[ Pobierz całość w formacie PDF ]

widzieć, naprawdę  bez makijażu (nie zawracała sobie
tym głowy, gdy należało sobie popłakać), wyglądała
bardziej jak dwunastolatka niż dwudziestolatka. Miałam
wrażenie, że patrzę na dziecko, którym była jeszcze nie
tak dawno, gdy zasypiała na tylnych siedzeniach wielu
samochodów. Ze zbyt dużymi oczami i szerokimi ustami
przypominającymi pąk róży, grubymi jasnymi brwiami w
kształcie skrzydeł była najprawdziwszą bohaterką
dickensowską  Estellą i małą Nel, a także piękną,
głupiutką Dorą. Tak przynajmniej sobie myślałam, gdy
nagle w małej różowej piąstce zawibrował telefon.
Wydała okrzyk w stylu  ach! czy też  och! i usiadła
prosto, zabierając nogi z kanapy tak szybko, że zrzuciła z
niej Reda.
 To on?  zapytała Gilda, zsuwając okulary z
czubka głowy na nos, żeby móc czytać razem z nią.
Evie podniosła do góry iPhon i znowu się rozpłakała,
ale ten płacz był zupełnie inny. Były to diamentowe łzy
szczęścia.
 Jedzie tu!
Miller i Benny odchylili się do tyłu zniesmaczeni. W
sztuce nastąpił niewyobrażalny zwrot akcji. Byli
skończeni.
 Mam pracę domową  powiedział Benny.
 Pierwszego dnia ferii?  zdziwiła się Gilda.
 Idę do kawiarni  odezwał się Miller.  Sprawdzę,
czy Nick znalazł nam robotę.
 Pisze esemesy z autostrady międzystanowej? 
zapytałam.  Gdy prowadzi?
 Muszę umyć włosy!  Dłoń Evie wystrzeliła w górę
do ekstrawaganckiego bałaganu na głowie.  Nie napisał,
o której wyjechał! Nie napisał, o której tu będzie!
 Hmm  mruknęła Gilda.  Dziesięć minut temu
poinformował cię, że nie przyjedzie, więc możemy
przyjąć, że właśnie wyruszył.
 A co, jeśli zmieni zdanie? Jeśli nie przyjedzie?
 Będzie dokładnie tak samo jak teraz, ale będziesz
miała czyste włosy  stwierdziłam.
Evie chciała się odgryzć, zauważyłam to po cieniu
przemykajÄ…cym po jej twarzy, ale natychmiast siÄ™
powstrzymała. Założyła ręce na piersiach na koszulce
Ohio State.
 Muszę pojechać po jakieś ubranie, coś ładnego.
Przyjechałam tylko w dresach.
 Daj spokój  poradziła Gilda.  Wystarczy, że
umyjesz włosy. Nie jedzie tu, żeby oglądać twoje ubrania.
Urocza blond główka mojej córki opadła jak
niepodlewana stokrotka.
 Wyglądam tak okropnie  powiedziała i zrobiła coś
niezwykłego, złapała pasmo włosów i otarła nimi łzy.
 Wez samochód.  Wiedziałam, że koniec końców i
tak jej go dam, więc chciałam posunąć sprawy naprzód. 
Kluczyki leżą na blacie w kuchni.
Evie pokręciła głową i pociągnęła nosem.
 Musisz jechać ze mną. Nie mogę jechać sama.
Jestem zbyt smutna. Nie będę wiedziała, co wybrać. 
Odwróciła się i wzięła Gildę za rękę.  Pojedzie pani z
nami, prawda?  Telefon zawibrował ponownie, Evie
puściła dłoń Gildy i zaczęła odpisywać.
 Twój chłopak?  zapytała Gilda.
Evie pokręciła głową.
 To Niki.  Jej kciuki wirowały w powietrzu. 
Chodzi o trening.
Spojrzałyśmy z Gildą po sobie, co oznaczało, że ja
spojrzałam na nią, a ona gdzieś nad mój szal. Wzruszyła
ramionami, po czym się zgodziła.
 Ale to ja prowadzÄ™.
Wiedziałam, o co chodzi, miałam świadomość, że
chodzi o pieniądze. Evie lubiła moje towarzystwo i
liczyła się z opinią, czy dany strój podkreśla jej urodę, ale
była też spłukana. Zaproszenie na zakupy nie było na
porządku dziennym. Z kolei wysłanie ładnej dziewczyny
samej do centrum handlowego z kartÄ… kredytowÄ… matki
oznaczałoby ruinę i nie wchodziło w grę. Uznałam, że nie
wolno mi tworzyć scenariuszy, w których moje dzieci
mogą zawieść. Ustalona kwota na początku wyprawy, to
moja odpowiedz na niekontrolowane topnienie pieniędzy.
