[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Znów jestem jego marionetką, pomyślała. Robię, co mi każe.
Dopiero gdy doszła do drzwi, zorientowała się, że nie ma
torebki. Zamiast zawrócić, wyjęła zapasowy klucz z magnetycznego
pudełka przymocowanego do podstawki pod doniczką z różową
pelargonią. Otworzyła drzwi i odłożyła klucz na miejsce.
Weszła do salonu, zostawiając drzwi szeroko otwarte, by Jake
mógł wnieść torby z ubraniami. W mieszkaniu panował porządek,
który zostawiła w sobotę rano. Nie było żadnych czerwonych róż.
76
RS
Jake nie przysłał jej nic w walentynki. %7ładnego symbolu miłości.
Tylko... niedokończone sprawy"!
- Gdzie mam to położyć? - zapytał.
Nie potrafiła zmusić się, by zaprowadzić go do sypialni.
- Rzuć je tutaj. Dziękuję.
Zamknął drzwi, zanim położył torby na podłogę. Nie spieszył się
do wyjścia.
Napięcie między nimi sprawiło, że nie mogła wydusić z siebie
ani słowa. Mogła tylko wpatrywać się w niego - w mężczyznę,
którego pragnęła od dawna. Nie tylko w sensie fizycznym. Mogliby
tworzyć zgrany zespół do końca życia, nie tylko w pracy. W końcu
wspomniał o małżeństwie...
- Dlaczego się mnie boisz? - zapytał z troską w głosie.
- Bo... - wykrztusiła. - Bo... - Znów zamilkła. W jej głowie
wirowały tysiące przyczyn, ale gdyby je wszystkie wymieniła, byłaby
zupełnie bezbronna.
Jego oczy domagały się prawdy, ale głos miał miękki i
opiekuńczy.
- Czy jesteÅ› dziewicÄ…, Merlino?
- Nie, ale... minęło trochę czasu... - To znaczy lata. Nagle
Merlina znalazła powód, który na jej miejscu podałaby każda
rozsÄ…dna kobieta. - I nie jestem zabezpieczona.
Dopiero po wypowiedzeniu tych słów uświadomiła sobie, że nie
sugerowała, że nie chce iść z nim do łóżka - tylko tyle, że nie jest w
tej chwili przygotowana.
77
RS
Uśmiechnął się z wyrazną ulgą i zapewnił:
- Ja siÄ™ tym zajmÄ™.
No oczywiście, pomyślała. Na pewnej zawsze miał przy sobie
garść prezerwatyw. W końcu nie wiadomo, kiedy nadarzy się okazja,
a ciąża którejś z kochanek tylko przysporzyłaby mu kłopotów.
Objął ją w talii i pogłaskał delikatnie po policzku. I znów
Merlina mogła tylko się w niego gapić. Jego oczy obiecywały
rozkosz, jakiej nigdy wcześniej nie zaznała. Nie dręczyło jej już
pytanie, czy ulec pokusie.
Porzuciła wszelkie obawy. Chciała tylko jednego -podążać za
Jakiem... światłem jej życia.
78
RS
ROZDZIAA DZIEWITY
Przypływ troski, który poczuł Jake, był dla niego czymś zupełnie
nowym. Kobiety, z którymi był wcześniej, nigdy nie miały żadnych
zahamowań. Przejmująca bezbronność w oczach Merliny sugerowała
zupełną niewinność. Pewnie nie była zbyt doświadczona seksualnie, a
jej przeżycia nie należały do najprzyjemniejszych, skoro nie chciała
ich powtarzać. Nie brała tabletek antykoncepcyjnych. To mówiło
samo za siebie.
To nie będzie zwykłe pójście do łóżka, pomyślał. Nie dla niej.
Dla niego zresztą też nie. Jeśli nie da jej przyjemności, jeśli Merlina
będzie żałować, że mu się oddała, to na pewno uzna go za jedną
wielką pomyłkę. Może nawet wróci do jego dziadka.
Jej usta drżały pod delikatnym naciskiem jego palców. Z jej oczu
zniknął bursztynowy połysk. Wielkie oczy pełne nieokiełznanego
uczucia, które ściskało mu serce. Oczy pełne pytań, na które musiał
znalezć odpowiedz.
Jej dłonie powędrowały na jego tors - nie po to, by go
odepchnąć, tylko by dotknąć go nieśmiało. Nie była gotowa, by
aktywnie zachęcić go do dalszych pieszczot. Czekała, aż on przejmie
inicjatywÄ™.
Wiedział, że gdy tylko ją pocałuje, jej ręce przesuną się w górę i
obejmą go za szyję, jak w domu dziadka. Ale nie musiał już
udowadniać jej, że istnieje między nimi chemia, i nie chciał się
spieszyć.
79
RS
Pragnął poznać Merlinę do końca. Odkryć to, co zakrywała
przed nim w pracy. Zastanawiał się, jaka jest w dotyku jej oliwkowa
skóra. Rozkoszował się satynową miękkością, przesuwając palcami
po jej policzku. Tak samo miękkie były jej gęste, lśniące włosy.
Dotykało się ich o wiele przyjemniej niż suchych farbowanych blond
włosów.
Co właściwie pociągało go w blondynkach? Może to, że chciały
podobać się mężczyznom. A Merlina... Jestem sobą, krzyknęła, kiedy
oskarżył ją o zmianę stylu. Gdyby nie zażądał od niej zmiany fryzury,
miałaby teraz długie włosy. Byłoby cudownie czuć, jak łaskoczą jego
ciało.
- yle zrobiłem, każąc ci je obciąć - powiedział smutno.
- Nic nie szkodzi - wyszeptała. - Odrosną.
Merlina wpadła w wir tak silnej namiętności, że z jej ust wyrwał
się cichy pomruk protestu, gdy Jake oderwał od nich swoje wargi.
- Wszystko w porządku - uspokoił ją miękkim szeptem. -
Doprowadzasz mnie do szaleństwa. Muszę trochę odetchnąć.
Roześmiała się. Rozwiał jej obawy, że całuje gorzej niż
wszystkie jego poprzednie - bardziej doświadczone - kobiety.
- Co w tym takiego zabawnego? - zapytał.
- Nic... - Pocałowała go w szyję. - To wspaniałe.
- Podoba ci się, że masz nade mną taką władzę?
Zniknęły zahamowania, które jeszcze chwilę wcześniej
dosłownie ją paraliżowały. Podniosła głowę i uśmiechnęła się.
- Tak, podoba mi siÄ™!
80
RS
Teraz Jake roześmiał się, jak gdyby rozbawiła go
niespodziewana szczerość z jej strony. W jego oczach tańczyły psotne
iskierki.
- Prowokujesz mnie, żebym cię doprowadził do tego samego
stanu.
- Na razie niezle sobie radzisz - powiedziała, drocząc się z nim.
Uwodził ją, ale Jake już taki był. Nie zmieni go, jednak dlaczego nie
miałaby choć raz wykorzystać sytuacji?
- Niezle...-powtórzył. - To mi nie wystarczy. Muszę się bardziej
postarać. Na początek pozbędę się tego paska, który wbija mi się w
ciało.
Jego zręczne palce szybko poradziły sobie z zapięciem paska na
talii Merliny. Poczuła ukłucie w brzuchu, kiedy pasek poluzował się i
spadł na podłogę. Nie martw się na zapas, powiedziała sobie. Zdaj się
na los.
%7łałowała tylko, że nie włożyła pończoch z podwiązkami zamiast
zwykłych, wygodnych rajstop. Jedwabna bielizna była w porządku -
może niezbyt ponętna, ale Merlina bardzo ją lubiła. A jeśli Jake był
przyzwyczajony do czegoś bardziej wymyślnego...
Trudno. Zresztą to chyba nie bielizna interesowała go
najbardziej, a Merlina nie wstydziła się swojego ciała.
- Jedwabne włosy, jedwabna skóra, jedwabna sukienka.... -
zamruczał Jake z zadowoleniem. Na jego twarzy zagościł zmysłowy
uśmiech. - Co ja mam o tobie myśleć, Merlino?
81
RS
- %7łe jestem jedwabnikiem i musisz nakarmić mnie liśćmi
morwy?
Na jego twarzy pojawił się wyraz zachwytu. I dołeczki.
- Nie wolałabyś schrupać mnie? - zapytał.
- Jak mogę cię zjeść, skoro jesteś ubrany?
- Którędy do sypialni?
Odpowiedziała mu bez cienia wahania w głosie:
- Ostatnie drzwi w końcu korytarza.
Wziął ją na ręce, przyciskając mocno do piersi. Jedną ręką objął
jej uda, a drugą podtrzymywał plecy. Wtuliła głowę w jego ramię, a
on obsypał jej miękkie włosy deszczem pocałunków.
Głaskała go po umięśnionych plecach, gdy niósł ją przez ciemny
korytarz. Był męski do szpiku kości - dzięki temu stała się jeszcze
bardziej świadoma swojej kobiecości. Jake wyzwalał w niej
najbardziej pierwotne instynkty, których nie zdołały wykorzenić
tysiÄ…ce lat cywilizacji.
Otworzył drzwi do jej sypialni i zapalił światło. Tak, pomyślała,
niech stanie się światłość. Chciała patrzeć na niego, obserwować go,
jak płonie z pożądania, pragnąc porwać ją za sobą.
Położył ją na jedwabnej purpurowej kołdrze,którą przywiozła z
Chin - była tam na wycieczce po odejściu z poprzedniej pracy. Nie
mogła odmówić sobie tej przyjemności. Jedwab był pokryty
bajecznymi rysunkami kwiatów, pagód i chińskich kobiet w
[ Pobierz całość w formacie PDF ]