[ Pobierz całość w formacie PDF ]
taka chętna do pomocy. I mam uwierzyć w twoje dobre chęci?
- A jakie według ciebie mam powody? Powiedz mi, przecież świetnie
siÄ™ znasz na ludzkich motywach.
- Jeszcze nie wiem. Może to tylko typowa kobieca ciekawość,
wścibianie nosa w nie swoje sprawy. Ale nawet jeśli tak jest, to przecież nie wiem,
kim jesteś. I nie zamierzam dać ci żadnych informacji, które potem mogłabyś
przeciwko mnie wykorzystać.
- Prowadzisz takie występne życie? zapytała cichutko.
Tego się nie spodziewała. Odrzucił w tył głowę i roześmiał się na cały głos.
- Występne życie? No nie, Sarah, naprawdę jesteś niemożliwa. Jeszcze
nigdy nie spotkałem kogoś takiego jak ty. Nigdy nie potrafię przewidzieć, co ci
może przyjść do głowy. Występne życie!
Patrzyła na niego zmrużonymi oczami. To tylko zasłona dymna. A jeśli się
myli? Nie, to niemożliwe. Wczoraj jasno powiedziała sobie, że musi się mieć
przed nim na baczności. Za nic nie może pozwolić oczarować się i zmienić o nim
zdanie. Może uwierzyłaby w ten jego śmiech, gdyby wyjaśnił jej, dlaczego
zamyka szafki na kłódkę i dlaczego jest taki skryty. Skończyła jeść kanapkę.
- Idę na dwór.
- Może masz ochotę popływać łódką? Dopłynąć do tej wysepki.
- Z tobÄ…?
- Nie, z Duchem Zwiętym - westchnął. - Oczywiście, że ze mną.
- Nie musisz do mnie mówić, jakbym była stuknięta.
- Zacznijmy od poczÄ…tku, Sarah. Zrozum, w tym stanie niewiele mogÄ™
zrobić i zaczynam się czuć jak tygrys w klatce. Czy byłabyś łaskawa zabrać mnie
na przejażdżkę na wyspę? Zrobić inwalidzie małą wycieczkę? Bardzo proszę.
- Nie wiem, czy mogę ci zaufać.
Zachmurzył się.
- Sarah Moore. Nie tknÄ™ ciÄ™ nawet palcem.
Teraz z pewnością jest szczery, pomyślała z dziwnym uczuciem żalu.
- No dobrze. Jeszcze nigdy nie pływałam taką łódką.
Po kilku chwilach siedzieli w środku. Sarah nie spodziewała się, że
wiosłowanie okaże się takie trudne. Jesse denerwował się, kiedy nieposłuszne
wiosła rozpryskiwały wodę. Wtedy zaczęła specjalnie to robić. Kilka razy
próbowali odbić od brzegu - łódka kręciła się w kółko, podczas gdy Jesse krzyczał,
co powinna robić. Pozwoliła, żeby łódka zawirowała jeszcze parę razy, niech sobie
nie myśli, że się go boi.
Była cała mokra i z trudem łapała powietrze, kiedy w końcu zbliżyli się do
wysepki. Zmęczona, spojrzała na Jesse'ego. Kropelki potu lśniły na jego szerokiej,
owłosionej piersi, promienie słońca odbijały się od jego włosów. Był rozluzniony,
zadowolony. Miał zamknięte oczy, wygładzoną twarz, pozbawioną tego
charakterystycznego, cynicznego wyrazu. Wyglądał szalenie pociągająco. Sarah
zmusiła się, by na niego nie patrzeć.
- Jesse - zawołała nagle z całej siły - zobacz, szybko!
- W tej chwili usiÄ…dz! Siadaj!
Sarah nie mogła się opanować na widok sarny, która pokazała się na brzegu.
Nie obchodziło jej, czego znów od niej chciał. Ciągle tylko rozkazywał. Aódka
zakołysała się, zdała sobie sprawę, że ją przeważyła, ale już było za pózno.
Usłyszała jeszcze krzyk Jesse'ego i oboje znalezli się w wodzie.
- Nie umiała pływać. Ogarnęła ją panika, rozpaczliwie próbowała
utrzymać się na powierzchni. Po chwili uświadomiła sobie, że nie tonie - na
szczęście Jesse kazał jej założyć kamizelkę ratunkową. W tym samym momencie
przypomniała sobie, że przez unieruchomione ramię on nie mógł założyć swojej.
Zaczęła krzyczeć:
- Jesse!
- Jestem tutaj.
Jego spokojny głos doszedł do niej z drugiej strony łódki. Udało jej się tam
jakoś dotrzeć. Jesse jedną ręką uchwycił się burty. Poczuła taką ulgę, że niemal nie
zemdlała.
- Sarah, jesteśmy bardzo blisko brzegu. Znajdz cumę na dziobie,
przerzuć ją przez plecy i spróbuj nas pociągnąć do przodu.
Jego opanowanie uspokoiło ją. Zrobiła, jak kazał. Po chwili poczuła grunt
pod nogami i wyciągnęła łódkę na brzeg.
Bez tchu opadła na ziemię i zaniosła się płaczem. Jesse usiadł obok,
przyciągnął ją mocno do siebie i gładził po głowie. Sarah nie przestawała płakać.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]