[ Pobierz całość w formacie PDF ]

na lÄ…dowanie.
- To wystarczy - rzekł Fornri - jeśli oczywiście warunki tego porozumienia zostaną
sporządzone na piśmie.
- Oczywiście - powiedział Dallman i zawahał się. - Rozumiecie... oznacza to, że musicie
zwrócić całą broń, którą skonfiskowaliście nie tylko "Rirdze", ale również statkom
badawczym.
- Rozumiemy - odpowiedział Fornri z uśmiechem. - Jesteśmy ludem pokojowym i nie
potrzebujemy broni.
Nie wiedzieć czemu Dallman spodziewał się, że negocjacje utkną na tym punkcie. Głęboko
zaczerpnął powietrza i rzekł:
- W porządku. Każę przygotować traktat do podpisu.
- Czy możemy otrzymać kopie dla naszych archiwów okręgowych? - spytał Fornri.
Dallman zamrugał oczami, słowo "archiwum" dziwnie nie pasowało do tego prymitywnego
świata o bujnej, soczystej zieleni. Oparł się jednak pokusie, by spytać, czy archiwa
przechowuje się tu w chatach o plecionych ścianach, czy też w dziuplach drzew.
- Otrzymacie tyle kopii, ile tylko pragniecie - powiedział. - I jeszcze jedno. Do opracowania
traktatu potrzebna nam będzie oficjalna nazwa waszej planety. Jak ją nazywacie?
Tubylcy patrzyli na niego zdumieni.
- Oficjalna n a z w a? - powtórzył Fornri.
- Dotychczas waszą planetę oznaczały jedynie współrzędne na mapie, a jeśli jej nie nazwiecie,
ktoś zrobi to za was i ta nazwa może wam się nie spodobać. Może to być słowo oznaczające
"świat" w miejscowym języku, albo imię legendarnego bohatera, lub też przymiotnik -
naprawdę, co tylko chcecie. Najrozsądniej byłoby wybrać słowo krótkie i dzwięczne. Więc
jak chcecie ją nazwać?
Fornri zawahał się.
- Może to przedyskutujemy.
- Słusznie. Ma to bardzo duże znaczenie nie tylko dla traktatu, ale również dla waszych
stosunków z innymi planetami. Planety mają nazwy z tego samego powodu, dla którego
ludzie noszą .imiona - żeby można je było odróżniać, opisywać i tak dalej. Nie możemy
nawet zdeponować należnego wam pół miliona kredytek, o ile wasza planeta nie będzie miała
nazwy służącej do identyfikacji jej konta.
Ale chciałbym uprzedzić, że jak już raz wybierzecie nazwę, zostanie ona wszędzie zapisana i
praktycznie nie będzie można jej zmienić.
- Rozumiem.
- Ustalcie nazwę i wówczas przygotujemy traktat.
Tubylcy odeszli, Dallman rozluznił się i nalał sobie do kubka sfermentowanego napoju
tubylców. Był on tak dobry, jak twierdził ów członek jego załogi na plaży, a doskonałe
jedzenie, jakiego próbował, skorzystawszy z zaproszenia na ucztę poprzedniego wieczora -
nazywało się to koluf - było przysmakiem, pod którym z dumą podpisałby się każdy członek
Galaktycznej Ligii Artystów Kucharzy.
Wszystko było piękne, a jeszcze te rozkosze kulinarne.
- Chyba najwłaściwszą nazwą byłby "Raj" - pomyślał na głos.
Protz podniósł swój kubek, pociągnął zeń potężny łyk i westchnął głęboko.
- Zgoda, ale będzie lepiej, jeśli sami dokonają wyboru. Raj mogą sobie zupełnie inaczej
wyobrażać. W każdym razie, największe kłopoty wynikają, gdy nazwy planetom nadają obcy.
Dallman uśmiechnął się, przypomniawszy sobie słynną historię statku badawczego, który
wzywał pomocy z bagien na obcej planecie. "Gdzie jesteście?" zapytała baza. Statek podał
swoje współrzędne i całkiem niepotrzebnie dodał "Ależ to piekielna planeta!". Jej mieszkańcy
potem przez całe wieki próbowali zmienić tę nazwę, ale w dalszym ciągu na wszystkich
oficjalnych mapach figurowała jako "Piekielna".
Trzy godziny pózniej "Rirga" znajdowała się w Kosmosie, a Protz i Dallman stali w sterowni,
obserwując oddalającą się planetę, którą będą zawsze pamiętali jako "Raj".
- Czułbym się o niebo lepiej, gdyby ambasadorem był ktokolwiek inny, byle nie Wembling -
powiedział Protz.
- Nic na to nie można poradzić - odrzekł Dallman, patrząc sennie na ekran monitora. - Bądz
co bądz to piękna planeta. Ciekaw jestem, czy ją jeszcze kiedykolwiek zobaczymy.
- A nazwali ją "Langri" - Protz zamyślił się. - Jak pan myśli, co to może znaczyć?
6
Młody intendent, pan Yorlon, podawał przez interkom statku kurierskiego informacje o
lądowaniu. Talitha Warr słuchała, uśmiechając się z lekka i przygładzając niesforny kosmyk
włosów. Całą tę audycję adresował wyłącznie do niej jako jedynego pasażera na pokładzie.
Robił to zawsze od chwili, gdy rozpoczęła podróż, ale tym razem słyszała w jego głosie nutkę
smutku.
- Planeta Langri za pięćdziesiąt sekund, panno Warr. Temperatura na powierzchni:
dwadzieścia sześć, wilgotność: pięćdziesiąt jeden, przyciąganie: dziewięćdziesiąt cztery
procent normalnego; atmosfera: dwadzieścia cztery procent tlenu. Planeta Langri za
trzydzieści sekund...
- A bodaj to! - wykrzyknęła, obeszła stertę bagaży na środku ciasnej kabiny i z impetem
usiadła w wyściełanym fotelu kompensacyjnym. Zwiatełko ostrzegawcze już się paliło. Ze
stojącego w zasięgu jej ręki dyfraktofonu płynęła melodia pasująca do nastroju Yorlona. Nie
lubiła takiej muzyki, ale była zbyt zajęta ubieraniem się, by zmienić nagranie.
Pan Yorlon mówił przez cały czas.
- Lądowanie za dziesięć sekund; lądujemy! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl
  • Strona Główna
  • JR Klan Niesmiertelnych
  • Zbuntowana Palmer Diana
  • Christine Feehan Dark 05 Dark Challenge
  • 075. Mortimer Carole Wywiad z aktorem
  • Harp of Winds Maggie Furey(1)
  • Josie Metcalfe Nie przestanć™ cić™ kochać‡
  • Wielkanocne tarty Diamant
  • Child Maureen Królowie Kalifornii 03 OpowieśÂ›ć‡ o szcz晜›ciu
  • Krainy chwaśÂ‚y
  • Balcerzan Edward Któśź by nas takich pić™knych
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl