[ Pobierz całość w formacie PDF ]
szklanek i kubków. Dziewięć naczyń stało ciasną grupką pośrodku stołu i ktoś pierwszy powinien
wyciągnąć po nie rękę.
Starzec przeżegnał się zamaszyście, co było sprzeczne z naukowym nastrojem doświadczenia,
lecz nie wywołało protestów, przesunął dłonią nad grupą filiżanek i wybrał sobie błękitną ze złotym
szlaczkiem.
- No - powiedział obrzuciwszy pozostałych przenikliwym wzrokiem - z Bogiem l
Przymknął oczy, wlał zawartość filiżanki do gardła i przełknął z głośnym bulgotem. Potem
odstawił puste naczynie na stół i powiedział ochryple:
- Dobre poiło. Heleno, daj wody do popicia.
I natychmiast cisza, która zapadła w pokoju, gdy tylko starzec wziął filiżankę ze stołu,
skończyła się. Wszyscy jak na komendę ruszyli do stołu, po szklanki, jakby znajdował się w nich
szampan...
Misza Standal wypił pierwszy i rozkasłał się.
- Mocne? - zapytał Grubin, który wolno sączył eliksir, aby dokładnie poczuć działanie
preparatu.
- Dostało się w drugą dziurkę - powiedział Misza, nadal kaszląc. Szuroczka, nie wypuszczając
filiżanki z ręki, poklepała go po plecach i rozlała eliksir na podłogę.
- Co ty robisz! - powiedział Misza. - Podłogi nie zamierzaliśmy odmładzać.
- Rzeczywiście! - rozzłościł się Grubin.
Szuroczka zmieszała się, upiła łyk, skrzywiła się i powiedziała:
- Jakie paskudztwo! I w dodatku słone.
Grubin zamieszał resztkę płynu na dnie szklanki i powiedział, zwracając się przede wszystkim
do Udałowa, który znieruchomiał ze szklanką w ręku, w ciężkiej podejrzanej zadumie:
- Dzisiaj my, a jutro cała ludzkość - wykrzyknął. - Na świecie nie będzie starców.
Wzrok Grubina zahipnotyzował Udałowa. W jego wnętrzu zaczął rosnąć bohater. Bohater
obijał się o żebra, trykał w serce, kopał w kolana i łaskotał w kręgosłup. I Udałow ujrzał oczami
duszy, jak on, młody i smukły, jedzie na Plac Czerwony.
...Zgodnie i rytmicznie gra orkiestra dęta. Ogromne tłumy mieszkańców Moskwy i przyjezdnych
stoją po obu stronach ulicy Gorkiego, którą w otwartym samochodzie sunie majestatycznie
Korneliusz Udałow z butelką eliksiru w dłoniach. Z tyłu suną samochody członków rządu. Udałow
ma zajęte ręce, więc nie może godnie odpowiedzieć na entuzjastyczne powitania ludu, tylko uśmiecha
się szeroko i z całego serca.
Na Placu Czerwonym ustawili siÄ™ w karnych szeregach uprawnieni do skorzystania z eliksiru w
pierwszej kolejności.
Po prawej zasłużeni emeryci, po lewej - kaukascy matuzalemowie. Udałow wysiada z
samochodu. Muzyka urywa siÄ™, tylko miarowo, niczym wielkie serce, Å‚omoce werbel.
- Witajcie, towarzysze starcy! - mówi Udałow.
- Witaaaaa!...
Grzmią, przetaczają się nad Placem Czerwonym drżące głosy.
Udałow walczy ze łzami, napływającymi do oczu. Wyjmuje z kieszeni srebrną szklaneczkę z
kompletu do golenia i ostrożnie, aby nie uronić nawet kropli - kamery telewizyjne całego świata
śledzą każdy jego gest - nalewa szklaneczkę do pełna. Stoi przed nim długowieczny starzec kaukaski
w wieku 142 lat, a osiemdziesięciu dwóch wnuków i prawnuków, zgrupowanych za nim, bije brawo.
Matuzalem drżącą ręką podnosi szklaneczkę do wyschniętych ust, po czym oblizuje krople z brody.
Udałow nie traci czasu. Robi krok do przodu. Jeszcze jeden sędziwy starzec patrzy na niego z
nadzieją i miłością...
Następnie szybkim defiladowym krokiem przecina Udałow plac po czerwonym chodniku i
nalewa do pełna weteranowi trzech wojen. Weteran pije. Udałow - siewca ludzkiego szczęścia -
idzie dalej i wszędzie towarzyszą mu pełne zachwytu westchnienia wdzięcznego narodu. Starcy i
weterani młodnieją w oczach. Wracają na swoje miejsce przerzedzone włosy, niknie siwizna,
prostują się zgarbione plecy, oczy nabierają blasku i oto Już ognista zamaszysta lezginka poderwała
pierwszego matuzalema. Były starzec mknie w tańcu po kamiennej kostce, a za nim wnuki i prawnuki,
równie smukli i barczyści, podzwaniający ładownicami i kindżałami, wywijający papachami.
Lezginkę podchwytują weterani, krąg taneczny wciąż się. rozszerza i potężnieje. Młode i piękne
sprzedawczynie z GUMu na widok takiego skupiska młodzieży męskiej porzucają swoje miejsca
pracy i wybiegają na plac, kokieteryjnie strzelając oczyma. A Udałow wciąż biegnie i biegnie
wzdłuż spragnionych szeregów, nie ustaje, dopóki widzi chociażby jedną, wyciągającą się ku niemu
pomarszczoną rękę...
- No i jak, będziemy pić? - zapytał surowym głosem Grubin, niwecząc piękne widziadło.
Udałow wyprężył się, obciągnął niebieską kurtkę od piżamy, westchnął głęboko i zupełnie tak
samo, jak sędziwi starcy z jego widzenia, duszkiem wypił filiżankę. Natychmiast wydało mu się, że
odmłodniał i usłyszał lezginkę. O mało nie ruszył w tany, ale nadział się na własną gipsową rękę i
zląkł się, że wypił zbyt mało eliksiru. Mogli go przecież oszukać, wykiwać. Zobaczył ledwie
napoczętą filiżankę Szuroczki i ukradkiem sięgnął po nią zdrową ręką.
Grubin postawił swą szklanką i wrócił do protokołu.
- No więc, Grubin zażył - pierwsza grupa. - Kto jeszcze z pierwszej? Udałow. Standal i
Rodionowa - druga grupa. Towarzysz Sawicz?
Sawicz w tym momencie wreszcie się zdecydował. Pił i starał się nie patrzeć na żonę, której
nigdy nie mógł wybaczyć, że się z nią ożenił. Nie był złym człowiekiem, życzył jej szczęścia i miał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]