bez¬radnie. Nie powinien byÅ‚ odwoÅ‚ywać siÄ™ do jej rozsÄ…dku. Ta
kobieta kiero¬waÅ‚a siÄ™ wyÅ‚Ä…cznie emocjami. WiÄ™cej nie popeÅ‚ni tego bÅ‚Ä™du. Carrie zbyt czÄ™sto wystawiaÅ‚a
jego dumę na ciężkie próby. Koniec z błąkaniem się wokół jej domu z podkulonym ogonem. Koniec z
bÅ‚aganiem o przebacze¬nie wyimaginowanych uchybieÅ„, których siÄ™ wobec niej dopuÅ›ciÅ‚.
Teraz należało tylko powiadomić o tym Carrie. Z ręką na klamce Kyle odwrócił się do niej.
- Nie wrócę tu już, chyba że mnie zaprosisz. Carrle zaśmiała się zimno.
- To najlepsza wiadomość, jaką dzisiaj usłyszałam.
Kyle spojrzał na nią z uczuciem kompletnego zagubienia. Nie miał pojęcia, co takiego straszneg9 zrobił. I
wyglądało na to, że ona także nie bardzo wie. Te ustawiczne awantury były dla niej chyba sposobem na
ukrycie niekontrolowanego pociągu seksualnego, który wobec siebie odczuwali. Jeśli o to jej chodzi, to
proszę bardzo. Nie będzie nalegał, woli zachować swoją nadwątloną godność osobistą.
Carrie udaÅ‚o siÄ™jakoÅ› przeżyć kilka nastÄ™pnych dni bez kolejnej kon¬frontacji z Kyle'em. W pracy byÅ‚
wobec niej sztywny i ugrzeczniony. Ro¬biÅ‚ co mógÅ‚, żeby zachowywać siÄ™ obojÄ™tnie i w miarÄ™
możliwoÅ›ci ignoro¬wać jej obecność.
W każdym razie Kyle życzyÅ‚ sobie, żeby tak to wyglÄ…daÅ‚o. Carrle jed¬nak nie daÅ‚a siÄ™ nabrać.
Kilkakrotnie czuła na sobie jego spojrzenie, ale kiedy na niego spoglądała, natychmiast odwracał wzrok.
Nie rzucał słów na wiatr, mówiąc, że następny ruch należy do niej. Ani razu nie odezwał się do niej bez
wyraznego powodu, nie dzwoniÅ‚, nie szu¬kaÅ‚ jej bliskoÅ›ci. Krótko mówiÄ…c, zachowywaÅ‚ siÄ™ dokÅ‚adnie tak,
jak przed ich podróżą do Dallas. Wtedy Carrie niczego nie brakowało do szczęścia, ale teraz czuła się
mamie. Duma może bardzo ,utrudniać życie.
Piątek od samego rana nie zapowiadał się dobrze. Czek, który Carrie wysłała do lombardu, wrócił z
krótkim listem, w którym pan Dillon zawia¬damiaÅ‚ jÄ… z przykroÅ›ciÄ…, że jego ekspedient sprzedaÅ‚ przez
pomyłkęjej pierścionek z opalem, Niestety, nabywca pozostał nieznany.
Carrie była załamana. Pierścionek był w jej rodzinie od trzech pokoleń. Na domiar złego po południu
czekaÅ‚o jÄ… publiczne wystÄ…pienie w to¬warzystwie Kyle'a. "Pan CzyÅ›cioch" otwieraÅ‚ wÅ‚aÅ›nie dziesiÄ…tÄ…
pralnię w mieście i zaprosił pracowników radia KUTE na wielkie otwarcie.
Jak zwykle bÄ™dÄ… darmowe hot-dogi, prażona kukurydza, baloniki i oczy¬wiÅ›cie uroczysta ceremonia
przecięcia wstęgi. W innych okolicznościach Carrie cieszyłaby się na to wyjście. Ale ńie tego popołudnia.
Ponieważ oboje mieli zamiar wrócić po imprezie do radia, Kyle zaproponował wspólnąjazdęjego
wynajętym samochodem.
_ Twój ciągle jeszcze jest w warsztacie? - zapytała Carrie, kiedy już wychodzili. .
_ Tak. Powiedzieli, że prawdopodobnie skończą go dziś wieczorem.
_ Mam nadziejÄ™, że wszystko siÄ™ uda - mruknęła Carrie. Nagle zrobi¬Å‚o jej siÄ™ strasznie smutno. WyjrzaÅ‚a
przez okno, czekając, aż ruszą" Kyle jednak dłuższą chwilę nie zapuszczał silnika. Odwróciła się i
zobaczyła, że przygląda jej się zatroskanym wzrokiem.
_ Coś nie tak? - zapytała tonem zaczepno-obronnym. - Mam szminkę na zębach?
_ Nie - odparł i szybko przekręcił kluczyk w stacyjce. - Tylko myślałem ...
_ Co myślałeś? - przycisnęła go, kiedy urwał.
_ Nic - odpowiedział po chwili.
Coś w jego głosie zastanowiło ją. Brzmiał tak posępnie ... Czyżby Kyle był równie przygnębiony jak ona?
Zaczęła podejrzewać, że i jemu ciąży duma. _ Przepraszam - mruknęła, kiedy już wyjechali na drogę"
- Za co?
Carrie wzięła głęboki oddech.
_ Za tamten wieczór. Byłeś taki... sama nie wiem jaki, ale ja trochę przesadziłam. Muszę ... musimy
zostawić to już za sobą.
_ Jestem dokÅ‚adnie tego samego zdania - Kyle uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ szero¬ko i Carrie przez chwilÄ™ miaÅ‚a
wrażenie, że nagle wszystko dokoÅ‚a poja¬Å›niaÅ‚o, jakby sÅ‚oÅ„ce wyszÅ‚o zza cÅ‚lmur. WziÄ…Å‚ jÄ… za rÄ™kÄ™ i
mocno uścisnął. - To nie ma sensu - stwierdziła Carrie.
- Co nie ma sensu?
Potrząsnęła głową.
- Zachowujemy sięjak dzicy, kiedy jesteśmy razem, a jednak bez ciebie strasznie mi czegoś brakuje.
- Ja też czuję się podle bez ciebie.
Kiedy przybyli na miejsce, zastali tam już spory tłumek. Carrie przeprowadziła wywiad z Dawidem
Bondem, właścicielem "Pana Czyściocha" i jednym z najpoważniejszych reklamodawców radia KUTE.
Potem rozdawała baloniki i rozmawiała z kilkoma osobami przybyłymi na wielkie otwarcie. Kyle także
był bardzo zajęty.
Kiedy nadeszła chwila przecięcia wstęgi, stanęli na podwyższeniu.
Właściciel pralni powiedział kilka słów, a Carrie dostała wielkie nożyce. Uśmiechnęła się i powiodła
wzrokiem po zgromadzonym tłumie. Bezwiednie zatrzymała spojrzenie na mężczyznie, który bacznie się
jej przyglądał, i omal nie przewróciła się z wrażenia. Platforma podwyższenia zakołysała jej się pod
stopami.
- Kyle ... Kyle - wyciągnęła do niego rękę.
Był na szczęście tuż obok. Chwycił ją wpół i zaniepokojony zajrzał jej w twarz.
- Co się stało? - zapytał z nieznaną jej dotąd nutą paniki w głosie. Carrie podniosła na niego niewidzący z
przerażenia wzrok.
- Billy Bob ... jest tutaj. Widziałam go w tłumie.
- Billy Bob?
Ten, który nas porwał.
Rozdział 11
- Gdzie? ~ Kyle wpatrywał się w tłum, ale nie widział nikogo, kto choćby w niewielkim stopniu
przypominałby Maxa Sandersa. Oczy wszystkich spoczywały na nich, więc dał Carrie znak, żeby szybko
zrobiła użytek ze swoich potężnych nożyc.
Tłum wzniósł radosny okrzyk. Dawid Bond podszedł do mikrofonu i obiecał bezpłatny płyn do płukania
dla pierwszych pięciuset klientów. Ludzie rzucili się na drzwi pralni, jakby bezpłatny płyn do płukania
miał uchronić ich przed finansową ruiną.
- Widzisz go? - Carrie przylgnęła do Kyle'a.
Kyle natychmiast poczuł się lepiej, jak zawsze kiedy się do niego przytulała. Było bez znaczenia, że to, co
mówiła, nie miało żadnego sensu. Człowiek pokroju Maxa Sandersa z pewnością nie był zainteresowany
płynem do płukania tkanin.
- Kogo mam widzieć? Chyba nie Maxa Sandersa?
- A kogo innego? - wykrzyknęła zrozpaczona Carrie.
- Nie widzÄ™ go.
Był tu - Carrie obiema rękami chwyciła Kyle'a za klapy marynarki. - Przysięgam, że go widziałam.
- Carrie - Kyle postanowił, że tym razem nie da się wyprowadzić z równowagi - na pewno ci się
wydawało, że go widziałaś.
- Wiedziałam, że nie będziesz słuchał, co mówię - Carrie odepchnęła go, jakby brakowało jej powietrza. -
Był tu, przysięgam. Człowiek, który nas porwał, był tu jeszcze minutę temu.
- A może to był tylko ktoś bardzo do niego podobny? Co niby miałby tu robić? Człowiek, który zbiegł z
więzienia, na otwarciu lokalnej pralni?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]