[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dwadzieścia osiem kilo pojemnik z doczepionym doń uchwytem.
Wygrało Moose County, ale tylko walkowerem, ponieważ czołowy
zawodnik Bixby naruszył przepisy tej konkurencji.
5) Miotanie kłodą. Konkurencja ta wymagała użycia długiego na
siedem metrów i ważącego sto kilo pala cedrowego; należało się
odznaczać zarówno siłą, jak i sprytem.
Do zawodów w tej ostatniej konkurencji przystąpiło kilku
potężnych mężczyzn, ale Boze Campbell robił największe wrażenie.
- To recepcjonista - wyjaśnił Qwilleran Big Macowi. - Człowiek
lasu. Współczesny Paul Bunyan, legendarny drwal, z tego, co
słyszałem.
Jeden za drugim zawodnicy wyrzucali kłodę w powietrze, mając
nadzieję, że wyląduje  na dwunastej godzinie . Jeśli poszybowała w
górę i spadała płasko na ziemię, tłum jęczał zgodnie  Oooo! . Kloc
miał przekręcić się w powietrzu. To była sztuka! Każdy mężczyzna
miał trzy próby.
Qwilleran uważał, że w tym wszystkim jest dużo prawdziwego
napięcia. Trzymał aparat pod ręką i fotografował zawzięcie cały
rytuał: Boze wchodzi rozkołysanym krokiem na pole... Lenny mówi
mu coś na ucho... Boze zajmuje miejsce przy jednym końcu kłody,
emanując pewnością siebie. Przy drugim końcu, twarzą do zawodnika,
stanął jeden z sędziów, po czym podniósł koniec pala i przesuwając
stopniowo dłonie, pomógł siłaczowi dzwignąć drąg do pozycji
pionowej. Boze przykucnÄ…Å‚ na szeroko rozstawionych nogach,
opierając pal o ramię. Koncentrował się. Posługując się splecionymi
palcami, uniósł wyprostowaną kłodę. Tłum milczał w napięciu, gdy
zakołysała się niebezpiecznie. Wtedy Boze pokonał niezgrabnym
biegiem kilka kroków i cisnął kłodę w górę. Poszybowała! Obróciła
się w powietrzu o sto osiemdziesiąt stopni! I wylądowała tak blisko
dwunastej godziny, jak można było sobie tylko wyobrazić.
Trzykrotnie zawodnik dokonał tej niewiarygodnej sztuczki, tłum
zaś wyległ z trybun na pole, wiwatując i krzycząc; koledzy z drużyny
Boze'a wzięli go na ramiona. Wokół krążyli reporterzy z prasy
reprezentującej wszystkie trzy okręgi. Bohater miał na twarzy blady
uśmiech.
- Historyczne wydarzenie! - oznajmił Big Mac.
- Wiadomość na pierwszą stronę - przyznał Qwilleran.
- Zabierajmy się stąd, zanim tłum z Bixby zacznie wszczynać
zamieszki.
- Nie dojdzie do tego. Jest tu pies szeryfa, a sama jego obecność
pozwala utrzymać awanturników w ryzach.
Musiał wrócić do domu i przebrać się przed kolacją. Big Mac musiał z
kolei wziąć udział w spotkaniu biznesowym Klubu Curlingu, którego
był skarbnikiem.
- Interesujesz siÄ™ curlingiem, Qwill?
- Chodzi ci o ten sport, gdzie pchajÄ… te wielkie kamienie po
lodowisku i zamiatają z furią lód małymi miotełkami?
- CoÅ› w tym rodzaju.
- To sport dla starych ludzi.
- Już nie! Jest dobry dla osoby w każdym wieku, kobiety i
mężczyzny. Ma status olimpijski i wymaga ogromnych umiejętności.
W dodatku to sport towarzyski.
- Jak można być towarzyskim w temperaturze poniżej zera?
- Gramy na lodowisku zakrytym.
- No cóż, możesz na mnie liczyć - oznajmił Qwilleran. - Jeśli
potrzebujecie kogoś do pilnowania mioteł.
Delegacja z Indian Village - Polly i Rikerowie - zjawiła się w
stodole o wpół do siódmej i wkroczyła do kuchni przez tylne drzwi z
nonszalancją stałych bywalców.
- Urządzimy sobie libację przed udaniem się do hotelu? - spytał
Qwilleran. - Mamy rezerwację na wpół do ósmej.
- Dla mnie to, co zwykle - poprosił Arch.
- To, co zwykle - zawtórowała mu Mildred.
- To, co zwykle - powtórzyła jak echo Polly.
Kiedy drinki były rozlewane, Polly napełniała miseczki
orzeszkami, a Rikerowie spacerowali po stodole z wścibską
poufałością:  Masz nowe stołki barowe! Co zrobiłeś ze starymi?...
Gdzie sÄ… koty?... Koko siedzi na gzymsie kominka i patrzy na nas
podejrzliwie... O, Yum Yum jest na jednym ze stołków, krzyżując te
swoje delikatne łapki. Jest urocza!
Arch zauważył świeżo nabyty kosz na śmieci.
- To chińskie wiadro na wodę! Nie jest szczególnie stare -
prawdopodobnie osiemnasty wiek. - Podniósł pojemnik za rzezbioną
drewnianą rączkę. - Waży tonę!
- Chodzi o to, żeby Yum Yum nie mogła go przewrócić -
wyjaśnił Qwilleran. - Wtedy, kiedy w nim grzebie, szukając skarbów.
Puścił w obieg tacę z wytrawnym sherry, scotchem, dubonnetem
i piwem imbirowym. Arch zawsze był szybki, jeśli chodzi o toasty.
- Za starych przyjaciół, którzy znają człowieka dobrze, a mimo
to go lubią! - Poczęstował się orzeszkami, biorąc pełną garść. -
Brazylijskie! Qwill zachowuje poziom.
- Kochanie, nie przesadzaj z nimi - przestrzegła go żona. - To
bomba kaloryczna.
- Dlatego sÄ… takie dobre!
Polly pochwaliła Mildred za wywiad z szefem Wango.
- Jeśli jest taki dobry, to dlaczego opuścił Chicago dla takiej
zapyziałej mieściny jak nasza? - spytał Arch.
- A dlaczego ty tu przyjechałeś? - odciął się Qwilleran. Obaj
mężczyzni znali się od przedszkola w Chicago.
- Bo mam wielkie serce, poza tym potrzebowałeś mnie do
prowadzenia gazety.
- Nie nabieraj nas! Chciałeś uciec z Nizin. Chciałeś być wielką
rybą w małym stawie.
Rozmawiali o napływie ludzi do małych miast... o morderstwie
Delacampa i blokadzie informacji... o złotym medalu Boze'a
Campbella w ciskaniu kłodą... o planach związanych z [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl
  • Strona Główna
  • Jackson Vina Osiemdziesiąt dni 02 Osiemdziesiat dni niebieskich
  • Jackie Braun SÅ‚oÅ„ce nad winnicÅ¡
  • Jackie Braun Pensjonat na cyplu
  • Anne Perry [Pitt 22] Southampton Row (pdf)
  • Fabisińska Liliana Bezsennik 3 Wszytskiego Najlepszego(1)
  • Mckiernan, Dennis L Mithgar 09 Magierschwur
  • Quinnell A. J. Szlak śÂ‚ez
  • 06 Pan Samochodzik i Kapitan Nemo Nowe Przygody
  • 15 Rajmund Szubanski Egzekucji nie bedzie
  • Aristotle On Youth and Old Age
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • audipoznan.keep.pl