[ Pobierz całość w formacie PDF ]

obecności wrócił do domu, co oczywiście było absurdem, bo przecież nie
miał pojęcia, co to jest normalny dom.
Bronté zaprowadziÅ‚a go w miejsca, w których nigdy dotÄ…d nie byÅ‚ i któ-
rych za żadne skarby nie chciał opuścić. Ani teraz, ani nigdy.
Jakby czytając w jego myślach, przeciągnęła się leniwie, lekko przywie-
rajÄ…c piersiami do jego klatki piersiowej i budzÄ…c w nim nowy odruch po-
żądania.
Potem otworzyła oczy.
- Dzień dobry, śpiochu - powitał ją z uśmiechem. Przez sekundę wyda-
wała się tak zdezorientowana, jakby nie wiedziała, gdzie jest. Spojrzała na
niego łagodnie, a potem odwróciła nagle wzrok, on zaś poczuł niewytłuma-
czalny chłód.
R
L
T
- Która godzina? - spytała z wystudiowaną obojętnością, a on podświa-
domie potrząsnął głową, jakby chcąc odpędzić od siebie podejrzenia, które
musiaÅ‚y być przecież produktem jego wyobrazni. WiedziaÅ‚, że Bronté nie
była zawiedziona przebiegiem minionej nocy. Do tej pory brzmiały mu w
uszach jej ciche okrzyki, jęki i westchnienia.
- Wpół do dziesiątej - odparł. - To znaczy, że mamy cały dzień wolny, bo
zaczynamy pracę dopiero wieczorem. Możemy robić, co nam się spodoba,
a ja mam dla ciebie kilka interesujących propozycji. Na przykład...
Wyciągnął rękę i położył dłoń na jej piersi. Poczuł, że zareagowała, ale
kiedy chciaÅ‚ jÄ… dalej pieÅ›cić, Bronté wysunęła siÄ™ z jego objęć.
- Niestety mam już rozplanowany cały dzień - powiedziała nienaturalnie
rzeczowym tonem. - Muszę załatwić kilka spraw i napisać sprawozdanie
dotyczÄ…ce bazy ED7.
- Jeśli wybierasz się na zakupy, mogę za tobą nosić torby, a jeśli idzie o
sprawozdanie, to też przyda ci się moja pomoc.
Chciał pogłaskać ją po policzku, ale ona odwróciła głowę.
- Nie możesz mi pomóc - oznajmiła. - To, co mam zrobić, muszę zrobić
sama.
- W porządku. - Kiwnął głową, zmieniając szybko taktykę. - Może więc
przez cały dzień będę cię wspomagał kawą, a potem zrobię wspaniały lunch
i równie dobrą kolację? Musisz przecież coś jeść, a ja jestem dobry nie tyl-
ko w sypialni, lecz również w kuchni, więc skorzystaj z okazji, którą zesłał
ci Å‚askawy los.
- Dzisiejszy dzień nie jest dla mnie dogodny, Eli - mruknęła, unikając
jego wzroku. - Mam plany, których nie mogę zmienić.
- W takim razie umówmy się na jutro... lub na pojutrze - zaproponował,
czując w sercu ukłucie niepokoju. - Będę miał trzy wolne dni, bo kończę
R
L
T
dziś siedmiodniowy cykl dyżurów, a skoro ty zamierzasz złożyć rezygna-
cję, moglibyśmy wspólnie zrobić jakieś głupstwo.
Nie zaśmiała się ani nawet nie uśmiechnęła, a on zauważył, że nadal nie
patrzy mu w oczy.
- Prawdę mówiąc, zamierzałam pojechać na kilka dni do mojej siostry.
- Ależ Bronté, przecież ty nie lubisz swojej siostry - zaoponowaÅ‚, a ona
wzruszyła ramionami.
- No cóż, mimo wszystko jest moją krewną. Gdyby miał do czynienia z
kimkolwiek innym, pomyślałby, że zostaje brutalnie odepchnięty. Ale to
byÅ‚a Bronté. Bronté, która nie miaÅ‚a w sobie cienia przewrotnoÅ›ci i nie igra-
ła z uczuciami innych ludzi. Doszedł więc do wniosku, że wina musi leżeć
po jego stronie. Usiadł na łóżku, przykrywając ją kołdrą, by nie było jej
zimno.
- Posłuchaj mnie... Nie wiem, czym ci się naraziłem...
- Nie zrobiłeś nic złego - przerwała mu pospiesznie. - Wszystko było
wspaniale, po prostu wspaniale, ale ja odchodzÄ™ dziÅ› z bazy ED7.
- Przecież to nie znaczy, że nie możemy się widywać - zaprotestował. -
To nie oznacza końca naszej znajomości.
ZauważyÅ‚, że Bronté nerwowo zaciska palce.
- Eli, wczorajsza noc była dla mnie cudownym i wspaniałym przeżyciem,
ale czy nie możemy uznać całej sprawy za zamkniętą?
- Za zamkniÄ™tÄ…? - powtórzyÅ‚ z niedowierzaniem. - Bronté, może tego
nie pamiętasz, ale kochaliśmy się, więc moglibyśmy przynajmniej o tym
porozmawiać. Wiem, że musiałem cię w jakiś sposób dotknąć...
- Wcale nie. Tak jak powiedziałeś mi to wcześniej - ciągnęła nie po-
zwalając sobie przerwać - istnieje seks mierny, niezły i wspaniały. Ponie-
R
L
T
waż ostatniej nocy był on całkiem dobry, uważam, że powinniśmy podać
sobie ręce, życzyć sobie nawzajem powodzenia i pójść własnymi drogami.
Eli był innego zdania. Chwycił palcami jej podbródek i zmusił ją, by
spojrzała mu w oczy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl
  • Strona Główna
  • Alex Kava Maggie O'Dell 06 ZabĂłjczy wirus
  • Harp of Winds Maggie Furey(1)
  • Asimov, Isaac Black W
  • Wilder Quinn Samotnik z wyboru
  • XX 52 skuteczne psychorady
  • McFadden Marlene Tacy sami
  • Wartski Maurem Uciekinierka
  • Hacking Into Computer Systems Beginners
  • Gwiezdne Wojny 062 Moc Wyzwolona
  • Livingston Alice Czas czuśÂ‚ośÂ›ci
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bless.xlx.pl