[ Pobierz całość w formacie PDF ]

— ale to na pewno zwyczajne jadło. Tutaj zaś są smakowite wiktuały. Sir Hugh już
próbował bez rezultatu zająć tę karczmę; nie wątpię, że wiedział o tutejszym wy-
borze win i mięsiwa. Pomyślałem, że mógłbym przebrać się za Dicka Karczma-
rza wiozącego wóz pełen przedniego jadła na znak gotowości do zawarcia pokoju
z nowym władcą Malvern. Wilk mógłby biec obok w roli psa przeganiającego
hołotę, której zachciałoby się sięgnąć po smakołyki przeznaczone dla sir Hugha.
Wówczas, będąc już w środku (mam nadzieję, że sir Hugh też tam będzie) mo-
glibyśmy go zabić i próbować dostać się do komnat mojej pani, w których jest
uwięziona. . .
— Dlaczego?. . . — spytał Giles.
— Co „dlaczego”, wodzu banitów?
— Dlaczego sądzisz, że pani Geronde jest zamknięta w swych komnatach?
— Ponieważ — odrzekł Brian z widocznym trudem zachowując cierpliwość
— sir Hugh nie traciłby czasu na przemeblowanie komnat lorda, a poza pokojami
mej pani nie ma tam innego miejsca, w którym można trzymać więźnia w zdro-
wiu i bezpieczeństwie. Wiadomo, że nawet silni mężowie nie wytrzymują dłu-
żej niż kilka dni w lochach Malvern; są tam dwa, a żaden nie należy do najmil-
szych. W każdej innej części zamku nie ustrzeżono by mej pani przed spotkaniem
z jej ludźmi, a ci mogliby dopomóc jej w ucieczce albo ułatwić śmierć, która
uwolniłaby ją z rąk zdobywców. Nie byłaby też bezpieczna od ludzi sir Hugha,
a przynajmniej niektórzy z nich — żyjesz na tyle długo, wodzu banitów, że pozna-
łeś obyczaje wojaków — gdy się napiją, nie bardziej niż dzikie zwierzęta myślą
o konsekwencjach swych czynów.
— Zgoda — przytaknął Giles. — Mów dalej, sir Brianie. Zabiliście sir Hugha,
strażników i włamaliście się do komnaty twej pani. Co teraz?
— Teraz dzielny sir James, który krąży w powietrzu i czeka, zobaczy nasz
znak na balkonie komnaty. Obniży się i uniesie mą panią w bezpieczne miejsce, by
mogła zebrać okolicznych rycerzy do odbicia zamku. A wilkowi i mnie pozostanie
tylko ucieczka na własną rękę, jeśli Bóg pozwoli.
— Bóg? — zawarczał gniewnie Aragh. — Twój Bóg, rycerzu, nie mój! Jeżeli
94
ktokolwiek ma ocalić Aragha, to tylko ja sam. Kiedy byłem młodym wilkiem,
a wielka niedźwiedzica złamała mi prawą przednią łapę tak, że nie mogłem biec,
czy ocalił mnie Bóg ludzi? Nie, ocaliłem się sam! Zostałem w miejscu, walczyłem
i poprzez futro i fałdy skóry sięgnąłem jej do gardła; zdechła, a ja przeżyłem.
Tak zawsze postępował angielski wilk i tak będzie zawsze postępował. Zachowaj
swego Boga, szlachetny rycerzu, skoro chcesz, ale zachowaj go dla siebie!
Przerwał, oblizał wargi czerwonym jęzorem i ziewnął przeciągle.
— Ale przecież mówiłem — dodał — że nie interesuje mnie zamek twej pani
i jej sprawy.
— To co z twoim planem, sir Brianie? — spytał Giles.
Brian rzucił gniewne spojrzenie.
— Wodzu banitów, przypominam ci ponownie, że to nie ja cię tu zapraszałem.
Nie próbujmy rozstrzygać, jakie siły są niezbędne do ocalenia mej pani, ale jak to
uczynić siłami, którymi dysponujemy. Jeśli zabraknie wilka, to go zabraknie i nic
poza tym.
— Jak. . . ? — zaczął Giles. — Nie, z całym szacunkiem, sir Brianie, ale myślę,
że moja podróż była. . .
— Zaczekaj chwilę, ojcze! — zawołała Danielle. — To ja posłałam po ciebie.
Odwróciła się i spojrzała na Aragha. Wilk rozwarł kły w milczącym uśmiechu.
— Ja jestem Araghem! — warknął. — Myślałaś może, że to następny zako-
chany łucznik?
— Nie. . . — odpowiedziała Danielle. — Myślałam, że jesteś Araghem, moim
przyjacielem, który mnie nigdy nie zdradził, tak jak ja go nigdy nie zdradziłam.
Kiedy posłałam po mego ojca i jego ludzi, nie przyszło mi do głowy, że Aragh
mógłby porzucić swych przyjaciół, sir Jamesa i mnie. Ale skoro tak. . .
Ponownie obróciła się w stronę stołu.
— Nie mogę równać się z dwoma zbrojnymi, chyba że z bezpiecznej odległo-
ści i z łukiem w ręku — rzekła. — Ale skuteczniej niż wilk odwrócę uwagę od
sir Briana, a działając z zaskoczenia mogłabym nawet pomóc w zabiciu sir Hugha
i uwolnieniu Geronde. Gdy to już nastąpi, być może nie zdołam wywalczyć sobie
drogi na wolność, ale mam przewagę nad Araghem, bo, podobnie jak sir Brian,
pozostawiam swoje ocalenie w rękach Boga.
— Dziewczyno. . .
— Zamilcz, ojcze! Jestem panią swojej woli. Tak więc, sir James, sir Brian,
możecie liczyć na moją pomoc w ataku na zamek.
Spojrzała na Aragha.
— A ty możesz spać w słońcu! — zakpiła.
Aragh otworzył pysk, oblizał go i ponownie zamknął. Potem uczynił coś, co
wprawiło Jima w osłupienie — zaskomlał.
— Nic z tego — powiedziała porywczo Danielle. — Miałeś swoją szansę.
Teraz ja ruszam do zamku, a tobie nic do tego!
95
Aragh opuścił łeb. Obniżał go coraz bardziej i bardziej, aż nosem niemal do-
tknął ziemi. Na wpół czołgając się zbliżył się do Danielle i zaczął trącać łbem jej
kolana.
Przez chwilę ledwie raczyła spojrzeć na niego. Potem nagle usiadła, objęła
rękami jego puszysty kark i przytuliła do siebie wilczy łeb.
— Już dobrze. . . dobrze — powiedziała.
— Ja także nie mógłbym pozwolić, by Gorbashowi stała się krzywda — za-
mruczał Aragh głosem stłumionym przez kubrak. — Po prostu zamierzałem za-
czekać na właściwą porę. Kimże byłbym, gdybym nie umiał zabijać dla moich
przyjaciół? [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl
  • Strona Główna
  • Herries Anne Dynastia Banewulfow 02 Slowo rycerza
  • Montella Christian Graal 01 Bezimienny rycerz
  • Major_Ann_ _Rycerz_na_bialym_koniu
  • 641. Way Margaret Rycerz z Maramby
  • Bułyczow Kirył Rycerze na rozdroĹźach
  • Gordon Lucy Bilet do Neapolu
  • Gordon Korman I want to go home
  • Dickson Helen Potajemne małżeństwo
  • Gordon Dickson Childe 06 Lost Dorsai
  • GR0828.Mallery_Susan_Randka w ciemno_TS_1
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • audipoznan.keep.pl