[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- To musi wystarczyć - wyjaśniła Nell swojemu odbiciu, wzięła głęboki oddech i
wyszła z sypialni.
Powędrowała prosto do salonu, lecz nie zastała tam Luiza. Usłyszała głosy przed
domem. Luiz stał na podjezdzie i rozmawiał z mężczyzną, który przyjechał furgonetką.
Nell wiedziała, że powinna się ucieszyć, gdyż oznaczało to, że zjawił się środek trans-
portu, a tymczasem ogarnęło ją niezrozumiałe przygnębienie.
Luiz odwrócił się i pomachał do niej ręką, żeby wyszła na zewnątrz.
Na jej widok obaj mężczyzni umilkli, a nieznajomy uśmiechnął się życzliwie.
- To Francesco Angeles - wyjaśnił Luiz. - Przybył nam z odsieczą.
- Bardzo mi miło - powiedział Francesco. - Czy od dawna zna pani Luiza?
Nell mimowolnie zerknęła na pierścionek i z zakłopotaniem ukryła dłoń za pleca-
mi.
- Od niedawna - bąknęła.
Luiz powiedział do Francesca coś po hiszpańsku, a następnie skierował wzrok na
Nell.
- Zamknę dom, dobrze? - zapytał.
- Jasne.
Francesco zaczekał, aż Luiz zniknie w budynku, i dopiero wtedy uważnie popatrzył
na Nell.
- Cieszę się, że Luiz przyprowadził tu kogoś, w końcu minęło już tyle czasu... -
westchnął. - Niepotrzebnie zrobił z tego domu świątynię. - Dodał coś po hiszpańsku, ale
Nell zrozumiała tylko imię Rosa. - Zawsze czuł się tutaj lepiej niż Rosa, ona w gruncie
rzeczy wolała miasto. Mówiła, że jej artystyczna dusza lepiej się tam czuje, choć doda-
wała, że światło w tych okolicach jest niezrównane. Kiedy wzięli ślub, Luiz przebudował
cały dom. Sam mu pomagałem.
Nell skinęła głową. Wreszcie zrozumiała, dlaczego Luiz tak niechętnie wchodził
do tego domu. Przecież to właśnie tutaj mieszkał z żoną.
- Wszyscy wiedzą, że Luiz odziedziczy ten dom po śmierci donny Eleny...
R
L
T
- Naprawdę wszyscy to wiedzą? - Nell poruszyła się niespokojnie, ale pomyślała,
że Francesco pewnie tylko cytuje Luiza.
- Oczywiście. Kto inny miałby go przejąć? Felipe? - Francesco uśmiechnął się do-
brodusznie. - Jest za bardzo roztrzepany. Posesja nie jest wiele warta, ale skrywa mnó-
stwo wspomnień.
- Luiz nie wydaje się specjalnie sentymentalny. Znał pan Rosę?
Francesco uniósł brwi.
- Jestem jej bratem - odparł. - Myślałem, że pani wie.
Nell spuściła wzrok.
- Przepraszam, nie miałam pojęcia.
Z każdą sekundą coraz lepiej rozumiała, jak zle oceniła Luiza. Czy to możliwe, że
przez cały czas mówił prawdę?
- Proszę się nie przejmować, nie mam nic przeciwko pani obecności tutaj - dodał
Francesco, najwyrazniej błędnie odczytując jej zakłopotanie. - Od lat powtarzam Luizo-
wi, że nie może żyć przeszłością. Potrzebuje kobiety i niewątpliwie dobrze czuje się przy
pani.
Nell zarumieniła się po czubki uszu.
- Nie jestem jego kobietą... - zaczęła, ale przypomniała sobie o pierścionku i umil-
kła.
Francesco uśmiechnął się, uścisnął jej dłoń i lekko się pochylił.
- Proszę się nie przejmować, wszystko rozumiem...
Akurat, pomyślała.
- Nie zdradzÄ™ waszej tajemnicy.
- Nie ma żadnej tajemnicy - zapewniła go.
Wolała nie wyobrażać sobie, co ten człowiek sobie myśli.
- Kiedy będziecie gotowi ujawnić sekret, pierwszy wzniosę toast za waszą po-
myślność. Mało kogo lubię tak jak Luiza i jestem jego wielokrotnym dłużnikiem. Sama
pani jednak wie, jaki on jest. Nie oczekuje od nikogo wdzięczności i nigdy nie roz-
powiada o swoich dobrych uczynkach. - Francesco z rozrzewnieniem przypomniał sobie
dawne czasy. - Razem dorastaliśmy: Luiz, Rosa i ja. Nasza rodzina od pokoleń dzierża-
R
L
T
wiła grunt na terenie posiadłości, a mój ojciec nadal ma farmę nieopodal castillo. Mniej
więcej pięć lat temu zająłem się winnicą, odległą o półtora kilometra stąd. Inwestycja
Luiza była dla mnie przełomowa. Nie potrafię opisać, jak bardzo jestem mu wdzięczny.
Nell z coraz większym zdumieniem słuchała tych wynurzeń.
- Zawsze wiedziałem, że odniesie wielki sukces - dodał Francesco. - Najważniejsze
jednak jest to, że nigdy nie zapomina o starych przyjaciołach, bez względu na to, ile mi-
liardów zarobi.
Miliardów? Nell otworzyła usta, żeby spytać o szczegóły, lecz w tej samej chwili
zjawił się Luiz.
- Możemy już ruszać? - zapytał.
Nell zauważyła wtedy, że jego spojrzenie spoczęło na jej dłoni, nadal uwięzionej w
uścisku Francesca. Ciemne oczy Luiza pociemniały złowrogo, na co Nell zarumieniła się
i pośpiesznie cofnęła rękę.
- To przecież ja czekałam - oznajmiła z zakłopotaniem.
Francesco uśmiechnął się, zupełnie nieświadomy problemu.
- Mam nadzieję, że wkrótce znowu się spotkamy - oświadczył i poklepał Luiza po
plecach.
Nell zorientowała się, że grozi jej podróż powrotna sam na sam z Luizem.
- Nie jedzie pan z nami? - spytała niespokojnie.
- Wrócę pieszo, to tylko krótki spacer przez pola. Luiz odeśle samochód. - Pocało-
wał Nell w rękę, pomachał im na pożegnanie i odszedł.
W samochodzie Luiz zaczekał, aż Nell zapnie pas i dopiero wtedy przekręcił klu-
czyk w stacyjce. Po namyśle jednak zgasił silnik i wbił wzrok w przestrzeń.
- Niech zgadnę - zabrakło nam paliwa? - odezwała się Nell.
Popatrzył na nią ponuro.
- On jest żonaty.
- Słucham? - Nell zamrugała oczami.
- Francesco ma żonę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]