[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zechcesz.
Miałem nadzieję, że zechce. Ja chciałem i to bardzo. Wstała szybko z łóżka, najwyrazniej zapominając,
że jest naga i spłonęła rumieńcem. Bardzo seksownym rumieńcem. Pożądanie dopadło mnie
ponownie. Oddychaj Edwardzie, oddychaj pomyślałem.
- Jesteś taka piękna zdołałem powiedzieć, podając mi szlafrok.
W tym momencie usłyszałem walenie do drzwi Belli. Za pewne była to Alice. Bella wbiegła do łazienki,
krzyczÄ…c:
- Wejdz, Alice, jestem w Å‚azience.
- Już? Ee, to ja nie będę ci przeszkadzać. Poczekam na dole. Do moich uszu dobiegł jej zakłopotany
głos.
- Okej, wykąpię się, ubiorę i schodzę krzyknęła Bella.
Usłyszałem, jak napuszcza wody do wanny i zanurza się w niej.
- Edwardzie, umyjesz mi plecy? zawołała.
Tylko na to czekałem. Gdyby mnie nie zaprosiła, pewnie i tak bym tam poszedł.
- Jasne, Bello odparłem z nieukrywaną radością i dodałem po chwili: Czy ty próbujesz mnie
uwieść?
- Oczywiście, a dasz się? zapytała.
- Wypróbuj mnie wysapałem jej do ucha.
Złapała moją dłoń i pociągnęła do wanny. Wszedłem do niej zdecydowanie. Bella przysunęła się do
mnie, siadając okrakiem na moich udach. Czułem jak jej kobiecość ociera się o mojego penisa.
Westchnąłem cicho. Pocałowała mnie mocno. Dotykała dłońmi każdego skrawka mojego ciała,
głaskała włosy. Bez ostrzeżenia zanurzyła rękę w wodzie, podążając palcami w stronę mojego
przyrodzenia. Jęknąłem, to było cudowne. Zacząłem pieścić jej jędrne piersi, lizać szyję. Tym razem
kochaliśmy się szybko. Gdy nasze ciała przestały drżeć, pomogłem Bells wyjść z wanny i
zaprowadziłem do pokoju. Ucałowałem jej czoło i wyszedłem.
- Ubierz się i przyjdz do mnie, zejdziemy na śniadanie razem krzyknąłem już z łazienki.
- Dobrze, będę gotowa za chwilę.
To była najwspanialsza noc i poranek w moim marnym istnieniu. Chciałem opowiedzieć Belli o moim
życiu, zasługiwała na to. Ja wiedziałem o niej zdecydowanie więcej, niż ona o mnie. Postanowiłem, że
zrobię to w najbliższym czasie. Moje rozmyślania przerwał jej cudny głos:
- Jestem!
Złapałem ją za rękę i wyszliśmy z pomieszczenia. Schodząc po schodach, wciąż nie mogłem przestać
się w nią wpatrywać - była piękna i była moja, cała moja. Gdy weszliśmy do kuchni, zamarły rozmowy.
Wszyscy gapili się na nas. Jedni z ciekawością i uśmiechem na twarzy Rose, Emmet i Alice, drudzy ze
złością Tanya, Jessica i Jasper. Ach, zapowiadał się ciekawy dzień. Trochę bałem się reakcji Jazza, ale
wiedziałem, że martwi się o Bellę. W końcu tyle już wycierpiała, zasługiwała na spokój i szczęście.
Chciałem jej dać, co tylko zapragnie, musiałem jeszcze przekonać Jazza, że moje intencje są czyste i że
zakochałem się w jego małej siostrzyczce. Oczywiście chciałem także, żeby Carlisle obejrzał Bellę,
może będzie umiał jej pomóc.
- Dzień dobry. Pierwsza ciszę przerwała Bella.
- Czy możemy porozmawiać na osobności? wycedził Jazz. Brzmiało to bardziej jak stwierdzenie, niż
pytanie.
Bella przytaknęła i pozwoliła, by jej nadopiekuńczy brat wyprowadził ją z domu. Widziałem, jak
siadają przy basenie i zaczynają rozmowę. Moja dziewczyna na pewno pózniej mi powie, o czym
rozmawiali. Usiadłem koło Alice, która wciąż szczerzyła się z radości. Nagle pobladła i spojrzała na
mnie z grozbÄ… w oczach.
- Nie skrzywdz jej, Edwardzie wyszeptała z powagą.
- Nie zamierzam, odnalazłem swojego Anioła, Alice szepnąłem. Chyba się zakochałem, chcę, aby
ojciec ją zobaczył, może jej pomoże.
- Może& Myślę, że dzięki niej masz szansę odzyskać ten stracony rok dodała cicho. Mówiłeś już
Belli?
- Kiedy miałem jej to powiedzieć? - Zaśmiałem się. Nie było za dużo czasu na rozmowę.
- Edwardzie Cullenie, ty zberezniku! krzyknęła i wszyscy zwrócili się w naszą stronę, a ja zacząłem
się śmiać tak głośno, że aż nie słyszałem własnych myśli. Tanya i Jess ciągle rzucały mi wściekłe
spojrzenia. Czułem, że będą z nimi kłopoty. Wrócił Jasper. Podszedł do mnie i powiedział groznie:
[ Pobierz całość w formacie PDF ]