[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nieruchomo.
O czym myślisz? zapytał, opasując ją ramionami i opierając brodę na jej włosach.
Tak mi dobrze szepnęła upojona nocą i jego bliskością, od której jej krew burzyła się.
Zapragnęła nagle chłonąć całą sobą słodycz tej chwili. Zamknęła oczy i oparła głowę na piersi
Mitcha.
No i jak spytał tonem, w którym odezwała się znajoma, nie znosząca sprzeciwu nuta.
Będziemy tutaj szczęśliwi czy nie będziemy? Jak pani myśli, panno uparta? Ty i ja i, ma się
rozumieć, tamten dzieciak. Będziemy go traktować jak syna, aż dorośnie na tyle, żeby, dzięki
Bogu, mógł się wynieść.
O czym on myślał? O jakim wspólnym życiu? Dinah wymknęła się z rozkosznego objęcia
i odwróciła do Mitcha rozpaloną twarz.
Co ty sobie roisz?
Za dwa miesiące wprowadzam się tutaj powiedział bez emocji. Jeśli Roscoe
zostanie w Naslwille na dłużej, a po dzisiejszych przesłuchaniach wiem już, że tak będzie, to
zostaniesz i ty. Jesteś mu potrzebna. Jeżeli zabraknie kogoś, kto potrafi go chronić, a zarazem
narzucić mu pewne rygory, może się załamać. Musisz zostać...
Spróbował pieszczotliwie pogładzić ją po włosach, ale uchyliła głowę. Prowadził jakąś
grę, której nie rozumiała, lecz doprawdy trzeba było nie mieć rozumu, żeby dać się w nią aż
tak mocno wciągnąć.
Za dwa miesiące będziemy już wiedzieli wszystko. Niezależnie od tego, czy podpiszesz
kontrakt z Roscoe, czy też nie, ja mam swoje życie.
Nikt nie zadba o niego lepiej niż ty. Widziałem twoje starcie z Buckym. Zaatakowałaś
go i pokonałaś wyłącznie siłą charakteru. Nigdy nikogo nie słuchał, ale z tobą musi się liczyć.
Zrobiłaś na nim wrażenie.
Na tobie też, kiedy pózniej prawie zemdlałam? zapytała z goryczą i wstydem.
Zrobiłam z siebie przedstawienie...
Daj spokój burknął i odwrócił wzrok. Niezle się wystraszyłem.
Wątpię. Zaśmiała się nieprzyjemnie. Raczej setnie się ubawiłeś, prawda?
Patrzyła na iskrzące się w świetle gwiazd jezioro.
Wiem, że jest ci ciężko... że... Urwał, jakby nie od razu potrafił znalezć odpowiednie
słowa. Jesteś taka drobna. .. Tyle w tobie siły charakteru, a boisz się głupiej myszy. Co za
paradoks! Składasz się z samych sprzeczności: z odwagi i lęków, z uległości i buntu. Ale
wobec pewnych spraw jesteÅ› bezbronna, nie radzisz sobie z nimi. Mam racjÄ™?
Nie. To sÄ… sprawy chwilowe. Jestem zdumiewajÄ…co odporna i silna. NaprawdÄ™.
A ten twój narzeczony... Czy on w ogóle wie, jak ci trudno i ciężko? Czy o ciebie dba?
Oczywiście, że dba. Wie, że w dzieciństwie byłam chorowita. Zresztą, czym się tu
przejmować?
Mitch skrzywił się ironicznie.
Tak, tak, rzeczywiście. Wszystko gra, póki się nie przemęczysz. Jak na przykład dzisiaj.
Zwiatło księżyca i jego bliskość wprawiały ją w stan niemal euforycznego napięcia.
Zgadza się przyznała. A pan, panie Carey, jest dosyć męczący...
Pani, panno MacNeil, również. Myślę jednak, że udręczam panią nie tylko ja i nie tylko
Roscoe. Chłopak ma absolutną rację. To ten pierścionek wysysa z ciebie wszystkie siły. Jest
za ciasny. Jesteś silna, niech będzie, ale nie na tyle, żeby rozwiązać swój podstawowy
problem. I właśnie to cię wykańcza.