Oznaczało to również, że jeśli w którymś momencie
zabraknie mi sił, mogę ją zostawić, a pózniej wrócić po
niÄ… i jej torby z zakupami.
 Muszę pójść do banku  powiedziałam do Gildy,
gdy we trzy znalazłyśmy się w samochodzie.
Gdybym to ja prowadziła, dzień bez wątpienia
potoczyłby się inaczej. Zrealizowałabym czek albo
podjechałabym do bankomatu. Jednak jak na ironię losu
Gilda też potrzebowała pójść do banku  do swojego, a
nie mojego  w dodatku musiała wejść do środka. Było
zimno, a Evie nie miała płaszcza (płaszcze to przeszkoda
w zakupach), więc ona także weszła do środka. Stałyśmy
przy biurku pośrodku sali, a pod szklanym blatem
widniała informacja o różnych typach transakcji.
Wypisałam czek, na podstawie którego Gilda miała
pobrać moje pieniądze, a ona ułożyła swoje na kupkę.
Evie tymczasem klapnęła na krzesło i zaczęła pisać
esemesy do całego świata, informując o powrocie Vlada.
Jako że moje zadanie było łatwiejsze niż ich, przez chwilę
rozglądałam się wokoło. Był to ładny bank, dużo
przyjemniejszy niż mój  nad naszymi głowami zwisał
mosiężny żyrandol, podłogi były marmurowe, a za ladami
z drewna wiśniowego stali konsultanci gotowi obsłużyć
kilkunastu klientów stojących w kolejce. Był tam też
śnięty ochroniarz i cztery przeszklone pomieszczenia, w
których przy stołach siedzieli bankierzy i dyskutowali o
hipotekach i lokatach z klientami. A ci słuchali i
przytakiwali.
Prawdę mówiąc, niewidzialność pozwoliła mi
znacznie wyostrzyć moje zdolności obserwacji. Teraz,
gdy zdawałam sobie sprawę, jak bezwstydnie ludzie
niczego nie zauważali, postanowiłam sama dostrzegać
więcej. Irene powiedziała, że to część lekcji, jaką mam
wynieść z tej podróży. Spojrzałam na chudą konsultantkę
po pięćdziesiątce, której zbyt wielkie okulary zsunęły się
na czubek nosa, gdy przeliczała pieniądze. Był tam także
mężczyzna w ładnym garniturze, ładniejszym niż
wszystkie inne, prawdopodobnie menedżer. Otwierał
drzwi do szklanych gabinetów i od czasu do czasu coś
mówił. Była tam matka dwóch małych chłopców. Bardzo
się starała zabronić im wieszania się na aksamitnych
linach odgradzających klientów od konsultantów, ale
chłopcy nie mogli się powstrzymać. I chociaż matka
próbowała ich uspokoić, nie słuchali. Był tam też
mężczyzna w dżinsach, ręce wsunął głęboko w kieszenie
nadmuchanej niebieskiej kurtki, usta zacisnÄ…Å‚ w prostÄ…
linię, jakby przygotowywał się na złe wieści, że ma na
koncie zadłużenie. Tak mi się przynajmniej zdawało do
czasu, aż stanął za ochroniarzem, i w tym samym
momencie wyjął z kieszeni broń. Wyciągnął pistolet z
kabury z taką łatwością, z jaką można odebrać dziecku
zabawkę. Nagle okazało się, że ma dwa pistolety.
 Wszyscy na ziemię!  rozkazał tak głośno, że sama
siła jego głosu mogła powalić nas na podłogę. Upadliśmy
bez chwili zastanowienia, cała sala zsynchronizowała się
posłusznie. Wzrok mężczyzny powędrował oczywiście w
stronę Evie, gdzieżby indziej. Zauważył, że nadal pisze
esemesa, bez wÄ…tpienia nadajÄ…c na temat tego, co siÄ™
właśnie działo. Pomknął w stronę mojej córki, wycelował
broń w jej jasną głowę i wyrwał jej telefon. Wrzasnęła, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl
  • Strona Główna
  • Ray Bradbury 451 Fahrenheita
  • Cela Camilo Jose Mazurek dla dwóch nieboszczyków
  • Canham Marsha Mroczna strona raju T012
  • DoD Nuclear Weapon System Safety Program Manual
  • Virginia Woolf To the Lighthouse
  • JaroszyśÂ„ski_Piotr_ _Ocalić‡_polskośÂ›ć‡
  • Roberts Nora Czarny koral
  • M393. (Duo) Webber Meredith Odwrócone role
  • Wilder Quinn Samotnik z wyboru
  • Ann Somerville [Kei's Gift 02] Utuk (pdf)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl