[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pomieścić w sobie silne energie związane z agresywnością i
seksualnością, więc rzucają się w nie "na ślepo". Pózniej
oświadczają na przykład: "To nie byłam ja. Coś się ze mną stało."
Albo co gorsza: "Coś ty ze mną zrobił?"
głos z sali: Czy to dobrze?
W. E.: Lepiej jechać na koniu, niż dawać się koniowi ponosić.
To zresztą wcale nie znaczy, że konia należy zawsze kontrolować,
tylko że ma się taką możliwość. Gdy pomaga się ludziom w pracy
nad asymilacją ich popędowości, metafora jazdy na koniu jest
przydatna.
Opanować
Kiedyś, gdy sam zwariowałem na punkcie koni, odkryłem dwa
zwierzę
sposoby jeżdżenia, które dobrze się odnoszą do sposobów, w
jakie próbujemy kontrolować naszą popędowość. Pierwszy
sposób jest restrykcyjny, kontrolujący, na zasadzie "ja ci pokażę,
kto silniejszy". Walczymy wtedy ze zwierzęciem i czasami
wydaje się nam, że podporządkowaliśmy je sobie. Ale jest w tym
coś rozpaczliwego. Obie strony potwornie się męczą i bardzo się
nie lubią. W głębi duszy jezdziec zawsze będzie się bał konia,
ponieważ nigdy go nie pokochał, a więc i nie poznał. Przeżywa
wspominany już wielokrotnie lęk uzurpatora, który zawładnął
czymś, co do niego nie należy i czego nie rozumie. Drugi sposób
polega na uczeniu się panowania nad koniem poprzez
nawiązywanie z nim kontaktu. Wczuwamy się w niego,
zaprzyjazniamy się z nim, "uwewnętrzniamy" konia.
Na początku, gdy byłem słabym jezdzcem, odwoływałem się
oczywiście do tego pierwszego sposobu. I to było straszne. Można
wygrać z koniem. Ale to żadna przyjemność jechać na
upokorzonym, zniewolonym zwierzęciu, które jest twoim
wrogiem i któremu ani na chwilę nie możesz zaufać. Pózniej
pewien mądry koniarz pokazał mi, że gdy pokocham i poznam to
zwierzę, bez lęku będę mógł pozwolić mu na wszystko. Wtedy
jezdziec ma zaufanie do konia, koń ma zaufanie do jezdzca i
wszystko przebiega w harmonii. Jezdziec i koń są jednym
organizmem. Czyż tak nie jest lepiej? Naprawdę nie zasługujemy
na to, aby spędzać życie za życiem w lęku przed sobą. A
trzymanie konia w stajni i niedosiadanie go, to przecież grzech
marnotrawstwa i marnowanie talentu.
Wracając do obrazu Podkowińskiego: można go także odczytać jako wyraz zaufania i
oddania Erosowi.
głos kobiecy: Spotkałam się z twierdzeniem, że kobieta prze-
żywa swoją seksualność bardziej psychicznie i duchowo, a męż-
czyzna bardziej biologicznie i fizycznie. Czy to tak jest?
W. E.: W kulturach wolnych od stereotypu kobiety grzesznej i
podejrzanej uważało się, że jej seksualność - gdy została już
uwolniona z więzów egocentrycznych pożądań i manipulacji - jest
tożsama z jej duchowością. Schemat rozkładu energii w ciele
kobiety ma formę trójkąta, którego wierzchołek jest na górze, a
podstawa na dole. Kobieta jest tak zbudowana, że ma więcej
energii w dole ciała. Mężczyzna odwrotnie. Męski schemat
rozkładu energii w ciele ma postać trójkąta ułożonego
wierzchołkiem do dołu - mniej energii w dole ciała, więcej w
górze. Kobieta ma więcej energii w brzuchu i jej naturalnym,
dominującym ośrodkiem przeżywania siebie jest brzuch. Tam się
dzieją sprawy podstawowe dla bycia kobietą i przeżywania
kobiecości, także w wymiarze duchowym.
