[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pralka drgnęła i zahuczała. Powierzchnia metalu pomalutku zaczęła się obracać.
Przypomniałem sobie dzieciństwo na wsi.
- Bardzo dobra, solidna konstrukcja - pochwalił urządzenie Marek.
- Pozwala nadać cieczy du\o większe przyspieszenie ni\ te nowoczesne pralki
bębnowe. A co najwa\niejsze, posiada na tyle mocny silnik, \e jest w stanie puścić taką
masę w ruch wirowy. Litr rtęci wa\y ponad 13 kilogramów. Dobra, dajemy maksymalną
moc...
Pstryknął przełącznikiem. Rtęć zawirowała szybciej. Cyferki na wyświetlaczu wagi
zaczęły przeskakiwać. Po kilku minutach fizyk wyłączył urządzenie i przeszedł do
komputera. Zaszumiała drukarka. Podał nam wykres, na którym było widać dwie linie.
- Dolna to drgania odnotowane przez czujnik na suficie, mo\na je pominąć, to
zakłócenia spowodowane pracą silnika.
- A ten pagórek? - szef wskazał wybrzuszenie linii.
- Ulicą przejechał samochód. Niestety, nie jest to zbyt spokojne miejsce, dlatego
eksperymenty zazwyczaj wykonuję w środku nocy.
- Górna krzywa to...
- Zmiany odnotowanej masy kuli.
- Nic mi te liczby nie mówią, to du\o czy mało?
- W chwili maksymalnego oddziaływania kula zrobiła się l\ejsza o prawie piętnaście
gramów.
- To jakieÅ› 0,6% - mruknÄ…Å‚em. - Niewiele.
- Ale to krok w dobrą stronę. Dziś piętnaście gramów, jutro setki ton na Księ\yc. Tak
siÄ™ tworzy historiÄ™.
- A gdyby tak puścić tę rtęć z większą szybkością? - zaciekawiłem się.
- W tych warunkach doszedłem maksymalnie do 1,5% - wyjaśnił - i spaliłem poprzedni
silnik. Gdyby u\yć naprawdę mocnego, to kto wie...
Puścił pralkę ponownie w ruch, ale teraz zamiast patrzeć na wskazania wagi wyjął z
kieszeni monetę, starą aluminiową jednogroszówkę. Spokojnie poło\ył ją na płycie
nakrywającej wir rtęci. Moneta powolutku uniosła się w górę na wysokość kilku
centymetrów. Potem nieskończenie powoli opadła z powrotem.
-A niech mnie - szepnÄ…Å‚ Pan Samochodzik.
Fizyk spojrzał na nas roziskrzonymi oczyma.
- Mo\e to pole elektromagnetyczne? - zauwa\yłem.
- Pleksi ekranuje przebicia prÄ…du. A silnik jest dodatkowo zabezpieczony klatkÄ…
Faradaya...
- Antygrawitacja?
43
- Jeszcze nie. Na razie tylko ekranowanie grawitacji ziemskiej. Za dziesięć lat dostanę
Nobla
Moneta znowu uniosła się w powietrze. Jak zauwa\yłem, znosiło ją nieco w lewo.
- Działa na nią siła Coriolisa - powiedział Marek. - Nie wiem jeszcze dlaczego.
- A có\ to takiego? - zaciekawił się szef - Kiedyś się o tym chyba uczyłem... Ale nic
ju\ nie pamiętam.
- W wirującym układzie powstaje coś w rodzaju siły odśrodkowej - odparł.
- Znaczy pralka...
- Nie, obrót Ziemi wokół własnej osi - uśmiechnął się. - No ale, zajmuję panom czas
głupotami - wyłączył urządzenie - a macie zapewne jakieś palące pytania, skoro
przybyliście do mojej jaskini...
- Owszem - kiwnąłem głową. - Nurtuje nas pewien powa\ny problem z historii nauki.
Przeszliśmy do saloniku.
- Zamieniam się w słuch - gestem zachęcił nas, byśmy siedli na obitych skórą fotelach.
- Einstein znał dobrze Marię Skłodowską-Curie...
- Zgadza się - przytaknął. - Byli serdecznymi przyjaciółmi, ale nie nale\y się dziwić.
Była jedną z mo\e czterech osób na świecie zdolną zrozumieć jego teorie. Istnieje pewne
przypuszczenie... Słyszeliście o windzie Einsteina?
- Nie - pokręciłem głową. - Có\ to takiego?
- Einstein badał zachowanie się światła. W 1913 roku z \oną i dziećmi przyjechał do
Marii w odwiedziny. Wyrwali się razem na kilkudniową włóczęgę po Alpach
Francuskich. Wspięli się wysoko w góry, prawdopodobnie przez cały czas dyskutowali. I
wtedy genialny fizyk doznał olśnienia. Jakaś uwaga Skłodowskiej pomogła mu
sformułować jedno z fundamentalnych praw fizyki. Doszedł do wniosku, \e promień
światła wpadający do jadącej w górę windy zachowa się identycznie, jak w nieru-
chomym budynku. Szybkość zródła światła ani miejsce, w którym się ono rozchodzi, nie
ma wpływu na szybkość promienia świetlnego.
- Nie rozumiem - Pan Samochodzik zmarszczył brwi.
- Niezale\nie od tego, z jaką szybkością porusza się jego zródło, on biegnie nadal z
prędkością trzystu tysięcy kilometrów na sekundę. Skoro identycznie zachowuje się w
budynku i w jadącej do góry windzie, to znaczy, \e jego szybkość jest stała i niezmienna.
Chyba \e gdzieÅ› w pobli\u pojawi siÄ™ silne pole grawitacyjne. Im mocniejsza grawitacja,
tym większe odkształcenie rzeczywistości. Zegary zaczynają chodzić wolniej...
- To chyba logiczne?
- Owszem. My dziś o tym wiemy, ale w czasie, gdy Einstein nad tym rozmyślał, byli
jeszcze fizycy, którzy twierdzili, \e szybkość światła jest nieskończona...
- I to a\ takie wa\ne? - zdziwiłem się. - To odkrycie z windą?
- To dopiero początek. Albert zaczął się zastanawiać, jak zachowa się światło w
silniejszym polu grawitacyjnym. Czy na przykład w pobli\u wielkiej masy nie nastąpi
jego spowolnienie. Albo, co bardziej prawdopodobne, zakrzywienie promienia...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]