[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jeden schodek, a właściwie po co tyle gadania, Lothar,
zabiorę ciebie do Pinkasów", tam wcale nie ma schodów
i kelnerstwo mnie zna. No to też mamy program! Ty
bawarski, a ja na ten tydzień praski...
Lothar, jak się to nazywa ten dominikański klasztor,
gdzie warzÄ… takie dobre piwo? To jest w Bawarii na skale,
Kreuzberg to , jest... dudnił radosny głos Lothara...
Pavliku, więc jedziesz do Włoch? Odwiedzisz Bibiego?
spytał Lothar, a Paweł promieniał:
Odwiedzę, od tej pory cośmy się poznali w Kladrubach
zawsze tam wpadam, on też sobie wziął siostrzyczkę,
wiesz?
I ona też pomaga mu przy wózku. Tak, Lothar, wpadnę
tam, wpadnÄ™ , do Mediolanu, a mama Bibiego zawsze
robi dla mnie, to jest dopiero żarcie, do tego trzeba
różnych mięs, tak jak mięso sześciu ryb na zupę bujabez,
nazywa siÄ™ to danie, nikt tak tego nie robi jak mama
Bibiego, nazywa siÄ™ to spaghetti à la bolognese, to mi
zrobi jego mama, słuchaj, Lothar, tyś jezdził na urlopy do
WÅ‚och, ja mam w domu mapÄ™, Lothar, zrobimy sobie
herbaty z tą whisky z Kentucky, i pokażesz mi
najpiękniejsze według ciebie miejsca Włoch, ale wiesz,
dla mojego wózka też, co? A Lothar zawołał, Jasne,
Pavliku: opracujemy włoski plan na tę twoją podróż
poślubną, wybierzemy piękną trasę, taką boczną, malutkie
miasteczka, a wszędzie wino i jeść, podróż poślubną z
dala od tych komercyjnych tras... A ja kroczyłem przez
zamieć i kiedy przyszło mi odwrócić twarz przed
naporem śniegowej zawieruchy, to w bocznej alei
zobaczyłem stojącą wołgę, o którą opierał się zaśnieżony
komendant milicji, zjawił się znienacka, jak zawsze, nikt
się go nie spodziewał, a on się zjawiał, poświecił latarką,
nie, nie na ordery, te miał pod futrzaną kurtką, poświecił
na swoje czoło, na futrzaną czapkę, w której skrzył się
świeży śnieg... a pózniej cicho podszedł i cicho rzekł:
Panowie, dowody osobiste proszę... i dał ' nam znak
latarką, żebyśmy podeszli do wołgi, brał jeden dowód za
drugim, a potem zwracał, kiedy już je sobie obejrzał w
zaciszu wołgi, do której przez uchylone okienko wsuwał
dowody, żeby je uchronić przed płatkami... Dziękuję,
powiedział, a kiedy zwracał Lotharowi paszport, rzekł:
Skąd pan tak dobrze mówi po czesku? Skąd? rzekł
Lothar. Przecież mam czeskie szkoły, ja jestem były
obywatel czechosłowacki, tyle że niemieckiej
narodowości, przecież reprezentowałem Chomutov... No
dobrze, rzekł komendant, i mówi pan tak świetnie po
czesku? A Lothar cichym głosem, zza którego słychać
"było, jak' śnieg szeleści cicho w gałęziach drzew, Lothar
mówił cicho... Ależ ja się chowałem z Czechami,
chodziłem z Czechami do szkoły, wie pan?
Możemy już iść? Komendant położył Lotharowi rękę
na ramieniu i rzekł cicho... Możecie, wszystko w
porządku... ale w głowie mi się nie mieści, że tak dobrze
pan mówi po czesku, a ten opel na parceli to pana? Lother
ruszył, odwrócił się i rzekł:
Tak, mój, ale sprzedają go, sprzedaję... Oświetlałem
drogę, nikt jeszcze tędy nie szedł, za mną słychać było,
jak koła wózków kroją zasypaną drogę, jechaliśmy drogą
czystą i nie splamioną żadnym butem, żadnym kołem,
każdy z nas delektował się tajemnicą pierwszego
wstąpienia i| wjazdu ha zasypaną drogę, którą jeszcze nikt
nie jechał i nie szedł... Z oddali dobiegł głos komendanta:
A co pan sobie kupi? Lothar przyłożył ręce do ust i
zawołał: Białego mercedesa, białego jak ten śnieg...
nadsłuchiwaliśmy, ale komendant westchnął tylko... a
myśmy byli cicho i chyba każdy z nas myślał o
komendancie, który, oparty o wołgę, patrzył w ciszy na
sypiący śnieg i w tej ciszy delektował się chyba
padającym czarem śniegu na służbie, tak jak w letnie
miesiące delektuje się zapachem rozpościerającym się nad
Novymi Lukami w nocy i patrzy, jak wschodzi pózny
księżyc...
Na rozstajach pożegnaliśmy się, przyjaciele dygotali
już z zimna i z pragnienia, żeby już być w domu przy
ciepłym piecu, rozłożyć na stole wielką samochodową
mapę Włoch i znaczyć i wytyczać białą poślubną podróż,
w którą pojedzie Paweł z Olinką, kiedy Lothar kupi sobie
białego mercedesa. Stałem długo i patrzyłem na biały
rozświetlony dom i widziałem, jak zapaliło się światło na.
schodach prowadzących na górę do gabinetu na poddaszu,
widziałem, jak Lothar z wózka zniknął, a potem
zobaczyłem go przez okno przy schodach, kiedy tak jak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]