Wyczuła, że ponownie staje tuż za jej plecami. Wiedziała, że gdyby się do niego
odwróciła, natychmiast znalazłaby się w jego ramionach, a wtedy...
Tak się składa, że naprawdę kocham mojego narzeczonego oznajmiła zimno.
Dlaczego zatem jesteÅ› tutaj ze mnÄ…? I dlaczego, skoro i on tak bardzo ciÄ™ rzekomo
kocha, pozwolił ci wyjechać?
Bo... Podeszła do balustrady i zacisnęła na niej ręce. Bo taki był mój obowiązek. To
ja tak postanowiłam. Dennis i ja jesteśmy dojrzałymi ludzmi. Wiemy, że czasami
odpowiedzialność jest ważniejsza od przyjemności. Miłość to nie to samo co romans. Zawsze
tak uważaliśmy. Więz między nami przetrwa każdą rozłąkę...
Przerwał jej ironicznym śmiechem.
Jesteś przerażającą hipokrytką, Dinah. A ten twój Dennis potwornym głupcem. Ja,
gdybym cię kochał, nie pozwoliłbym ci nigdy wyjechać na długo. Strzegłbym cię jak skarbu.
W takim razie przygarbiła się i jeszcze mocniej przytrzymała balustrady dobrze, że
mnie nie kochasz. Nie jestem lalką, którą można mieć na własność. I nigdy nie będę.
Oj, Dinah, Dinah powiedział łagodnie. O czym ty mówisz? Przecież ty, dziewczyno,
nie należysz nawet do samej siebie. Nie wiesz jeszcze, kim jesteś, ani czego chcesz.
Przyjechałaś do Nashville właśnie po to, żeby to zrozumieć, i przestraszyłaś się. Boisz się
tego, co w sobie odkrywasz.
Zmieńmy temat, dobrze? Mocno przygryzła wargę. Nie jestem znowu aż tak
interesująca, żeby ciągle o mnie mówić.
W porządku. Pomówmy zatem o mnie. Czego się dzisiaj dowiedziałaś na mój temat?
Odkryłaś jakiś szwindel, jakąś brudną tajemnicę?
Wiem już, że grasz z Roscoe czysto. A o tobie samym nikt nie potrafił mi wiele
powiedzieć... ani dobrego, ani złego. Zrozumiałam, że twoja propozycja jest jedyną, na jaką
może liczyć Roscoe, a ponieważ jesteś jego jedyną szansą, nie pozostaje mi nic innego, jak z
tobą współpracować, zachowując ostrożność.
Ostrożność, czujność, dystans. W głosie Mitcha zabrzmiała nuta sarkazmu. Jesteś
dobra w te klocki. Zrobiłaś z tego sztukę.
Oczywista prawda tych słów zabolała ją tak mocno, że musiała odwrócić wzrok.
Być może powiedziała, przemagając wewnętrzną rozpacz. Ale chyba już rozumiesz,
że jeśli mówię, że za dwa miesiące mnie tu nie będzie, to tak naprawdę myślę. Dopilnuję
spraw Roscoe i wracam do domu. Tam jest moje miejsce.
Naprawdę? Naprawdę tak uważasz? Znowu przygryzła wargę.
Ja to wiem. Carey zastanowił się.
Możliwe mruknął. Może i tak jest, że potrafisz być szczęśliwa jedynie wśród ludzi,
w których płynie błękitna krew. Ja do nich nie należę. Moje pieniądze śmierdzą. Jestem
nuworyszem.
A ludzie odpowiedzialni wydajÄ… ci siÄ™ nudni, prawda? Tam, skÄ…d pochodzÄ™, liczÄ… siÄ™
zasady.
Zasady! parsknął. Ja też mam swoje zasady, Dinah. Gdybym ich nie miał,
trzymałbym cię teraz w ramionach i całował, aż błagałabyś o litość i o... jeszcze. Ale ty
[ Pobierz całość w formacie PDF ]