[ Pobierz całość w formacie PDF ]
URZECZONA 221
Za namową Lindy Mel postanowiła wydać przyjęcie.
W końcu sama przedstawiła się jako fanatyczna gospodyni
domowa, a także dusza towarzystwa, uwielbiająca gości.
Wciskając się w czarną sukienkę, modliła się w duchu
o to, żeby nie popełnić jakiegoś faux pas, które by ją
zdemaskowało.
- Niech to cholera! - zaklęła, kiedy Sebastian zajrzał
do sypialni.
- Masz jakiÅ› problem, kotku?
- Suwak mi się zaciął. -- Uwięzia w połowie sukni,
spocona i zdenerwowana. Na jej widok Sebastian pomy
ślał, że wołałby ją wyłuskać z tej sukni, niż pomagać jej
naciągnąć drugą połowę.
PociÄ…gnÄ…Å‚ za suwak i zapiÄ…Å‚ sukniÄ™.
- Gotowe. Widzę, że nosisz twój turmalin - powie
dział, dotykając kamienia, spoczywającego między jej
piersiami.
- Morgana mówiła, że to dobre lekarstwo na stres.
A mnie potrzebna jest każda pomoc. - Odwróciła się i nie
chętnie wskoczyła w szpilki. Stali teraz oko w oko. - Mo
że to głupie, ale jestem strasznie zdenerwowana. Jak do
tąd, wydawałam tylko przyjęcia z pizzą i piwem. Widzia
łeś te góry jedzenia, które nam przywiezli?
- Tak. Wynająłem obsługę, która się wszystkim
zajmie.
- Lecz to ja mam być gospodynią i ja powinnam wie
dzieć, co robić.
- Nie, ty masz tylko powiedzieć innym, co mają robić,
a potem masz się dobrze bawić.
Mel uśmiechnęła się niepewnie.
- To nie brzmi aż tak zle. Mam wrażenie, że coś się
wkrótce wydarzy. Bo jak nie, to chyba zwariuję. Linda
222 URZECZONA
ciągłe rzuca zawoalowane uwagi, że jest nam w stanie
pomóc, a ja już od tygodnia jestem jednym kłębkiem ner
wów.
- Cierpliwości. Dziś wieczorem zrobimy następny krok.
- Co masz na myśli? - Złapała go za rękaw. - Obie
caliśmy sobie, że nie będziemy mieli przed sobą żad
nych tajemnic. Jeżeli coś wiesz albo zobaczyłeś, po
wiedz mi!
- Czuję, że osoba, której szukamy, będzie tu dziś wie
czorem, a ja ją rozpoznam. Dotąd dobrze graliśmy swoje
role, Mel, więc odegrajmy je do końca.
- W porządku. - Wzięła głęboki oddech. - Co propo
nujesz, misiaczku? Może powinniśmy już zejść na dół
i powitać naszych gości?
Sebastian żachnął się.
- Nie mów do mnie misiaczku"!
- Niby dlaczego? - Mel zaczęła schodzić na dół. Nagle
przystanęła, przyciskając rękę do piersi.
- O Boże! Dzwonek! Goście już przyszli!
Mel szybko się przekonała, że nie jest aż tak zle. Goście
przeszli przez dom i zgromadzili się na tarasie. Wyglądało
na to, że wszyscy świetnie się bawią. W tle grała muzyka
klasyczna. Noc była na tyle ciepła, że można było zostawić
drzwi szeroko otwarte, by przyjęcie mogło toczyć się za
równo w domu, jak w grodzie. Jedzenie - sama musiała to
przyznać - było naprawdę wyśmienite. A nawet jeżeli nie
potrafiła rozpoznać połowy kanapek, jakie to miało zna
czenie? Krążyła między gośćmi i z należytym wdziękiem
przyjmowała komplementy.
Było wino, śmiechy i ciekawe rozmowy. A to, zdaniem
Mel, stanowiło nieodłączny element udanego przyjęcia.
URZECZONA 223
Z przyjemnością patrzyła też na Sebastiana, który często
się do niej uśmiechał albo przystawał obok, by ją przytulić
lub szepnąć parę miłych słów.
Każdy, kto na nas patrzy, musi to kupić, pomyślała.
Jesteśmy najszczęśliwszą parą na świecie, nieprzytomnie
w sobie zakochanÄ….
Sama nieomal była gotowa w to uwierzyć, kiedy wzrok
Sebastiana szybował w jej kierunku, a w oczach pojawiały
się ciepłe błyski, od których dreszcz przebiegał jej wzdłuż
kręgosłupa.
Linda podeszła do niej. W białej sukni z dekoltem wy
glądała olśniewająco.
- Twój mąż nie może oderwać od ciebie oczu. Przysię
gam. Gdyby miał blizniaka, może mimo wszystko zary
zykowałabym ponowne małżeństwo.
- Nie ma drugiego takiego jak on - powiedziała z po
wagÄ… Mel. - Uwierz mi, Donovan jest jedyny w swoim
rodzaju.
- I jest cały twój.
- Tak, cały mój.
- Poza tym, że masz szczęście w miłości, potrafisz
wydawać fantastyczne przyjęcia. Masz taki piękny dom.
- Wart co najmniej pół miliona dolarów, pomyślała
Linda.
- Dziękuję, jestem ci bardzo wdzięczna za polecenie
mi tej firmy cateringowej. Ich szef to istny skarb.
- ZrobiÄ™ dla ciebie wszystko, co w mojej mocy. - Lin
da uścisnęła rękę Mel i rzuciła jej powłóczyste spojrzenie.
- Mówię poważnie.
Zareagowała natychmiast.
- Czy ty... czy...? Och, nie chciałabym cię popędzać,
ale nie potrafię już myśleć o niczym innym.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]