Nadzieja i ratunek dla duchowości mężczyzny leży bardziej w
otwarciu serca. Statystyczny mężczyzna nie jest w stanie
przeżywać seksu jako doświadczenia duchowego. To wymaga
pracy nad sobą. Jeśli mężczyzni nie podejmą tego trudu, trudno
im będzie zrozumieć i zaakceptować autentyczną duchowość
kobiety i prędzej czy pózniej będziemy mieli kolejne polowanie
na czarownice.
ten sam głos kobiecy: Boję się być oszukaną. Coś, co ja prze-
żywam bardzo mocno, w głębi siebie i duchowo, dla mężczyzny
jest po prostu przyjemnością, czymś na zupełnie innym poziomie.
W. E.: Myślę, że nie ma powodu czuć się oszukaną. Masz
prawo ufać swojemu doświadczeniu i w tej sprawie nikt cię nie
może oszukać. Jest tak właśnie, jak to przeżywasz. Mężczyznie
można tylko współczuć, jeśli jego przeżywanie seksu jest tak
cząstkowe i ograniczone. Możesz go tym wspaniałym stanem
twojego serca i brzucha obdarować. Wtedy łatwiej mu będzie
znalezć drogę do swojego serca i swojej duchowości.
Brzuch i serce
Kobiety mają z reguły otwarte serce i zablokowany brzuch. Mężczyzni - na ogół otwarty
brzuch i zablokowane serce. Mężczyzni mają trudniejszą drogę. Trudniej jest otworzyć serce
niż brzuch, a seks nie podłączony do serca jest doświadczeniem fizjologicznym,
pozbawionym uczuć i głębi. Z kolei serce nie podłączone do brzucha to egzaltacja, dobre
chęci i cierpiętnictwo seksualne.
głos z sali: Dlaczego ludzie się zdradzają?
W. E.: Przypuszczam, że w wielu spotkaniach pozamałżeń-
skich, w zdeformowanej i przypadkowej formie realizuje się
potrzeba, która w dawnych czasach była tak trafnie zinstytu-
cjonalizowana w postaci rytuału "świętego małżeństwa". Niestety,
świątynie Afrodyty w naszych skarlałych czasach spadły do rangi
domów publicznych, a kult Boga-Mai, Dziewicy-Prostytutki,
bogini miłości i płodności pozornie realizuje się w powszechnym
Zdrada
kulcie kobiecych piersi i krocza, zwanym pornografią. Zdrada,
domy publiczne, pornografia, to z punktu widzenia standardów
psychoterapii przejawy coraz bardziej powszechnej niedojrzałości
emocjonalnej. Według Freuda jej istotą jest niezdolność do
zasymilowania popędowości i seksualności, co sprawia, że
stajemy się przeciwnikami samych siebie. Musimy więc nauczyć
się mieścić je w sobie, przeżywać w pełni i zintegrować z całym
naszym ludzkim doświadczeniem. Czyli podjąć pracę nad sobą
opartą na założeniu, że prawdziwa natura człowieka jest dobra, że
niczego jej nie brakuje i niczego nie ma w nadmiarze. To z
fałszywego przekonania, że w naszym wnętrzu tkwi coś, przed
czym musimy się bronić i pozbywać się tego, bierze się całe zło.
Tworzymy iluzję zła, z którym następnie podejmujemy szlachetną
walkę. Po drodze, niestety, już naprawdę czynimy wiele złego.
Wtedy nasza iluzja się materializuje, a nasza paranoja potwierdza.
Glos z sali: A co z wiernością?
Wierność
W. E.: Wierność jako wymóg zewnętrzny, jako obyczaj, może
łatwo wyrodzić się w manipulację, mającą na celu zniewolenie
jednego człowieka przez drugiego. Ale jeśli wierność jest opisem
wewnętrznej decyzji czy wręcz wglądu w istotę tego, co nas łączy
z drugim człowiekiem, to zupełnie inna historia.
Zwiadomy wybór wierności jest aktem człowieka wolnego i w
niczym nas nie ogranicza. Wręcz przeciwnie: tak jak każdy wybór
może nam dawać cudowne poczucie wolności od tego
wszystkiego, co nie zostało wybrane. Często też uwalnia nas od
złudnej nadziei, że z kimś innym będzie łatwiej i lepiej. Ale
wtedy to się już nie nazywa wiernością. To się raczej nazywa
mądrością. Ta sama mądrość może nam też czasami kazać odejść
i szukać dalej. Szczególnie wtedy, gdy stajemy przed trudnym
wyborem: czy być wiernym zasadom i obyczajom, czy sobie lub:
czy w imię wierności pogrążać się wraz z partnerem w odmętach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]