[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ustrzec.
Długi czas obejmował ją w milczeniu. Los doświad
czył ich w podobny sposób. Oboje stracili dzieci. Jemu
córeczkę zabrała śmierć, ona oddała swoją do adopcji.
Miał mieszane uczucia, gdy myślał o kobietach, które
to robią. Marguerita zrezygnowała z Stephie. Jego
matka zaniedbywała go, zajęta karierą, kolejnymi
mężami i kochankami.
Im dłużej się nad tym zastanawiał, tym bardziej
sobie uświadamiał, że Dallas była inna. Urodziła
w bardzo młodym wieku. Nie potrafiłaby samodzielnie
opiekować się niemowlęciem, a równie niedojrzały
ojciec nie stanowił żadnego oparcia. To, co zrobiła,
leżało w interesie dziecka.
- Jednym słowem ten facet zostawił cię, kiedy
zaszłaś w ciążę?
- Nie. To ja go porzuciłam. Ożeniłby się ze mną, ale
dziecko znaczyło dla mnie więcej niż ślub. Nie kochał
mnie, a ja czułam się tak zagubiona, że nie byłam
zdolna do miłości. Musielibyśmy mieszkać z jego
rodzicami. Przez jakiś czas dawałoby mi to poczucie
bezpieczeństwa, ale nigdy nie bylibyśmy małżeństwem.
Moje dziecko musiało mieć prawdziwą rodzinę i on
w końcu przyznał mi rację.
Christopher przypomniał sobie wszystkie swoje
szaleństwa, wszystkie młodzieńcze bunty, Margueritę,
Sally oraz romanse i awanturnicze eskapady po jej
śmierci. Czy miał prawo osądzać postępowanie Dal
las?
- Dobrze, że mi zaufałaś. Robiłem jeszcze gorsze
rzeczy - wyznał ponurym, zrezygnowanym głosem.
Zaczął delikatnie całować jej twarz.
- Może kiedyś mi o nich opowiesz?
- Nie dzisiaj - szepnął. Wziął ją w ramiona i zaniósł
na kojÄ™.
-Wtedy nie będziemy już mieli przed sobą tajemnic
- powiedziała.
Pragnął tego, chociaż nie wiedział, czy ich znajo
mość wytrzyma taką próbę. Na razie tulił ją do siebie,
zdecydowany kochać się z nią chociaż raz, nawet jeżeli
pózniej miałby ją przez to stracić.
Dallas zdjęła mu okulary. Czuł się nagi i bezbronny,
gdy teraz patrzyła mu w oczy. Chciał się odwrócić, ale
nie pozwoliła na to. Zachwycona, wodziła palcem po
jego twarzy.
- Jesteś piękny. Jak aktor filmowy.
Odsunął głowę. Skubnęła go delikatnie w czubek
nosa.
- Nie masz powodu do obaw. Nie marzyłam
o romansie z gwiazdorem. Wolę ciebie, zwykłego,
przeciętnego człowieka. Ranczera, który nie zna się na
żaglach.
- Kochanie...
Zamknęła mu usta pocałunkiem. Cały świat zawi
rował. Zapomniał o wszystkim, co miał jej wyznać.
Wyprężyła się zmysłowo jak kotka. Czekała na
dalsze pieszczoty. Zrzucił ręcznik i pochylił się nad nią.
Westchnęła z rozkoszy. Gorączkowo dotykała jego
ramion i barków. Głaskała silne mięśnie. Zanurzała
palce w szorstkie włosy na piersi. Jej dłonie ponaglały
go i drażniły. Podarłby w sekundę jej bluzkę, gdyby
sama jej się szybko nie pozbyła.
I było wspaniale, zadziwiająco wspaniale. Dozna-
nia Christophera przewyższały wszystko, czego do
świadczył do tej pory. W chwili ekstazy wiedział, że
musi mieć ją na zawsze.
Otworzył luk i wpuścił nocne, morskie powietrze,
by ochłodziło ich spocone ciała. Leżeli spleceni w uścis
ku. Rozkoszowali się bliskością po spełnieniu.
Odpoczywali, upojeni szczęściem, aż do świtu.
Kiedy wstała, jej pożegnalny pocałunek ponownie
obudził w nim pożądanie i nie pozwolił jej jeszcze
odejść.
Słońce już zaróżowiło błękit nieba, kiedy na pal
cach, po rosie wracała do domu.
Nigdy nie czuł się równie samotny. Nie mógł znieść
rozstania, nawet jeśli miało trwać tylko parę godzin.
Koniec z kłamstwami. Musi jej wszystko powie
dzieć. Jego oczy łzawiły, podrażnione szkłami kontak
towymi. WyjÄ…Å‚ je i wyciÄ…gnÄ…Å‚ siÄ™ na koi.
Tylko jak, do diabła, jej to wszystko wytłumaczy?!
ROZDZIAA DZIESITY
Dallas spała, póki nie obudziły jej promienie słońca,
wpadające do pokoju. Pławiła się w ich cieple i z uśmie
chem wspominała cudowne sny o baśniowym święcie,
w którym żyła razem z Chance'em. W jednym z nich
nosił pasek z olbrzymią, błyszczącą klamrą. Jechał na
białym koniu, jak rycerz Stephie. Na pewno rozbawi
go, gdy mu o tym opowie.
Zaczęła kręcić się niespokojnie. Jej ciało płonęło na
samo wspomnienie minionej nocy. Zpiwory były już
puste. Dzieci wstały dużo wcześniej. Całe szczęście. Nie
mogłaby spojrzeć im w oczy. Teraz czuła się tak
szczęśliwa, a jednocześnie bezbronna.
Od śmierci rodziców tęskniła za miłością i w końcu
ją znalazła. Akceptował ją, chociaż oddała córkę do
adopcji. Wszystko układało się aż za dobrze.
Wstała i wzięła prysznic. Każdą czynność wykony
wała wolno i leniwie, jakby nieobecna duchem. Musia
ła ochłonąć, nim stanie twarzą w twarz z dziećmi. Na
zaparowanym lustrze napisała palcem pani McCall".
Szybko starła litery, zawstydzona swoją głupotą.
Zeszła na parter. Patrick oglądał czwartą część
Tygrysa". Zatopiona w marzeniach, opadła na kana
pę. Nie doszedł jeszcze do wieku, od którego film był
dozwolony, ale w tak szczęśliwym dniu nie zamierzała
robić mu wymówek. Nawet zamaskowany Christo-
pher Stone w roli Tygrysa nie denerwował jej tak, jak
zwykle.
Bezmyślnie obserwowała, co dzieje się na ekranie.
Kosmyk złotych włosów opadł Tygrysowi na czoło.
Odrzucił go ruchem głowy, podobnie jak Chance.
Jak Chance!? Usiadła na brzegu kanapy i pochyliła
się do przodu. Patrzyła w skupieniu. Maska przy
krywała całą twarz aktora, oprócz ust, które były
dokładnie takie... Dokładnie!
Zesztywniała. Przypomniała sobie, jak się odsunął,
gdy zdjęła mu okulary i podziwiała jego filmową
urodę. Usta, uśmiech, zarys szczęki, wszystko było
identyczne.
Tylko oczy Tygrys miał błękitne.
Ale do tego, między innymi, można użyć soczewek
kontaktowych i okularów. Nic dziwnego, że ciągle je
zdejmował. Widział lepiej bez nich.
Włosy Tygrysa były krótkie i jasne. Chance po
[ Pobierz całość w formacie PDF ]