[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jakby nagle rozluzniony, przysiadł na krawędzi biurka. Nieszczęścia
chodzą parami.
- Więc dlaczego nie oddzwaniasz? Musimy coś z tym
zrobić. Porozmawiać.
- O czym? - dodał Egan, dodając w myślach ty głupi
kutasie".
- O al Fayedzie i o tym, co zamierzamy z nim zrobić. Czy ci się podoba,
czy nie, Matt, siedzimy razem w jednym
łajnie.
Matt zatrzasnął wreszcie szufladę i się odwrócił. Strand nie wyglądał tak
świeżo jak zwykle, co kazało wnioskować, że noc spędził w biurze.
Szczęściarz. Bardzo możliwe, że Fade zdążył już zlokalizować jego dom.
- Właściwie, Hillel, dla mnie stanowisz tylko dodatkowy problem, kręcisz
się wokół mnie i myślisz, jak zrobić ze mnie kozła ofiarnego sprawy, którą
sam schrzani-łeś. Prawdę mówiąc, nie miałbym racji, gdybym powiedział,
że mam gdzieś, czy Fade cię zabije czy nie, ponieważ urządzałoby mnie
teraz, gdyby cię zabił. Nie chcę, żebyś
103
mnie zle zrozumiał, ale nie leży w moim interesie, byś przeżył.
Strand otworzył usta, ale nie wypowiedział słowa. Pojęcie śmierci
funkcjonowało tak daleko od świata, w którym żył, że należało wątpić, czy
potrafiłby w ogóle pomyśleć o takiej ewentualności. Czy rzeczywiście
rozumiał, że konsekwencją tej sytuacji może być coś więcej niż
niepowodzenie w sfinalizowaniu zręcznego sojuszu politycznego lub
nagły spadek na drabince płacowej? Trudno powiedzieć.
- Kiedy ostatnio rozmawialiśmy, mówiłem trochę... trochę nie tak -
powiedział Strand. - Byłem wściekły i nie myślałem racjonalnie. Wiesz,
chcę powiedzieć tylko tyle, że nie miałem wtedy racji...
Egan patrzył na niego przez kilka chwil w milczeniu, próbując
zdecydować, co robić. Oczywiście ta zmiana nastroju podyktowana była
oportunizmem. Strand stracił grunt pod nogami i zaczynał pojmować, że
musi szukać pomocy. Mając tego świadomość, Egan wiedział, że łatwiej
przyjdzie mu zrobić, co ma do zrobienia, jeśli zachowa dostęp do środków
Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego.
- Kim są bracia Ramirezowie?
Pokerowa zwykle twarz Stranda tym razem go zawiodła - wyraz
zaskoczenia mówił wszystko. Prasa nie pisała o Ramirezach. W każdym
razie jeszcze nie.
- Ja też mam swoje zródła, Hillel.
Strand rzucił okiem na drzwi, upewniając się, czy są zamknięte, a potem
siedział bez słowa przez kilka dobrych sekund, najwyrazniej usiłując
oszacować, ile Egan wie, a ile powinien mu powiedzieć.
- Bracia Ramirezowie to wybieg - powiedział w końcu. -Trudno byłoby
ruszyć policję historyjką o tym, że ileś lat temu al Fayed eliminował
handlarzy narkotyków w Kolumbii...
- Więc skonfabulowałeś? Strand przytaknął z wahaniem.
- Poleciłem Lauren zebrać informacje o Ramirezach i al Fayedzie w taki
sposób, żeby żaden biurowy zrzęda nie miał do nich wglądu, a potem
dałem cynk, bardzo przekonujący i anonimowy.
104
Ot i cała prawda. Dla własnych korzyści Strand podrzucił policji fałszywą
informację, która posłała kilku gliniarzy do kostnicy. Jeśli ta intryga
wyszłaby na jaw, musiałby wyciągnąć naprawdę mocne dowody na
powiązania al Fayeda z Ramirezami, bo w takim wypadku nieuchronne
byłoby śledztwo FBI, zakrojone na szeroką skalę. Inaczej wszystkie te
pseudopatriotyczne tłumaczenia, którymi jeszcze wczoraj tak szafował,
byłyby gówno warte.
- Dokonałem złej oceny - mówił dalej Strand spokojnym głosem. -
Liczyłem na to, że policja zatrzyma al Fayeda, a potem się zjawimy z
ważną informacją, która oczyści go z zarzutów...
- Jeśli zgodziłby się dla nas pracować - dodał Egan.
- Ponoszę odpowiedzialność, Matt. Obaj ponosimy. Jesteśmy ogromnym
trybem systemu bezpieczeństwa, potrzebnego, by kraj mógł iść naprzód, i
wiesz równie dobrze jak ja, że al Fayed jest naszym wyjątkowym
bogactwem. Nie miałem wyboru, musiałem zrobić wszystko, żeby go
zdobyć. Obie strony powinny na tym skorzystać. Nigdy nie przyszło mi do
głowy, że może dojść do czegoś takiego...
To prawdopodobnie była akurat prawda, ale w obecnej sytuacji nie miało
to już znaczenia.
- Widzę to tak, Matt, że obaj jesteśmy przyparci do muru. Ja wysłałem do
al Fayeda policjantów pod fałszywym pretekstem, a on ich zabił. Ale nie
zapominaj, że ty kryłeś jego działania w Kolumbii. Nikt nie uwierzy, że
osobiście nie byłeś w to zaangażowany, to niemożliwe.
- Jeśli sprawy rzeczywiście zajdą tak daleko, to z pewnością mogę się
spodziewać, że zrobisz wszystko, by całą winę zrzucić na mnie.
- Nie obracajmy tego w wojnę, w której obaj poniesiemy klęskę, Matt.
Dobrze wiesz, że nie będę nawet musiał powiedzieć jednego słowa. Wiesz,
jak pracuje rząd. Winny, bo znajomy winny... - Strand zamilkł na moment.
- Wszystko się sprowadza do tego, że musimy połączyć siły i załatwić tę
sprawę. Tak będzie dobrze dla wszystkich.
- Dla wszystkich - powtórzył cicho Egan, a potem odwrócił się do
niewielkiego okna, z widokiem na Waszyngton.
105
Ciekawe, czy Fade też by się z tym zgodził - pogrzebany gdzieś w jakimś
grobie i zapamiętany przez historię wyłącznie jako psychopatyczny
morderca policjantów i handlarz narkotykami.
Co powinienem zrobić?
Mógł pójść do dyrektora i o wszystkim powiedzieć. Jak by zareagował?
yle. Generał Crenshaw był nadzwyczaj niekonfliktowym człowiekiem i
bardzo wrażliwym uczniem historii. Na godzinę przegadaną na temat
bezpieczeństwa pól godziny potrafił prawić na temat konstytucji. Jak tylko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]