[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Mę\czyzna oderwał wzrok od gazety i spojrzał na mnie badawczo.
- Co takiego? - zapytał zdziwiony.
- Dirhemy, arabskie monety z czasów średniowiecza.
- Aha - podrapał się w łysiejący obszar głowy - dirhejmy, dirhamy albo dirhemy, bo tak te\ je
nazywają. Chcesz pan kupić czy sprzedać? - zapytał. - Jeśli kupić, to nie mam nic takiego na stanie.
Mo\e jakaś sestercja albo nawet aureus, ale to czasy du\o wcześniejsze, rzymskie.
- Właściwie interesują mnie tylko dirhemy - odpowiedziałem.
- To najszybciej będzie przez Internet, na aukcji.
Sprzedawca monet przez cały czas dziwnie mi się przyglądał. Z jego twarzy wyczytałem, \e
chce się mnie jak najszybciej pozbyć. Pewnie wyglądałem na wyjątkowo trudnego klienta, który
zajmie tylko cenny czas, a koniec końców nic nie kupi. Postanowiłem jak najszybciej przejść do
sedna sprawy.
- Nie interesuje mnie ani kupno ani sprzeda\. Jestem pracownikiem Ministerstwa Kultury i
Sztuki i śledzę losy niektórych zabytków. Niedawno w Muzeum Archeologiczno-Historycznym w
Elblągu doszło do nieudanej próby kradzie\y dirhemów z IX wieku. Czy zauwa\ył pan ostatnio
zainteresowanie tymi monetami?
- Dirhejmami? - spojrzał na mnie z niedowierzaniem. - Od trzydziestu lat prowadzę ten
interes i jesteś pan pierwszą osobą, która o nie pyta. Czy myślisz pan, \e dzisiaj kogoś interesują
zabytkowe monety?
- Co w takim razie pan sprzedaje? - zapytałem zdziwiony.
Antykwariusz podniósł krzaczaste brwi.
- Owszem - powiedział - na giełdach numizmatycznych wymieniamy się najcenniejszymi
okazami. Ale klientów, \e tak powiem, ogółu ludności, to nie rajcuje. Kiedyś było inaczej. Zanim
doszło do zjednoczenia Niemiec, turyści z RFN często wyszukiwali u nas pamiątki po swojej tu
bytności. Pfenigi i marki szły jak woda, im starsze, tym lepiej. To był dla nas raj. Ale kiedy się
otworzył rynek wschodnioniemiecki, wszystko, panie, siadło. Tam mają takie zapasy, \e starczy na
dziesiÄ…tki lat.
- A starsze monety? - dopytywałem się. - Zredniowieczne albo staro\ytne?
- Z tym te\ jest zle, panie. Bo jak ma być dobrze, skoro sestercję rzymską kupisz pan ju\ za
dziesięć złotych? Popyt jest mały, towaru sporo. A jakie są ładne sztuki na rynku, panie. Dajmy na
to talary Batorego albo dukaty Zygmunta Starego. Prawdziwe cacko. Ludzie owszem, oglÄ…dajÄ…,
32
podziwiajÄ…. Ale jak siÄ™ ju\ napatrzÄ…, nikt nie kupuje. Jak ktoÅ› szuka starej monety, to patrzy po
aukcjach internetowych.
- A co idzie?
- Ludzie się, panie, ustawiają w kolejki, kiedy mennica wypuści jakiś pamiątkowy numizmat.
Najlepiej z bursztynkiem albo innym diamencikiem. Kto to słyszał, panie, \eby moneta
pięćdziesięciozłotowa w dniu emisji w banku centralnym kosztowała dwieście pięćdziesiąt! A ja
taką monetę mieć muszę, dlatego jadę, stoję całą noc w kolejce i potem za dwieście siedemdziesiąt
sprzedaję. To\ to, panie, rozbój w biały dzień.
- A jednak doszło do próby kradzie\y - powiedziałem szybko, aby uciec od śliskiego tematu. -
Dlaczego ktoś miałby się interesować srebrnymi dirhemami z IX wieku?
- Dlaczego dirhejmami? - antykwariusz mówił do samego siebie. - Dlaczego dirhejmami?
Wziął z wysokiej półki opasłe tomisko i zaczął wertować strona po stronie.
- Dirhejmy... - dalej mruczał pod nosem. - Niech no sprawdzę.
- Co pan znalazł? - zapytałem po dłu\szej chwili.
- Dirhem lub dirham - zaczął głośno czytać - srebrna arabska moneta, początkowo o masie
2,97 grama i wartości 1/10 dinara, bita od końca VII do XVI wieku w ró\nych krajach
muzułmańskich. To tyle, panie.
- Niewiele - stwierdziłem rozczarowany. - Tę samą formułkę mo\na znalezć we wszystkich
encyklopediach.
- Poszukajmy gdzie indziej - powiedział znów do siebie gospodarz. Wyjął z szuflady swego
biurka stos katalogów, periodyków numizmatycznych i innych mniej lub bardziej rozbudowanych
opracowań. Znanym chyba tylko sobie systemem odrzucał jeden, a wertował inny wolumin i w
miarę postępu poszukiwań jego twarz stawała się coraz bardziej nieobecna. Zanurzony w swej
pracy, przestał na nas zwracać uwagę.
Nie chcąc przeszkadzać, podeszliśmy z Kubą do map zawieszonych na ścianie po przeciwnej
stronie antykwariatu. Najstarszą z nich była  Mapa Królestwa Prus . Pochodziła z roku 1725, a jej
autorem był, jak informował umieszczony w centralnej części napis, Matthaeus Sauter, oficjalny
kartograf króla pruskiego Fryderyka Wilhelma I. Wykonana techniką miedziorytniczą kolorowana
mapa przedstawiała obszar panowania tego władcy, jego wizerunek i herby oraz liczne alegorie,
które wysławiały majestat i dobrobyt jego rządów. Szybko znalezliśmy na mapie region, który nas
interesował. Jak mogliśmy zobaczyć, nale\ał on, razem z Warmią, do  Prussia Polonica , czyli był
częścią Rzeczypospolitej. Kuba głośno odczytał dawną nazwę miasta  Elbing oraz znalazł
poło\one na południe jezioro  Drausen See . Na mapie nie było oczywiście linii kolejowej ani [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl
  • Strona Główna
  • 67 Pan Samochodzik i KrÄ‚Å‚lewska baletnica Sebastian Miernicki
  • 06 Pan Samochodzik i Kapitan Nemo Nowe Przygody
  • 50 Pan Samochodzik i Brązowy Notes Tomasz Olszakowski
  • 15 Pan Samochodzik i nieuchwytny kolekcjoner Z.Nienacki
  • 10 Zbigniew Nienacki Pan Samochodzik i Fantomas
  • Miernicki Sebastian Pan Samochodzik i ... Gocki książę
  • Wychowanie obywatelskie Ćwiczenia Wojtaszczyk Konstanty Adam, ZaÅ‚Ä™ski Piotr
  • 495. Iding Laura MiśÂ‚ośÂ›ć‡ to za maśÂ‚o
  • Mortimer Carole Ten jeden jedyny
  • Catherine Coulter FBI 03 Cel
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hannaeva.xlx.pl