[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zanim ktokolwiek zdążył zareagować, Kota szarpnięciem oderwał od pasa cylinder
świetlnego miecza Starkillera i rzucił się na lorda Sithów. Vader uniósł rękę i korzystając z potęgi
Ciemnej Strony, chwycił starego generała za gardło. Kota wypuścił z palców świetlny miecz i
podjął rozpaczliwą próbę oderwania dławiących go niewidocznych palców, ale osiągnąć tylko tyle,
że jeszcze mocniej zacisnęły się wokół jego gardła. Vader szybko przełamał opór generała, rzucił
go jak łachman w kierunku szturmowców i przestał się nim interesować.
Bail Organa, Mon Mothma i Garm Bel Iblis zostali otoczeni. Nie kryjąc wściekłości, były
koreliański senator splunął pod stopy Dartha Vadera, za to jego kolega zachował spokój i stał jak
ucieleśnienie godności. Mon Mothma uniosła buntowniczo głowę.
Okazało się jednak, że to nie na nią patrzył Vader.
Starkiller stał jak skamieniały między kolumnami północnej ściany orlego gniazda.
Wyglądał jak ktoś całkowicie pokonany, ale zbuntowany, chociaż panujący nad swoimi emocjami.
Z jego oczu strzelały błyski, a zaciśnięte pięści lekko drżały.
Darth Vader pochylił ukrytą w kopulastym hełmie głowę.
- Spisałeś się dobrze, mój uczniu - powiedział.
Bail Organa syknął przez zaciśnięte zęby i spojrzał na Starkillera. Gdyby spojrzenie mogło
zabijać, uczeń już by nie żył. Garm Bel Iblis spąsowiał z wściekłości, a Mon Mothma stała sztywno
wyprostowana i blada jak bryła lodu.
Zanim Starkiller zdążył uwolnić myśli i wysłać je do miejsca, w które potoczył się jego
świetlny miecz, konferencyjny stół uniósł się w powietrze i poszybował prosto na niego. Z
trzaskiem złamał trzy kamienne kolumny, trafił ucznia w pierś i posłał poza krawędz tarasu.
Ignorując wszystkich innych w audiencyjnej sali, Czarny Lord uniósł klingę świetlnego miecza i
ruszył na skraj kamiennej płyty.
Juno zerwała się na nogi, ale metalowa dłoń powstrzymała ją przed spotkaniem z niemal
pewną śmiercią.
- Nie w taki sposób, pani kapitan Eclipse - syknął PROXY do jej ucha. Wypchnął ją za
drzwi i skierował w boczną odnogę korytarza, w której nie było szturmowców. Korzystając z
nieuwagi strażników, wyświetlił na pancerzu hologram jej wizerunku, nie wyłączając smug pyłu na
skroniach, żeby nikt nie zauważył jej nieobecności. - Mój pan będzie jeszcze potrzebował pani
pomocy.
Walcząc z szokiem, Juno posłuchała androida. Zbiegła po wąskich kręconych schodach,
które cały czas lekko drżały od ostrzału okolicy z orbity.
Vader na Korelii... ale przecież Starkiller się tego nie spodziewał!
Gdyby zdążyła w porę wrócić na pokład Cienia Aotra i gdyby się okazało, że młody
mężczyzna przeżył straszliwy cios, jaki wymierzył mu Vader, może jeszcze nie wszystko byłoby
stracone.
Ogarnięta nagłym optymizmem, śmiejąc się przez łzy, wybiegła przez drzwi wieży na
zewnątrz, żeby stawić czoło hordom Imperialców.
ROZDZIAA 35
Uczeń wylądował w kucki, z pochyloną głową, w śniegu rumowiska u stóp kamiennej
wieży. Chwytał rozpaczliwie powietrze niczym w agonii, wdzięczny losowi za każdą porcję, jaka
wpadała do jego płuc. Powinien był zginąć, bo taki cios kantem stołu w pierś zabiłby prawie
każdego. Fakt, że wciąż jeszcze oddychał, najlepiej dowodził, że jego mistrz popełnił jeden błąd.
Odtworzył swojego ucznia silniejszego i bardziej wytrzymałego, niż był poprzednio.
Słysząc skrzypienie ciężkich butów na śniegu, zorientował się, że jeden błąd Dartha Vadera
to za mało, aby go pokonać.
Uniósł głowę i mimo bólu wykrztusił przez zaciśnięte zęby:
- Zgodziłeś się... trzymać od tego... z daleka.
Zauważył, że z jego warg ściekają w śnieg krople krwi.
- Kłamałem - odparł jego mistrz. - I to od samego początku.
Potęga Ciemnej Strony uniosła Starkillera z zaśnieżonego rumowiska i unieruchomiła w
powietrzu przed Vaderem. Uczeń poczuł ból tak dotkliwy, że z trudem powstrzymał krzyk.
Od samego początku? - powtórzył w myśli.
- Nigdy nie miałeś zamiaru... obalić Imperatora! - wychrypiał.
- A przynajmniej nie zamierzałem tego zrobić z twoją pomocą - potwierdził Czarny Lord.
Jakby od niechcenia cisnął nim w kierunku zaśnieżonego zbocza góry. Uczeń poślizgnął się
po oblodzonym gruncie, by zaraz zacząć się zsuwać po skalnej ścianie.
Wszechświat na chwilę wywinął kozła. Spadając, uczeń pomyślał, że chyba stracił
przytomność. Podnóże góry znajdowało się niewiarygodnie daleko, tysiące metrów niżej. A w
dodatku nic nie wskazywało na to, żeby się do niego zbliżał. To go zaintrygowało.
Kiedy odzyskał świadomość, przekonał się, że wisi nad przepaścią, resztką sił uczepiony
skalnego występu.
Pomyślał o swojej sytuacji. Zadanie, które powierzył mu jego mistrz, zostało wykonane:
Rebelianci zgromadzili się w jednym miejscu, dzięki czemu mogli zostać łatwo schwytani i zabici.
To właśnie był powód, dla którego Darth Vader go ocalił, kiedy zadał mu śmiertelny cios z rozkazu
Imperatora. Jedynym obowiązkiem ucznia było dać się zabić.
Myśląc o tym, co się wydarzyło, Starkiller poczuł wyrzuty sumienia. Zamierzając
wykorzystać Sojusz Rebeliantów do własnych celów, zasłużył na los, jaki go spotkał.
Doprowadzała go jednak do szału myśl, że został przechytrzony. To prawda, zdradził
swojego mistrza, ale to mistrz pierwszy go zdradził. Teraz musi na nowo podjąć walkę. Miał Moc
na swoje usługi, więc mógł zadać ostateczny cios Darthowi Vaderowi i uwolnić pozostałych.
Zrobić to, czego nie udało mu się dokonać do tej pory.
Dopiero wówczas uświadomił sobie, że Vader do tego dążył.
Z rozkazu Imperatora... - przypomniał sobie.
To wszystko było tylko przedstawieniem, od samego początku. Jego zmartwychwstanie , a
[ Pobierz całość w formacie PDF ]