[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zaczęło się w moim dzieciństwie i miało związek z tym, że byłam najstarsza i musiałam
opiekować się pozostałym^ dziećmi w rodzinie.
Zobaczyłam siebie przed urodzeniem się moich braci, kiedy byłam oczkiem w głowie
dla wszystkich. Potem pojawili się moi bracia i to wszystko się skończyło. Ludzie zaczęli
zwracać uwagę na nich, a nie na mnie. Aby pozyskać uwagę ojca i pochwałę z jego ust,
stałam się opiekuńcza. W jednym z obrazów widziałam siebie kąpiącą braci, podczas
gdy rodzice siedzieli w salonie.
Aby przystosować się, zawsze stawiałam siebie na drugim miejscu w stosunkach z
mężczyznami. Gdy trzeba było ratować nasz związek, to ja dokładałam wszelkich starań.
Widziałam sytuacje, kiedy robiłam rzeczy, których nie chciałam; robiłam je tylko po to,
aby sprawić przyjemność mężczyznom w moim życiu.
A potem zobaczyłam wydarzenie, które miało nadejść w mojej rodzinie. Moja
cioteczna babka kończyła dziewięćdziesiąt lat, a matka i brat planowali przyjęcie w
weekend dla niej. W zwierciadle zobaczyłam, jak włączam się w to, przejmując
odpowiedzialność. Zobaczyłam siebie, jak dzwonię do mamy i taty i mówię im. że
przywiozÄ™ obiad na piÄ…tek.
Te obrazy wywołały uczucie bólu. Zdałam sobie sprawę, że w moich związkach
rodzinnych ci tak zwani przyjaciele i krewni nie przychodzili do mnie dla przyjemności;
przychodzili, żebym im w czymś pomogła. Dzięki wpatrywaniu się w zwierciadło
uświadomiłam sobie, że zostałam zanadto obciążona, że nie czerpałam żadnej radości z
życia".
Ta kobieta wiele zmieniła w swoim postępowaniu po przeżyciach wizjonerskich.
Przestała dobrowolnie brać na siebie obowiązki, które nie sprawiały jej przyjemności.
Zamiast obciążać się z własnej woli odpowiedzialnością za zjazdy rodzinne, czerpie z
nich przyjemność i pozwala innym je organizować. To samo nastąpiło w jej stosunkach z
dziećmi, za które wielokrotnie podejmowała decyzje. Obecnie pozwala im popełniać
błędy, nie angażując się nadmiernie. Teraz zamiast mówić im, co mają zrobić, po
prostu rzucam pewne sugestie i nie wtrącam się więcej jak powiedziała.
Wizje symboliczne
Ostatnie opisane przeżycie należało do "rzeczywistych", a nie do symbolicznych
wyobrażeń. Jest to o wiele łatwiejsze dla doznającej osoby, nie stawia bowiem wymagań
w zakresie interpretacji. Symboliczne wizje, pojawiajÄ…ce siÄ™ w trakcie wpatrywania siÄ™ w
zwierciadło, są trudniejsze do wyjaśnienia. Jednakże kiedy już się tego dokona, mogą
dać tyle samo satysfakcji co wizje nie mające treści symbolicznej. Czasami nawet więcej
niż wizje, "realne", pozwalają bowiem danej osobie mówić o szerokim wachlarzu spraw z
jej życia, które być może wiążą się z tymi symbolami.
76
Jak będzie można się przekonać, następna wizja zwierciadlana jest pełna treści
symbolicznej:
"Bardzo boję się węży. Kilka razy w trakcie wpatrywania się przeze mnie w zwierciadło
pojawiał się wąż.
W czasie jednej z wizji dom, w którym się wychowywałam, został zaatakowany przez
węża, niemal tak wielkiego jak sam ten dom. Wąż unosił się, syczał i wydawał język,
jakby zamierzał ukąsić. Tuż za tym wężem pojawił się drugi, równie wielki. Ale inny od
tego pierwszego. Był niebieski, miał cudowne, niebieskie oczy i uśmiechał się.
Patrząc na niego pomyślałam: Czy on nie jest cudowny? Ale zaraz poczułam strach i
uciekłam. Nie ufałam mu".
Omawialiśmy tę wizję po jej skończeniu. Po zdumiewająco krótkim namyśle kobieta
stwierdziła, że obrazy, które widziała w zwierciadle, wiążą się z zaufaniem.
To prawie tak jak z moim strachem, że ludzie robią dobre wrażenie, a potem się
okazuje, że zwracają się przeciwko mnie powiedziała, nawiązując do różnych
osobowości węży. Nie ufam ludziom. Myślę, że są tacy, jak mi się wydaje, a potem
okazuje się, że są zupełnie inni. I czuję się oszukana.
