[ Pobierz całość w formacie PDF ]

podchodziłem do statku, nie przekraczała z pewnością stu metrów.
Pochyliłem się nad pulpitem Snagga. Chciałem to zrobić sam. Na sekundę,
może półtorej, dałem pełny ciąg. Hamownice strzeliły ogniem. Poczułem mocne
szarpnięcie do przodu. Natychmiast raz i drugi uderzyłem głównym ciągiem z ru-
fy.  Uran zastopował aż nazbyt szybko. Zauważyłem, że Riva posłał mi krótkie,
jakby zdziwione spojrzenie. Ale wkrótce i on zrozumiał, do czego zmierzałem, bo
 Helios zaczął rosnąć w oczach. Widzieliśmy w wizjerach jego opasły korpus,
przesuwający się w granacie i odsłaniający wciąż nowe gwiazdy. Nie trwało na-
wet pięciu minut, kiedy zrównał się z nami, podpływając leniwie lewą burtą. Przez
chwilę mieliśmy na ekranach jego dysze rufowe, rozwarte gruszkowato, czarne,
niby paszcze średniowiecznych armat.
64
Posłałem Rivę do śluzy, żeby wybrał kabel. Sam zająłem się celownikami. Le-
wą rękę trzymałem bez przerwy na wyłączniku głównego ciągu, licząc się z ko-
niecznością natychmiastowego odrzutu, na wypadek gdyby niebezpieczna strefa
przywędrowała razem z  Heliosem i objęła nas swoim paraliżującym ogniskiem.
Ale nic się nie działo.
* * *
Były tylko dwie możliwości. Albo siły stabilizujące strefę zostały przez miesz-
kańców układu Alfy umieszczone wewnątrz zagarniętego przez nich ziemskiego
statku, albo też winowajcą jest ów mały obiekt widoczny na tachdarze jako czarny
dysk czy raczej niewielka kula. Jeżeli chodzi o  Heliosa i tak będziemy mu mu-
sieli poświęcić niemało czasu. Więcej nawet niż wymagały tego względy ostroż-
ności. Należało bowiem wątpić, czy pozostawią nas na orbicie w spokoju. Jeśli
 przywitali nas już na granicy swojego układu. Na razie wokół nas panuje spo-
kój. Ale z pewnością im prędzej się z tym uporamy, tym lepiej.
Dlatego powiedziałem Snaggowi, że chcę usunąć z drogi ów drobiazg. Wy-
starczy nam teraz to, co znajdziemy na pokładzie opuszczonego statku. Wolałem
nie mieć pod nosem drugiego obiektu czekającego na zbadanie. A gdyby miało
się okazać, że twórcą pola jest urządzenie zainstalowane wewnątrz statku. . . no
cóż. Nie uprzedzajmy faktów.
Odczekałem, aż Riva wróci na swoje miejsce przy pulpicie i kazałem mu przy-
gotować miotacz antymaterii. Postanowiłem, że nie będzie żadnej zabawy. W ra-
zie czego pozbędziemy się za jednym zamachem czarnego dysku, kabla wiążące-
go nas z ziemskim statkiem i, choć niechętnie, samego  Heliosa .
Riva ustawił automat w ciągu kilku sekund i zamarł w bezruchu, z ręką wspar-
tą od niechcenia na pulpicie, tak że taster celownika znalazł się w zasięgu jego
palców.
Wtedy zwolniłem spust. Ekran zafalował gwałtownie, a w następnej chwili
przeszył go krzaczasty rozbłysk. W naszym sąsiedztwie pozostał już tylko jeden
obiekt. Jeśli nie liczyć  Kwarka i  Merkurego .
Byłoby bez wątpienia ciekawe obejrzeć z bliska to coś, czego już nie było.
Ale wnosząc z przyjęcia, jakie zgotowano tu Ziemianom, mogliśmy być pewni,
że niejeden raz będziemy mieli jeszcze okazję. Należało sobie tylko życzyć, aby
nie nastąpiło to za szybko.
Przyszła kolej na  Heliosa . Mimo wszystko nie mogliśmy ryzykować łącze-
nia statków bez upewnienia się, że strefa, w której tkwił, rozpadła się razem z nie-
zidentyfikowanym obiektem, spalonym przez miotacz  Urana . A więc jednak
65
jeszcze jeden spacerek. Próby zdalnego uruchomienia silników opuszczonej ra-
kiety spełzły na niczym. Nie lepiej poszło z automatem włazu. Nie odpowiadał
żaden z zespołów  Heliosa . Nasze impulsy przeszywały statek lub odbijały się
od niego jak od pierwszego lepszego meteorytu.
Tym razem nie używałem pistoleciku. Podciągnąłem się po prostu po kablu
jak po linie poręczowej, założonej dla zabawy na równinie. Nie minęło nawet pięć
minut, a już dotknąłem rękawicą burty rakiety. Bez żadnych zwidów, natręctw
myślowych czy czegoś w tym rodzaju.
Opłynąłem statek dookoła, lustrując uważnie jego pancerz. Był w zupełnym
porządku. Nie udało mi się wypatrzyć śladów jakiejkolwiek awarii, najdrobniej-
szej choćby rysy przy przestrzeliny. Klapy baterii laserowych i miotaczy były
czarne, okopcone. Wyglądały jak dysze po długim locie w atmosferze.
Właz osobowy zatrzaśnięty na głucho. Nie próbowałem nawet wzywać au-
tomatu śluzy. Nie zdałoby się to na nic. Wiedziałem już, czemu  Helios milczy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl
  • Strona Główna
  • Baranowski Bohdan i Krzysztof Historia Gruzji
  • 11 Powrót do Prosperino
  • Margit Sandemo Cykl Saga o czarnoksi晜źniku (07) Bezbronni
  • Jackson Vina Osiemdziesić…t dni 02 Osiemdziesiat dni niebieskich
  • Hannah Alexander H
  • 070 320 Web Services With C Sharp
  • user beta 1
  • 1926 Indiana Jones i Siedem ZasśÂ‚on
  • Delphi 2007 dla WIN32 i bazy danych
  • Acland Floyer Andrew Doskonale umiejetnosci interpersonalne(1)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • audipoznan.keep.pl