[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tak to pewnie jest wśród arystokracji. Ci, co piszą książki, nie muszą
się żenić.
Elgin w zamyśleniu potarł dłonią czoło.
- Może i tak - westchnął. - Dziwna ta arystokracja.
Somers, kamerdyner Wheymore'ów, tyle nasłuchał się od
Glasgowa o wyczynach pana Locksleya i jego barwnego przyjaciela,
że gdy Elgin pojawił się w rezydencji, bez wahania polecił
zaanonsować gościa pannie Camilli. Upewnił się, że Mossowi niczego
nie brakuje, nalał mu brandy i zostawił go wyglądającego przez okno
na plac. Tak Elgina zastała Camilla, gdy zdyszana wbiegła do salonu.
- Och, przepraszam - zaczęła niepewnie. - Myślałam, że
odwiedził mnie pan... Locksley.
Elgin odwrócił się i spojrzał na nią zaciekawiony. Jeszcze nie
widział obiektu westchnień Jasona i nie mógł się doczekać spotkania.
Ukłonił się szarmancko i z aprobatą pokiwał głową na widok jej
drobnej figury i uroczej twarzyczki.
- Elgin Moss do pani usług - przywitał się.
- Dzień dobry, panie Moss. Proszę się rozgościć. Camilla usiadła
na kozetce między oknami. A więc to był ten Mossie. Dziwny
człowieczek w różowym płaszczu i zielonych spodniach.
- Pan Locksley opowiadał mi o panu. Cieszę się, że mam okazję
pana poznać.
102
Anula
ous
l
a
and
c
s
-Ja także. Przyszedłem oddać pani rękopis. Pozwoli pani, że
powiem, iż zarówno Jas... Johnowi jak i mnie książka bardzo się
podobała. Nie możemy się doczekać dalszego ciągu.
- NaprawdÄ™?
- Oczywiście. Ma pani niezwykły talent. John w pełni podziela
ten poglÄ…d.
- Dziękuję, panie Moss. Elgin machnął ręką.
- Nie ma za co. Powinna pani być dumna ze swoich
umiejętności. Zamierza pani opublikować tę powieść, czyż nie tak? -
Tak.
- Bardzo dobrze.
Moss oparł się wygodnie i założył nogę na nogę. Wyraznie
widać było teraz jego różowy pantofel z zieloną sznurówką.
Jaki ten człowiek ma okropny gust, pomyślała Camilla. Ale za to
jak zawadiacko wygląda. Jakby był elfem.
- Czy chciałby pan ze mną porozmawiać o czymś innym oprócz
książki?
Elgin przytaknÄ…Å‚.
- O czym to? - spytała Camilla po dłuższej chwili milczenia.
- Cóż... wiem, że nie mam prawa prosić panią o...
- O co?
Elgin potrząsnął głową, po czym wstał i popatrzył poważnie na
CamillÄ™.
103
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Chcę tylko panią prosić, żeby pani ostrożnie postępowała z
moim chłopakiem. On nie jest postacią z książki. Podpatrzyła pani
wiele jego cech i włożyła je do powieści, i skradła mu pani serce. Ale
nie wszystko pani o nim wie i, jeśli nie będzie pani uważać, może go
pani zgubić.
Moss ukłonił się i, nie patrząc gospodyni w oczy, pospiesznie
opuścił pokój. Zaskoczona Camilla długo wpatrywała się w zamknięte
drzwi.
Kilkanaście minut pózniej do pokoju wpadła Aurora. Była
ubrana w niebieski strój do przejażdżki konnej i modny kapelusz
ozdobiony sztucznymi owocami. Zaniepokoił ją widok zamyślonej
kuzynki.
- Cammy, co się stało? Obraził cię ten dziwny człowieczek?
Chciałam dotrzymać ci towarzystwa, ale Sommers powiedział, że to
jakaś prywatna sprawa, a mama stwierdziła, że na pewno sama sobie z
nim poradzisz. W końcu jest teraz naszym sąsiadem.
- Co? - zamrugała oczami Camilla. - Och, nie! Nie, pan Moss
mnie nie obraził. To było... nie zrozumiałam... Auroro? Czy mogłabyś
odłożyć dzisiejszą przejażdżkę i wybrać się ze mną do miasta? Do
biura pana Borhilla.
- Andrew Borhilla?
- Tak, jest coś... kilka spraw, które muszę sprawdzić na temat
Locksleya. Może ludzie pana Borhilla już się czegoś dowiedzieli.
104
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Och, Cammy, myślisz, że pan Borhill odkryje prawdziwą
tożsamość Locksleya?
- Nie wiem, naprawdę nie wiem. Chodz ze mną na górę.
Przebiorę się i opowiem ci o spotkaniu z panem Mossem. Może ty
domyślisz się, o co mu chodziło.
- Pod żadnym pozorem nie zaprzestanę śledztwa, Clare! -
zdenerwował się Andrew Borhill. - Oszalałeś? Ten człowiek chce cię
wydziedziczyć.
Lilliheun westchnął zmęczony i rozsiadł się wygodniej w
skórzanym fotelu naprzeciwko biurka przyjaciela.
- To nieistotne, Drew.
- Ależ istotne, dzieciaku. Ten człowiek to oszust.
- Nie.
- Skąd wiesz? - zdziwił się Borhill. Lilliheun znowu westchnął i
potrząsnął głową.
- Nie wiem tego na pewno, ale on coÅ› w sobie ma.
Im dłużej go znam, tym bardziej się o tym przekonuję. W jego
żyłach płynie krew Locksleyów, nawet Wheymore nie ma co do tego
wątpliwości, a poza tym... on czasem mówi takie rzeczy...
- Jakie?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]