"Widziałam pawia"
Inna symboliczna wizja zwierciadlana pojawiła się kobiecie, którą interesowało
wpatrywanie się w zwierciadło, ponieważ chciała "zobaczyć, co z niego wyjdzie". Z
przyjemnością pomogłem jej, ponieważ intrygują mnie wizje, jakie miewają ludzie, kiedy
nie szukają czegoś konkretnego. Coś takiego daje doskonałe możliwości oceny wyników
wpatrywania się w lustro u normalnych ludzi, których po prostu interesuje poznawanie
samych siebie.
Ta kobieta była dwudziestotrzyletnią absolwentką jednego z uniwersytetów na
Południu. Twierdziła, że nie była chowana bardzo religijnie i nie interesowała się
szczególnie tymi zagadnieniami. Odnoszę jednak wrażenie, że poszukiwała jakiegoś
rodzaju uduchowienia. Przekonanie to zrodziło się we mnie na podstawie jej relacji z wizji
zwierciadlanej. A oto ta relacja:
"Usiadłam (w izbie zjaw) i przez jakieś pięć minut oddychałam głęboko i rozluzniałam
się. Potem widziałam jedynie ramę i panującą w głębi lustra nieprzeniknioną czerń.
Wpatrywałam się w nią przez pewien czas, a potem zaczęły tańczyć w niej cienie. Te
cienie wyszły następnie z lustra i tańczyły ze mną w pomieszczeniu, w którym się
znajdowałam!
Chwilę pózniej obraz w lustrze stał się szary i zamglony. A następnie lustro zaczęło się
dzielić na segmenty. Część z nich odsuwała się ode mnie, a część zbliżała. Potem
przestałam widzieć ramę i uświadomiłam sobie, że lustro mnie pochłonęło. Byłam
wewnątrz zwierciadła!
Pózniej zobaczyłam pawia. Stał do mnie tyłem, a potem odwrócił się i oszołomiły mnie
kolory. Uniósł i rozłożył ogon. Był ogromny!
77
Wydawało mi się, że ma ludzką twarz, choć nie widziałam dokładnie, jak ta jego twarz
wygląda. A potem za tym pawiem dostrzegłam coś jeszcze. Jakby jakąś czarnoskórą
postać na ołtarzu ofiarnym. Osoba ta leżała wyciągnięta, jej ręce i głowa zwisały po
bokach i wydawało mi się, że jest martwa. To był mężczyzna, twarz miał zwróconą w
moją stronę, ale zakrywały ją włosy, nie mogłam więc zobaczyć rysów.
A potem lustro ponownie wróciło do mnie. Widziałam jedynie wielki trójkąt, taki jak
dzwon przyzywający na posiłki, oraz mały kawałek metalu, jakiego używa się, aby
uderzać w ten dzwon. I ten dzwon zaczął dzwonić; dzwonił tak chyba przez kilka minut,
powoli jak dzwon kościelny. Było to tak odprężające, że niewiele brakowało, a
zapadłabym w sen.
Zanim jednak do tego doszło, nagle zorientowałam się, że tańczę z Jezusem
Chrystusem! A kiedy rozejrzałam się, zobaczyłam, że tańczę na Ostatniej Wieczerzy!
Tańczyliśmy wokół stołu, a potem przyszła jakaś czarnoskóra kobieta i wyprowadziła
mnie".
Podobnie jak wielu innych, ta uczestniczka również uznała wpatrywanie się w
zwierciadło za jedno z najbardziej odprężających przeżyć. I choć powiedziała mi, że nie
rozumie znaczenia swej wizji, myślę, że ona właśnie wtedy usiłowała uporać się z rolą,
jaką odgrywa religia w jej życiu. Paw, na przykład, jest starożytnym symbolem Chrystusa.
Jej opis, że był "ogromny" i przejmująco piękny, jest sympatyczny i sugeruje mi, iż
dziewczynę tę pociąga pełne miłości przesłanie chrześcijaństwa, będące podłożem
doktryny, którą ta uczestniczka sesji dotychczas odrzucała. Ponadto fakt, że widziała
obraz Chrystusa jako postaci religijnej, z którą mogła tańczyć, świadczy o tym, że wierzy
w jego dobroć i serdeczność.
Czarna osoba na ołtarzu może oznaczać prześladowania. Ponieważ osoba ta pojawiła
się łącznie z wyobrażeniem pawia -Chrystusa, pozwalam sobie snuć przypuszczenie,
że ten czarny człowiek przedstawia jakąś formę prześladowania chrześcijaństwa.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]